[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary kokiet znalazł dużo zadowolenia w mile żartobliwej adoracji pań, flirtował z nimi, kupował im kwiaty i drobne prezenty.Niepostrzeżenie i prywatnie sfilmowałem Bibi Andersson w lekko wyciętej sukni z przełomu stulecia, jak siedzi na porośniętym łąką zboczu i karmi Victora poziomkami.On skubie wargami jej palce i oboje śmieją się, dla młodej kobiety jest to wyraźnie pochlebne, stary lew jest w widoczny sposób oczarowany.W przerwach między zdjęciami otaczaliśmy kołem Victora.Jak ciekawe dzieci domagaliśmy się, żeby opowiadał o dawnych czasach, o swojej pracy, o innych reżyserach, o Stillerze, o Charlesie Magnussonie, o aktorach, o starym Miasteczku Filmowym.Opowiadał chętnie i interesująco.Przyznawał, że często wpadał w desperację.Wtedy odchodził na bok, zostawał sam i tłukł głową o ścianę.Gdy napięcie zelżało, wracał na plan.często z guzem na głowie albo na czole.Nigdy nie uważał „Ingeborgi Holm”, „Furmana śmierci” ani „Tego, którego biją po twarzy”, za coś szczególnie godnego uwagi.Dostrzegał głównie błędy i irytował się na swój brak biegłości i energii.Zdumiewał się stale świeżą genialnością Stillera i nigdy nie marzył, by mierzyć się z kolegą.Opowiadał, że bardzo dokładnie zważał, by aktorzy wypowiadali słowa, które występowały w tekście.Czytający z ruchu warg głuchoniemi irytowali się, że w tekście było jedno, a aktorzy mówili coś całkiem innego.Mówił otwarcie o miłości do żony i o dramacie, kryjącym się za dramatem Berga Ejvinda i jego małżonki.Nagle zamilkł, zamknął się, stał się nieobecny duchem, twarz jego zmieniła się w maskę bólu.Praca nad filmem postępowała i pewnego dnia mieliśmy sfilmować scenę końcową: ukochane z młodości Isaka Borga prowadzą go na oświetlone słońcem wzgórze.W dali może widzieć swoich rodziców, którzy machając rękami przywołują go do siebie.Wybraliśmy odpowiednie miejsce na terenie Miasteczka Filmowego.O piątej po południu słońce oświetliło trawę, pozostawiając las w ciemności.Victor rozgniewał się, zrobił się złośliwy.Przypomniał mi o obietnicy: punkt o pół do piątej grog w domu.Błagałem go.Nic nie pomagało.Victor odmaszerował.W kwadrans później wrócił: co to, nie kręcimy tych cholernych scen?Nie był wcale przyjaźniej usposobiony, ale spełnił swój obowiązek.Podczas ujęcia z daleka szedł razem z Bibi przez rozświetloną słońcem trawę, pomrukiwał i był niedostępny dla wszelkich uprzejmości.Przygotowano zbliżenie, siedział na uboczu z głową wtuloną w ramiona, propozycję grogu na miejscu odrzucił pogardliwie.Kamera poszła w ruch, nastąpił klaps.Nagle otwarła się jego twarz, rysy zmiękły, stał się cichy i łagodny, moment łaski.I kamera była na miejscu.I pracowała.I laboratorium nie sknociło zdjęć.Dopiero o wiele później uderzyła mnie myśl, że cały ten teatr Victora wokół przyrzeczenia i grogu o pół do piątej i jego starczy gniew były tylko nieposkromionym strachem, że nie da rady, że będzie zanadto zmęczony, albo niedysponowany, albo nie dorośnie do roli.Nie chcę, nie mam siły, nie mają prawa tego ode mnie wymagać, nie chcę grać tej roli, zostałem oszukany, namówiony, nie chcę jeszcze raz tego samego, tego strachu, poczucia, że się nie nadaję, raz na zawsze sobie wyperswadowałem, że już nigdy więcej, nie muszę, nikt nie może mnie zmusić, jestem stary i zmęczony, wszystko to jest przecież bez sensu, po co ta męka? Niech was diabli wezmą, chcę być sam, odwaliłem swoją dniówkę, to okrutne dręczyć chorego człowieka, nie podołam temu.Choć może mimo wszystko.Pójdę i spróbuję.Sami będą sobie winni.To się nie uda, to nie może być dobre.Pójdę tam i stawię się, żeby udowodnić, że już dłużej nie mogę, nie mam siły.Udowodnię temu cholernemu smarkaczowi, że nie może poganiać starych, chorych ludzi bez końca.Dostanie namacalne potwierdzenie tej nieudolności, którą ja jego zdaniem zademonstrowałem już pierwszego dnia.Może tak myślał wtedy stary histrion.Jakie to znamienne, że dopiero dzisiaj, gdy jestem w niemal takiej samej sytuacji, zrozumiałem, co znaczył ten jego gniew.Nieodwołalnie skończyła się beztroska igraszka i znużenie szczerzy zęby.Strach przed nieudolnością atakuje i sabotuje zdolności.Dawniej latałem bez przeszkód i unosiłem innych.Dziś potrzebuję ufności i zapału innych, inni muszą mnie unosić, żebym nabrał ochoty do latania.Kiedy po raz drugi zaczęliśmy pracę nad „Tańcem śmierci”, u Andersa Eka stwierdzono leukemię.Wywoływała ciężkie bóle, które łagodzono silnymi środkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl