[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Woda bez śladu pochłonęła samochód z człowiekiem i psem.Oszołomiony Anatol stał bez ruchu pod kroplami zaczynającego padać deszczu.To wszystko trwało moment, choć chłopcu wydawało się, że ciągnie się nieskończenie długo.Na powierzchni rzeki ukazała się najpierw mokra Gipsy, parskająca wodą z nozdrzy, a w ślad za psem wyłonił się i Adam.Gipsy i on otrząsali się z wody w taki sam sposób.Adam podbiegi do Anatola, wziął go na barana i nic mówiąc ani słowa popędził w kierunku zarośli.- Cicho! Siedź! Schowaj się!Anatol nie zdążył jeszcze przyjść do siebie, kiedy od strony szosy dobiegł ich szum motorów.Po kilku minutach przemknął obok nich samochód policyjny.Tym razem jeszcze byli uratowani.Samochód pojechał w kierunku Melun.Anatol zrozumiał wojenny podstęp swego przyjaciela.Deszcz zmył ślady opon i policjanci nie zauważyli zniknięcia samochodu.Trzeba było pomyśleć o śniadaniu.Anatolowi bardzo chciało się jeść.- Siedź, ja zaraz wrócę - przykazał chłopcu Adam i poszedł wzdłuż przybrzeżnych krzaków.Minęła dręcząca godzina, nim Anatol usłyszał gwizd zbliżającego się Adama.Adam niósł dwa króliki, a pod połą płaszcza chował kawałki suchego drewna.Rzucił na ziemię martwe zwierzątka, które zaczęła obwąchiwać Gipsy, i zabrał się do krzesania ognia, pocierając drewienko o drewienko.Jego żelazne ręce pracowały szybko i Anatol poczuł wkrótce zapach spalenizny.Potem ukazał się dymek.Jeszcze kilka rytmicznych silnych ruchów i zapłonął ogień.Anatol z przyjemnością jadł upieczone na ognisku królicze mięso.Naśladując Adama rozrywał je palcami na kawałki.Deszcz przestał padać.Pokazało się słońce i jego promienie osuszyły mokrą odzież uciekinierów.Anatol, zmęczony przeżyciami, słodko usnął.A Adam leżał na ziemi i patrzył w niebo.Nareszcie zamiast martwych białych sufitów, na których nie ma słońca i ptaków, gdzie nie płoną gwiazdy i nie przesuwają się obłoki, widział niebo.Marzył o jak najszybszym spotkaniu z górami.Mimo że to nie jego góry, ale przecież i tak góry.Był szczęśliwy, po raz pierwszy od chwili, kiedy zszedł w doliny, gdzie żyją w ciasnocie i zamieszaniu dziwni ludzie, którzy przedkładają kamienne skrzynki nad wolny przestwór nieba i ziemi.Rozpoczęły się szczęśliwe dni niczym nie krępowanej włóczęgi.W ciągu dnia uciekinierzy chowali się w nadbrzeżnych zaroślach, nocą szli na południowy wschód, gdzie - wedle wskazówek Anatola - były góry.Adam potrafił spać tak czujnie, że w czasie snu słyszał każdy dźwięk.Kiedy dźwięk wydawał się niebezpieczny, uszy śpiącego Adama poruszały się i biały dzikus błyskawicznie się budził.Długo udawało im się uniknąć spotkania z ludźmiJednak los mógł podarować Adamowi tylko kilka takich szczęśliwych dni.Policja, dzięki przesłuchiwaniu mieszkańców owych okolic, szybko odkryła miejsce zatopienia samochodu.Prześladowcy otaczali ukrywających się coraz ciaśniejszym kręgiem.Pewnego ranka musieli ratować się ucieczką na oczach policji.Skryli się w lesie i kilka godzin spędzili na wierzchołku drzewa wśród gęstych gałęzi, skąd mogli obserwować swych wrogów, miotających się między drzewami.Coraz trudniej było zdobywać żywność - żywili się kurami i królikami, które Adam kradł w okolicznych farmach.Adam czuł, że nie uda im się umknąć z upartych łap policji i znowu czeka go niewola.Ta myśl przyprawiała go o drżenie.11.Śmierć AdamaŚwitem szarego dnia Adam wracał do Anatola i Gipsy objuczony młodym barankiem.Nagle zastrzygł uszami.Usłyszał alarmujące szczekanie Gipsy i przerażony krzyk Anatola, wzywającego go na pomoc.Parskając nozdrzami rzucił się ku kępie krzaków rosnących w pobliżu szosy, gdzie zostawił dziecko i psa.Policjanci nieśli do samochodu wyrywającego się i krzyczącego wniebogłosy Anatola.Gipsy zanosiła się szczekaniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]