[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten tłusty dureń nie zdołałby dziś ukryć przed królem swojego zdenerwowania.Pojedziesz za nim i jeśli nie dogonisz go na drodze, podążysz do jego włości i pozostaniesz przy nim dopóty, dopóki go nie wezwiemy.Nie spuszczaj go z oka.Trzęsie się ze strachu i może się wygadać.Gotów nawet pobiec do Conana i zdradzić nasze plany w nadziei ocalenia własnej skóry.Idź!Niewolnik skłonił się, ukrywając targającą nim nienawiść i zrobił co mu kazano.Ascalant znów zajął się pucharem.Nad bogato zdobionymi kopułami dachów wstawał świt, czerwony jak krew.Kiedym był wojownikiem, na chwalę bili miw kotły,Lud pod kopyta mego konia sypał pylszczerozłoty;Lecz teraz jestem królem i oto jestPrzyczynaCiosu sztyletem w plecy i zatrutegowina.(„Droga Królów”)2.Komnata była duża i urządzona z przepychem.Na wykładanych boazerią ze słoniowej kości ścianach, wisiały kosztowne gobeliny, na posadzce leżały grube dywany, a wyniosły sufit zdobiły kunsztowne wzory posrebrzanych ornamentacji.Za inkrustowanym złotem sekretarzykiem siedział mężczyzna, którego szerokie bary i spalona słońcem skóra wydawały się dziwnie nie na miejscu w tym ociekającym luksusem wnętrzu.Zdawał się być raczej częścią krainy słońca i wiatru oraz wyniosłych górskich szczytów.Każdy jego ruch zdradzał stalową siłę mięśni doskonale skoordynowanych z bystrym umysłem i refleksem urodzonego wojownika.W jego ruchach nie było cienia sztuczności czy pozy.Albo trwał w bezruchu — nieruchomy jak spiżowy posąg — albo poruszał się, ale nie gwałtownymi zrywami nadmiernie napiętych mięśni, lecz z kocią zwinnością trudną do uchwycenia okiem.Jego szaty były skromne, chociaż z kosztownego materiału.Nie nosił żadnych ozdób ni pierścieni, tylko przetykaną srebrem opaskę przytrzymującą prosto przyciętą grzywę czarnych włosów.Odłożył złoty rylec, którym pracowicie kreślił znaki na woskowanych tabliczkach, podparł brodę pięścią i spojrzał zazdrośnie swoimi płonącymi, niebieskimi oczami na stojącego przed nim człowieka.Mężczyzna ten niezwykle zajęty własnymi sprawami, bo właśnie sznurował swój pozłacany pancerz i pogwizdywał pod nosem — co było dość niekonwencjonalnym zachowaniem jeżeli zważyć, że robił to w obecności króla.— Prospero — rzekł siedzący za stołem — sprawy związane z kierowaniem państwem męczą mnie bardziej niż wszystkie bitwy jakie stoczyłem razem wzięte.— Takie są zasady gry, Conanie — odparł ciemnowłosy książę Poitain.— Jesteś królem — musisz grać swoją rolę.— Wolałbym pojechać z tobą do Nemedii — rzekł z zawiścią Cymmerianin.— Wydaje się, że minęły wieki od kiedy ostatni raz siedziałem na koniu.Jednak Publiusz mówi, że sprawy państwowe wymagają mojej obecności w stolicy.Niech go diabli!— Kiedy obalałem starą dynastię — ciągnął po chwili z niedbałą poufałością na jaką pozwalał sobie tylko w rozmowach z Prosperem — wydawało mi się to dość łatwe.Spoglądając teraz wstecz, widzę długą drogę, którą przebyłem: te wszystkie dni znoju i udręki, intryg i zabijania zdają się snem.Jednak nie dośniłem go do końca, Prospero.Kiedy król Numedides legł martwy u mych stóp, i zerwawszy koronę z jego okrwawionych skroni założyłem ją na własne, osiągnąłem granicę, poza którą nie wychodziłem w swoich snach.Byłem przygotowany by założyć koronę, ale nie na to, aby ją nosić.Za dawnych dobrych dni pragnąłem jedynie dobrego konia i ostrego miecza w garści.Wszystko wydawało mi się proste.Dziś nic nie jest proste, a mój miecz jest bezużyteczny…— Kiedy obalałem Numedidesa byłem Wyzwolicielem — teraz plują na mój widok.W świątyni Mitry postawili posąg tego wieprza, a lud wznosi przed nim żałobne pienia — hymny ku czci świętego męża zamordowanego przez krwawego barbarzyńcę.Gdy jako najemnik wiodłem jej armie do zwycięstwa, Aquilonia zapominała o tym, że jestem cudzoziemcem, ale teraz nie może mi tego wybaczyć.Teraz przychodzą do świątyni Mitry aby palić kadzidła Numedidesowi ludzie, którym jego kaci ucinali ręce i wyłupiali oczy; ludzie, którym synowie zgnili w jego lochach, których żony i córki zawleczono do jego seraju.Niewdzięczni durnie!— W znacznej mierze jest za to odpowiedzialny Rinaldo — odparł Prospero, zaciskając pas o jeszcze jedną dziurkę.— Śpiewa pieśni, które doprowadzają ludzi do szaleństwa.Powieś go w błazeńskim stroju na najwyższej wieży w mieście.Niech układa rymy dla sępów.Conan potrząsnął swoją lwią grzywą.— Nie, Prospero, nie mogę tego zrobić.Wielki poeta jest czymś więcej niż największy król.Jego pieśni są potężniejsze od mojego berła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl