[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tu kwaterowano przybywających z wizytą naprawdę ważnych Legislatorów – wyjaśniła Rachel.– Potem budynek przejął Urząd Bezpieczeństwa i używa do dokładnie tego samego celu.– Chcesz powiedzieć, że jesteśmy w ubeckim hotelu dla VIP-ów?! – zirytował się Gonzalvez.– Zwariowałaś?– Nie.Mam tu apartament.Mullins popatrzył na nią dziwnie i spytał:– Dlaczego?– A jak myślisz? – Winda stanęła, drzwi otworzyły się, a Rachel dodała: – Nazwijmy to tak: obsługuję jednego z tutejszych oficerów Urzędu Bezpieczeństwa.– A jak mu się zachce wlecieć, to co mamy zrobić? Schować się w szafie? – spytał Mladek.– Nie wleci, bo go nie ma na planecie – uspokoiła ich Rachel.– Poza tym wszyscy wiedzą, po co mu ten apartament, ale nie wiedzą dla kogo.A ponieważ jest zastępcą dowódcy sił UB na całej planecie, nikt nie zaryzykuje wypytywania jego kochanki, jeśli nie ma ochoty skończyć kariery w garnizonie Hadesu albo w innym równie atrakcyjnym miejscu.Poza tym jeśli macie lepszy pomysł na kryjówkę, jestem otwarta na propozycje.Po czym wystawiła głowę na korytarz, rozejrzała się i ruszyła.Po kilku krokach znaleźli się przed drzwiami, które otworzyła kluczem i zamknęła, ledwie znaleźli się wewnątrz.Apartament był duży i przestronny, jako że dwupoziomowy.Korytarz kończył się balkonem, pod którym był salon.Na ścianie znajdowało się sielskie malowidło z rzeką na pierwszym planie.Meble wyglądały na ziemskie antyki i musiały być warte majątek.Charles naturalnie natychmiast zwiedził pokoje, szukając podsłuchu, podglądu i innych elektronicznych pluskiew.Okazało się, że jacuzzi może pomieścić drużynę pijanych Marines, podobnie jak prysznic, a z ciekawostek był jeszcze masaż wodny i kolekcja rozmaitych seksualnych pomocy naukowych, której nie powstydziłby się dobrze zaopatrzony sklep.No i oczywiście drugim pomieszczeniem była sypialnia.– Po co jeszcze masaż wodny? – spytał, wracając do obficie zaopatrzonej kuchni.– Muszę mieć jakieś przyjemności, no nie? – zdziwiła się Rachel, nie przerywając robienia kanapki złożonej z chleba, zieleniny i połowy zawartości butelki oznaczonej trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami.Ledwie to wykwintne danie było gotowe, wpakowała je do ust i oznajmiła:– Bioe pynic.– Poczekaj, bo się udławisz – poradził Gonzalvez.Przez moment przegryzała się przez kanapkę, przełknęła i powiedziała bardziej zrozumiale:– Idę wziąć prysznic.Nikt nie powinien próbować tu wejść, więc jeśli ktoś usłyszy pukanie, niech zawiadomi resztę.Ewakuacja przez okno.– Ustawiłem alarm przy drzwiach – poinformował ją Charles.– Jeżeli nic się nie zmieniło, UB nie sprawdza wysokich częstotliwości mikrofalowych.Chyba że masz inne wiadomości?– Nie mam.Tylko lepiej, żeby nikt go nie odkrył.– Jest samobieżny – uspokoił ją Gonzalvez.– Drugi do prysznica – zgłosił się Mullins, kończąc własną kanapkę z tym samym sosem.– Ostre cholerstwo!– Częstujcie się, czym chcecie.Wracać tu nie zamierzam, a on lubi dobrze zjeść, więc jego strata.I wyszła.– Do jutra powinniśmy mieć spokój – powiedział Charles.– Oczywiście jutro nic nie pójdzie zgodnie z planem, bo nie ma prawa.Ale tym będę się martwił jutro.– Nie sądzę, żeby.? – Mladek uniósł pytająco butelkę wina.– Na zdrowie! – poradził mu Mullins.– Tylko nie skuj się tak, żebyś jutro nie mógł chodzić.– Proszę, proszę.– odezwał się Charles z głębi lodówki.– Może ten ubek to wyjątkowa świnia, ale gust kulinarny ma dobry.Areliański kawior, krewetki w sosie winnym z Nagasaki i kompot z New Provence.– Pożegnalne przyjęcie – uśmiechnął się smutno Mladek.– Dlaczego nie?– Tylko nie przyjmuj za wiele procentów – przypomniał Mullins.– Skazaniec ma prawo do ostatniego posiłku – oznajmił Charles.– Nie żebym ci żałował, ale obżerasz się nieprzyzwoicie.– I co z tego? Wy odlatujecie jutro, ja tak szybko, jak się da – zapewnił go Johnny.– Zobaczymy się, nie ma obawy.– Jasne – mruknął Gonzalvez.– Poza tym nie zamierzam was rano żegnać – dodał Mullins, biorąc kolejnego gryza.– Znikniesz w nocy – domyślił się Mladek.– Tylko nie daj się złapać w okolicy, bo spalisz lokal.– Nie bój żaby – uspokoił go Johnny.– Wyjdę przez okno, ale wolałem was uprzedzić na wszelki wypadek.– I tak bym wiedział – uśmiechnął się Gonzalvez.– W oknie też jest mój alarm.– I bardzo dobrze.– Johnny skończył kanapkę.– Teraz przydałoby się piwo i kilka tych rybich jaj na toście.– To się nazywa kawior, barbarzyńco z Gryphona – obruszył się Charles.– Niech ci będzie.– Mullins otworzył pojemnik z kawiorem, wsadził do środka palec, oblizał go i mlasnął.– To i tak są rybie jaja, nie? Niezłe.Są tu gdzieś chipsy?* * *Johnny otworzył na wszelki wypadek szafę i sprawdził, czy coś z zawartości nie będzie na niego pasować.Ubranie Prola, w którym chodził już kilka dni, było brudne i przepocone – z braku innego mogło jeszcze długo służyć, ale wolałby coś czystszego.Rachel zapytać nie zdążył, bo krzyknęła tylko, że prysznic wolny, i zniknęła w sypialni.Ubrań nie brakowało, ale ubek musiał być znacznie grubszy, bo na Mullinsie ubrania wisiały jak na kołku.Z wyjątkiem jednego.Johnny obejrzał się krytycznie w lustrze, westchnął i rozebrał się.Po czym z nowym przyodziewkiem pod pachą powędrował do łazienki.* * *Po prysznicu i zmianie ubrania Mullins poczuł się nieco bardziej normalnie i wrócił do salonu.Rachel przebrała się w połyskliwie błękitne wdzianko złożone z bluzy i pantalonów rodem z Beowulfa.Materiał był półprzezroczysty i dziwnie reagował na światło – gdy padało nań bezpośrednio, stawał się całkowicie nieprzezroczysty, za to w cieniu albo w migotliwym świetle zmieniał się na prześwitujący.Dzięki temu każde poruszenie powodowało grę odkrytych i zasłoniętych miejsc.Była zupełnie przypadkowa, natomiast zawsze więcej ciała pozostawało zasłonięte, toteż Mullins mimo długiej chwili bacznej obserwacji nie był w stanie stwierdzić, czy Rachel ma majtki, czy nie.Zjawisko było zgoła hipnotyczne i dziwnie pasowało do wieczorowej marynarki i białej koszuli, jakie miał na sobie.– Proszę, jaka śliczna para! – parsknął Gonzalvez.– Tak sobie pomyślałam, że będzie na ciebie dobre.– Rachel uniosła kielich szampana.– Wybrałam je dla Bonza w nadziei, że może się wciśnie, ale okazała się płonna.– Pasować pasuje – przyznał Johnny, poruszając ramionami.– Ale będę w tym wyglądał jak idiota i z daleka będzie mnie widać.Wychodząc, włożę stare ubranie.– Cóż, co racja, to racja – przyznała, podając mu kieliszek.– Za bezproblemową ucieczkę!I uniosła swój.– Za ucieczkę – powtórzył Mullins i ostrożnie spróbował szampana.– Niezły.– Doskonały – poprawił Mladek, jeszcze z mokrymi włosami, ale już z szampanem w dłoni.– Będzie mi brakowało win z New Rochelle.– Tylko się nie rozpłacz.Możesz spróbować musujących win z Copper Ridge, mają doskonały smak – pocieszył go Charles, po czym upił spory łyk i pozwolił, by płyn przetoczył mu się po języku parę razy.– Choć ten jest nieco gorzkawy.– Co proszę?! – oburzył się Mladek.– Wina z New Rochelle są jednymi z najlepszych!– Chyba zostawimy specjalistów – zaproponowała Rachel.– Zdaje się, o ile dobrze pamiętam, że umiesz tańczyć.– Cóż, matka nigdy nie chciała przyznać, że idzie mi nie najgorzej.– Mullins odstawił kieliszek.– Ale mamusia miała dwie lewe nogi do tańca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]