[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie ma żony, nie ma rodziny, to i rozwlókł się, rozbisurmanił i stał się nałogowym.U starych wojskowych to się często zdarza.Tak sobie starali wytłumaczyć Jakuba ci, których to dziwiło.Więcej jeszcze zdziwiło ich, że gdy pułkownik na kolędę obdarował Jakuba pięknym kożuszkiem z krymskich baranów, on przyjął tak kosztowny dar dość obojętnie, schował go do szafy i nie pochwalił się nawet przed ludźmi.Była to rzecz niezwyczajna u Jakuba.Byli tacy, którzy przypuszczali, że Jakub ma jakieś skryte zmartwienie, odgadywali nawet, że syn jest tego powodem, że podobno rozłajdaczył się i uciekł z seminarium, bo go widziano włóczącego się gdzieś w Wiedniu czy w Berlinie.Wielu uwierzyło tej pogłosce, tylko ksiądz wierzyć nie mógł, bo znał Antoniego lepiej niż ktokolwiek, i nie odważył się posądzać go o coś podobnego.Dziwiło go jednakże, że w spisie kleryków w seminariach ani na liście słuchaczów wydziału teologicznego nigdzie nazwiska jego nie wyczytał.Było to dla niego niepojętym.Zapytywał parę razy o to Jakuba, ale ten zbywał go zawsze krótkimi odpowiedziami, że nie wie, gdzie się syn jego znajduje, bo do niego wcale nie pisał, a gdy ksiądz radził mu zająć się tym na serio i dowiedzieć się, gdzie jest Antoni i co porabia, gdy go nie ma w żadnym seminarium, stary zbywał go obojętnymi obietnicami, że porobi starania — i nic nie robił.To obudziło pewne podejrzenie w księdzu, tym bardziej, że na zakończenie starego roku Jakub nie przyszedł do niego do spowiedzi, jak to zwykł był co rok robić, ale wybrał się do ojców Bernardynów, do miasteczka.Wszystko to pokazywało, że stary coś ukrywa przed ludźmi, że coś ciężkiego ma na sumieniu, co go dręczy i w nałóg wtrąca.Przez przyjaźń, jaką miał dla Antoniego, ksiądz proboszcz postanowił wybadać tę rzecz i przyjść z pomocą lub pociechą Jakubowi.Szukał tylko do tego stosownej pory, ale z początkiem nowego roku miał więcej niż zwykle zajęcia, to ze spowiedzią, to z księgami kościelnymi, więc odkładał to z dnia na dzień.Aż naraz w Trzech Króli dowiedział się, że Jakub zniknął bez wieści.Dzień przedtem był jeszcze na kartach w gospodzie, siedział dosyć długo i pił trochę więcej niż zwykle.Kucharz chciał go odprowadzić do domu, ale nie przystał na to i wyszedł sam; odtąd nikt go nie widział ani w jego domu, ani we wsi.Wiadomość ta przykre wrażenie zrobiła na księdzu.Przeczuwał coś złego.Przeczucie to sprawdziło się, bo w kilka dni później rybacy o pół mili od przewozu znaleźli.ciało topielca.Było to ciało Jakuba.Z papierów, które znaleziono u niego w mieszkaniu, pokazało się, że śmierć nie była przypadkową, ale obmyślaną, bo zostawił rozporządzenie ostatnie.Z tego rozporządzenia pokazało się, że oszczędny Jakub na kilkunastoletniej dzierżawie przewozu uzbierał do trzynastu blisko tysięcy.Sumę tę zapisał synowi, a wykonawcą testamentu mianował pułkownika.Ksiądz, który zajmował się pogrzebem, opieczętowaniem pozostałości po zmarłym i papierów, przeczytawszy ostatnią wolę dał znać o tym pułkownikowi i przy tej sposobności objaśnił mu, że trudno będzie mu odnaleźć spadkobiercę, gdyż od jakiegoś czasu nawet ojciec nie miał o nim żadnej wiadomości, radził przy tym, że może trzeba będzie ogłosić i wezwać go przez pisma publiczne.Ale pułkownik oświadczył, że tego nie potrzeba wcale, że on dołoży starania, aby odszukać Antoniego.To oświadczenie pułkownika, ten brak zakłopotania o to, co robić, zwrócił uwagę księdza i naprowadził go na domysł, że pułkownik wie, gdzie się znajduje Antoni, że musiał to wiedzieć wspólnie z ojcem, gdyż ten nie byłby go zrobił egzekutorem testamentu.Ale wraz z tym przypuszczeniem nasuwało się pytanie, dlaczego Antoni tai się tak starannie z miejscem swego pobytu? Dlaczego ojciec ukrywał to także przed nim? Wszystko to wydawało mu się bardzo zagmatwanym i obudziło jego czujność i uwagę.Postanowił wyśledzić i rozwiązać tę zagadkę, nie tyle przez próżną ciekawość, ile z powodu skłonności, jaką miał do Antoniego.Odtąd zwracał większą uwagę na dwór i chciał się przede wszystkim dowiedzieć, jaką drogą pułkownik prześle Antoniemu spuściznę po ojcu.Niedługo czekał na to.Może w miesiąc po śmierci Jakuba pułkownik wyjechał na parę tygodni z Zarzecza.Po powrocie swoim przy widzeniu się z księdzem wspomniał mu, że sprawa testamentowa załatwiona, i wręczył mu nawet pokwitowanie z odebranej sumy, pisane ręką Antoniego, prosząc, aby to na przypadek zachował w księgach kościelnych.A gdy ksiądz go spytał, w jaki sposób odszukał Antoniego, odpowiedział mu, że polecił to adwokatowi swemu, a ten zajął się odszukaniem spadkobiercy i załatwieniem całej tej sprawy.Tu więc, gdzie ksiądz spodziewał się rozwiązania tajemnicy, spotkał znowu węzeł; pobyt Antoniego umyślnie trzymano w sekrecie przed nim.Ale czemu? Nie wątpił już teraz, że pułkownik ma udział w tej tajemnicy i że chodzi mu wyraźnie o utrzymanie jej.Więcej, pomimo głębokiego zastanowienia, domyślić się nie mógł.Przypadek pomógł mu w tym względzie.W połowie maja wyjeżdżając do wód, ksiądz proboszcz wstąpił był po drodze do Drezna dla zwiedzenia znakomitych osobliwości tego miasta.Po obejrzeniu galerii obrazów, muzeum, skarbca i innych ciekawszych miejsc, chciał poznać trochę miasto samo i kościoły.Gdy dochodził do kościoła Świętej Zofii, jakieś towarzystwo wychodziło z niego i wsiadało do powozu.Towarzystwo to składało się z dwóch mężczyzn i jednej kobiety, która coś, jakby zawiniątko, trzymała pod szalem.Zwrócili oni uwagę księdza dlatego, że rozmawiali po polsku, i przechodząc koło powozu z ciekawością spojrzał w szklane drzwiczki.Spojrzawszy, zatrzymał się nagle; w powozie zobaczył Antoniego — tak mu się przynajmniej wydawało.Nie mógł jednak sprawdzić swego przypuszczenia, bo powóz w tej chwili ruszył z miejsca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]