[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, ale z wujkiem i z tym marynarzem.- A my.z kim płyniemy?- My.ze studentem.- Skąd wiesz?- Bo śpi nad nami i chrapie.Ivo zupełnie zbaraniał, spojrzał na dyndającą nad nami nogę, a potem zerwał się z przeraźliwym wrzaskiem.- Dlaczego nas nie obudzili?!- Czy ja wiem? - odparłem spokojnie.- Spytaj lepiej jego.Ivo złapał za dyndającą nogę.- Hej - zawołał - dlaczegoś nas nie obudził? Po chwili dał się słyszeć zaspany głos.- Odczep się! Nie widzisz, że śpię!Ivo nie chciał się jednak odczepić.Złapał studenta za ramię, zaczął potrząsać.- Dokąd my płyniemy? Co wyście zrobili? Wstawaj!Student usiadł na pryczy, dłuższy czas tarł zaspane oczy, a gdy wreszcie spojrzał na nas, miał minę zdumionego barana.Długo gapiliśmy się na siebie.Dopiero gdy jemu coś zaświtało, złapał się za głowę i zawołał:- Zaspałem! - I zaczął nas strasznie przepraszać, zwłaszcza mnie, jako że pochodziłem z Warszawy.I wszystko się wyjaśniło.Otóż w nocy, gdy nas przyprowadził na jacht, nastąpiła zmiana wachty; ci, którzy mieli służbę, zapomnieli powiedzieć, że jesteśmy na pokładzie, a nasz zakochany studencik wrócił nad ranem na jacht i zasnął jak nieżywy.Ładna historia! Tam wujaszek wyrywa sobie włosy, tutaj studencik tłumaczy się, a wszystko psu na budę, bo my tymczasem płyniemy w siną dal.- Dokąd my właściwie płyniemy? - zapytał Ivo, gdy się wszystko wyjaśniło, a właściwie zaciemniło.- Na Lopud, mój drogi - odparł studencik czochrając palcami kędzierzawe włosy.- Daleko to? - zapytałem mimochodem.- Nie.ze dwie godziny przy dobrym wietrze.- A nie moglibyście zawrócić? - wtrącił Ivo.- Zawrócić? - zdumiał się.Wreszcie gdy mu wszystko wytłumaczyłem, powiedziałem:- Niech pan wali do kapitana i zapyta, czy mógłby nas odtransportować do Dubrownika.Student jęknął zrozpaczony.- Ale będę miał pucówę! Ale mnie porozstawia po kątach! Nie gniewajcie się.Na śmierć zapomniałem powiedzieć kapitanowi, że chcecie tylko przenocować na jachcie.- To ty chciałeś! - palnął Ivo.- Myśmy cię nie prosili! - Mówił mu „ty”, jakby z nim chodził do jednej klasy.Widocznie w Jugosławii taki zwyczaj.Mnie jednak nie wypadało, bo widziałem, że studentowi wąs sypie się pod nosem, więc z respektem dla wąsa odezwałem się:- Głupstwo, jeżeli pan ma dostać pucówę, to lepiej nikomu nie mówmy, dopłyniemy do tej wyspy Lopud, a później się okaże.- Co się okaże? - ryknął Ivo.- Może uda nam się popłynąć z powrotem.- A forsę masz?- Przecież wujaszek ma.- Gdzie? W Dubrowniku.Nie spodobał mi się ten ton, więc go zaraz zastopowałem.- Nie szarp się, bo to przecież nie mnie strzelił ten pomysł, żeby śpiewać na schodach.Ja chciałem czekać.Bylibyśmy poczekali na wujaszka, i po krzyku.- Nie strzęp języka! Sam śpiewał i tańczył, a teraz zwala wszystko na mnie.- To ty strzępisz, bo ci się zdaje nie wiadomo co.Bylibyśmy się na dobre pokłócili, bo Ivo wpadł w złość i błyskał czarnymi oczami.Na szczęście student rzekł pojednawczo:- Jeżeli wam tak zależy, to mogę iść do kapitana.Ivo spojrzał na mnie, ja na Iva i zaraz nam się żal zrobiło biednego studenta, bo to przecież nic przyjemnego dostać solidną pucówę.- Eee - skrzywił się Ivo - nie trzeba.Sami damy sobie radę.Nie musieliśmy jednak sami dawać sobie rady, bo za chwilę drzwi rozwarły się z hukiem, a w drzwiach ukazała się najpierw czarna broda, a za nią jej właściciel; a potem właściciel tej czarnej brody huknął:- Do jasnego pioruna, ty jeszcze śpisz?! - Słowa te skierował do studenta.Ten zbladł, zaczął coś bąkać pod nosem.Wtedy ogniste spojrzenie brodacza spoczęło na nas:- A to co za jedni? Skąd tu się wzięli?Ba, sam w tej chwili zapomniałem, kim jestem i skąd się wziąłem! Gdyby mi ktoś powiedział, że spadłem z nieba, też bym uwierzył, lecz brodacz, który okazał się kapitanem, nie uwierzył, tylko zaczął rugać studenta.I stało się.Student dostał pucówę, a wszystko przez to, że w Warszawie zakochał się w polskiej dziewczynie.Taki już los!Gdy kapitan wyszumiał się, student wskazał na mnie.- To Polak z Warszawy.Chciałem go przenocować, bo nie miał gdzie spać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]