[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dodatku czesząc włosy zostawiła na czole grzywkę, która na pewno się polepi, kiedy zrobi się jej gorąco.- Nie cierpię mdłych kolorów - stwierdziła.- Wyglądam w nich jak stara guwernantka.- Lepsza stara guwernantka niż flaga narodowa.- Nonsens, kto widział flagę w takich kolorach? - odparowała Luisa bardzo z siebie zadowolona i zaczęła wciągać rękawiczki.Jak wiele tęgich kobiet miała małe dłonie i małe stopy i chętnie wkładała za małe rękawiczki i za małe buty.Naciąganie wieczorowych rękawiczek było zadaniem trudnym i długotrwałym.Takie rękawiczki dawały się zdjąć tylko za pomocą nożyczek.Szanujące się modnisie zapewniały, że nigdy nie wkładają tej samej pary rękawiczek po raz drugi.Wynikało to zaś nie z niechęci do prania rękawiczek.Po prostu bez rozcięcia materiału nożyczkami nie poradziłyby sobie z ich ściągnięciem.- Żałuję, że poleciłam przygotować na dzisiejszą kolację boeuf en daube - dodała skrapiając dłonie i nadgarstki perfumami.- Zawsze jestem potem śpiąca i nie daj Boże, zasnę w środku jakiejś tragicznej sceny!- Mamo, czy słyszałaś o projekcie wysłania Gregora na Harvard?- Ani słówka! - Luisa nagle spojrzała na córkę trzymając flakonik perfum w jednej ręce, a w drugiej szklany korek.- Przypuszczam, że nie zamierzano mi o tym powiedzieć.- To znaczy, że ojciec nic ci nie wspominał!Luisa uśmiechnęła się, lecz nic nie odpowiedziała.Obie dobrze wiedziały, że Rob rzadko kiedy pytał Luisę o zdanie w czymkolwiek, a nigdy, gdy chodziło o Gregora.- Pomysł wysłania Gregora na Harvard wiąże się z zamiarem ojca wprowadzenia go do swego przedsiębiorstwa - wyjaśniła Ellie-Rose.Wiedziała, że popełnia błąd, ale nie mogła się pohamować.Chciała ukarać ojca za to, że ją tak lekko potraktował.Miał to być cios zadany mu dla dobra Corneliusa.W ten sposób także chciała wymóc na nim należny sobie szacunek i podkreślić jednocześnie, że Gregor nie należy do rodziny, że jest biednym krewnym bez żadnych praw.- Tak? - Luisa nie zrozumiała istoty sprawy.- No cóż, jakąś tam pracę chłopak dostanie.- To nie chodzi o zwykłą pracę, ma zostać dyrektorem w przyszłości.- No i co z tego? Nie rozumiem, Ellie-Rose.Teraz nadszedł moment, w którym mogła się jeszcze wycofać.- Tatuś zamierza uczynić go swoim spadkobiercą - odpowiedziała Ellie-Rose i natychmiast tego pożałowała.Matka odwróciła się gwałtownie, a dół sutej spódnicy szeleszcząc omiótł podłogę.- Spadkobiercą! - wyszeptała ze zgrozą Luisa.- Może to tylko mój wymysł, mamo.- Zaraz się o tym przekonamy!Wyszła w pośpiechu z pokoju, a gdy dotarła do schodów, ujrzała Gregora wchodzącego na górę, by się przebrać do kolacji.Był właśnie w połowie schodów.Spojrzał do góry i zobaczył żonę pana Craiga stojącą na podeście i blokującą mu drogę.Podobna była do ogromnej, gradowej, śliwkowej chmury.Uśmiechnął się do siebie nieznacznie na tę myśl, a Luisa widząc ten uśmiech jeszcze bardziej się wściekła.Co on sobie wyobraża, jak śmie z niej drwić?- Wybierasz się więc na Harvard, tak?- Słucham?- Nie wystarcza ci szkoła Petersfielda, jeszcze musisz iść na najlepszy w kraju uniwersytet.- To nie jest jeszcze zdecydowane, proszę pani.- I nie będzie, już ja się postaram! Nie dosyć wyciągnęliście, ty i ta twoja matka pijawka, z naszej rodziny? Gregor zbladł.Ręka jego kurczowo zacisnęła się na poręczy balustrady.- Moja matka nie ma z tym nic wspólnego - powiedział.- Proszę ją zostawić w spokoju.- I ja mam w to wierzyć? - rozkręcała się Luisa.- Tolerujemy cię tutaj tylko dlatego, że pan Craigallan ma głupie poczucie honoru.- Mówiłem panu Craigallanowi, że otrzymałem od niego już wystarczająco dużo.- Jasne! Ale twoja matka jest innego zdania, co? Założę się, że dobrze pilnuje, by dotrzymał warunków umowy!- Mamo - przestraszona Ellie-Rose dotknęła jej ramienia, chcąc ją powstrzymać.- Jaka umowa? - zapytał Gregor.- Taka, żeby wycisnąć co się da z.- Nie widziałem żadnej umowy, proszę pani.- Bo nie została spisana! Człowiek honoru nie musi potwierdzać podpisem zobowiązań wobec swojego bękarta.- Co takiego? - Chłopiec najwyraźniej z trudem łapał oddech.- Och, nie udawaj, że ci nie mówiła.Drogi „pan Craig” jest twoim ojcem.Zapadła cisza.Chłopiec stał wpatrując się w Luisę, która drżała na całym ciele ze zdenerwowania.Zeszła na dół i zatrzymała się stopień wyżej od niego, tak iż ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.- Nigdy nie patrzyłeś do lustra? Nie zauważyłeś podobieństwa? Wszyscy to widzą, zapewniam cię - wysyczała utkwiwszy w nim wzrok.Ellie-Rose patrzyła na Gregora.Stał w dalszym ciągu nieporuszony i trudno było się domyślić, czy naprawdę ta wiadomość go zaskoczyła.Oboje z Luisą spoglądali na siebie w wielkim napięciu.- Matka powiedziała ci, że twój ojciec zginął na morzu - odezwała się znowu Luisa.- Niezbyt oryginalny pomysł, pewnie wzięła go z jakiegoś tragicznego dramatu.Lepsze to jednak, niż przyznać się, że jest się dziwką.Gregor oderwał rękę od poręczy.Przez sekundę Ellie-Rose myślała, że uderzy Luisę w twarz.Ale on chwycił mocno rękaw jej śliwkowej sukni.Ellie-Rose dostrzegła, że matka zachwiała się na stopniu.Jeszcze chwila i zepchnie ją na dół.Luisa otworzyła usta w bezgłośnym okrzyku strachu.Widziała się już z połamanymi kośćmi.Wtedy Gregor nagle puścił jej rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]