[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochorowałam się jak nigdy w życiu.Nie mogłam powstrzymać fal koszmarnych wymiotów, a ponieważ Gareth podtrzymywał mi głowę, rozpaczliwie płakałam z upokorzenia.- Zostaw mnie - łkałam.- Daj mi umrzeć w spokoju.Gussie i Jeremy zaraz wrócą.Proszę, zatrzymaj ich gdzieś.- Pojawią się dopiero za parę godzin - spojrzał na zegarek.- Czy mogę się napić wody?- Jeszcze nie teraz, bo znów ci się zrobi niedobrze.Musisz to jakoś przetrwać.Spojrzałam na wielki biały księżyc i gorzko się roześmiałam.- Jakaż romantyczna noc, prawda?W korytarzu nogi się pode mną ugięły, więc Gareth wziął mnie na ręce, zaniósł do kabiny i położył na koi delikatnie jak dziecko.Podał mi kilka tabletek.- Pomogą ci usnąć.- Doprawdy nie planowałam dziś w nocy spotkania z Jeremym na pokładzie.Wstrząsały mną gwałtowne dreszcze.- Przepraszam - kręciłam głową po poduszce - tak mi okropnie przykro.- Nie ruszaj się.Lekarstwo zaraz zacznie działać.- Nie odchodź - szepnęłam, gdy wstał i podszedł do drzwi.Kiedy spojrzał na mnie, jego twarz była zupełnie pozbawiona wyrazu: ani satysfakcji, ani kpiny czy choćby cienia litości.- Idę po koce.Nie chcę, żebyś się przeziębiła.Ten nagły objaw troski, pierwszy, jaki dotychczas mi okazał, pobudził mnie do płaczu.Gdy wrócił z dwoma pledami, znów zaczęło mi się kręcić w głowie.Pachniały pleśnią i kiedy patrzyłam, jak mnie otulają jego mocne ręce porośnięte ciemnymi włosami, nagle zamarzyłam, by znaleźć się w jego ramionach, by te właśnie dłonie gładziły mnie, pieściły, jakbym znów była dzieckiem.W ułamku sekundy zobaczyłam go jako ojca, do którego tęskniłam całe życie - surowego, ale kochającego i troskliwego.Kogoś, kto powstrzymałby mnie, gdybym chciała posunąć się zbyt daleko, kto zganiłby, kiedy coś zbroiłabym, ale ucieszyłby się, jeśli byłabym dobra.- Śpiąca? - zapytał.Potaknęłam.- Grzeczna dziewczynka.Jutro rano obudzisz się jak nowo narodzona.- Przepraszam, że ci popsułam imprezę.- Nie ma sprawy.Ci Hamiltonowie to mili ludzie.Powinnaś zadawać się z im podobnymi, bo mają właściwą hierarchię wartości.- Jak ich poznałeś?Zaczął mi opowiadać, ale gubiłam wątek i głos o miękkim walijskim akcencie przeplatał się z pluskiem wody obijającej się o burtę; powoli zapadałam w niebyt.Rozdział 12Obudziłam się rano przytłoczona poczuciem wstydu.W przeszłości upicie się kwitowałam wzruszeniem ramion, jako część przedstawienia pod tytułem „Octavia Brennen”.Teraz aż się zwijałam na samą myśl o wczorajszym cyrku: pokazałam się ludziom niemal naga, zachowywałam wyzywająco, nadużyłam gościnności; potem upokorzenie, jakie przeżyłam, gdy Gareth przełożył mnie przez kolano i - najgorsze ze wszystkiego - kiedy przy nim wymiotowałam i musiał mnie kłaść do łóżka.O Boże, jęczałam w rozpaczy, gdy powoli docierały do mnie wydarzenia wieczoru, jak mu spojrzę w oczy? Pomyślałam o wymknięciu się cichcem z łodzi i nagle uświadomiłam sobie, że może go już więcej nie zobaczę.Jakby nagły ból przeszył mi serce.O nie, szepnęłam przerażona, to niemożliwe.Przecież nie mogłam nienawidzić kogoś tak namiętnie i niespodzianie odkryć, że w jedną noc nienawiść przerodziła się w coś zupełnie innego, podejrzanie przypominającego miłość.Przecież nie mogłam go kochać.Nie cierpiał mnie i uważał za największą dziwkę świata.Nie dość tego - gdybyśmy poznali się wczoraj, mogłabym odstawić parę sztuczek, zwalić z nóg urodą, omotać udając delikatną i słodką; to przecież umiałam doskonale.Niestety, na te chwyty było już za późno.Widział, jak bezwstydnie uwodziłam Jeremy’ego, wiedział tyle okropnych rzeczy o mnie, że nie miałam na co liczyć.Klasyczna sytuacja: nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.W końcu zwlokłam się z łóżka.W głowie eksplodowały pociski, ogarniały mnie fale mdłości.Spojrzałam w lustro: twarz w kolorze popiołu, wczorajszy makijaż rozmazany łzami, w ustach gorycz.Pokuśtykałam do koszmarnego kibla, gdzie jechało moczem, i znów zrobiło mi się niedobrze.Nawet mycie zębów było męką.Jakoś się ubrałam i poczołgałam do kuchni, w której na domiar nieszczęścia Gussie smażyła rybę.- Cześć - powitała mnie.- Wczoraj tak nagle zniknęłaś.Gareth powiedział, że ci się zrobiło słabo z gorąca i odprowadził cię do domu.Nie jesteś w ciąży albo coś równie okropnego?Uśmiechnęłam się blado i przecząco pokręciłam głową.Przynajmniej o to nie musiałam się martwić.- A co kombinowaliście przez resztę wieczoru?- Nic specjalnego.Długo tańczyliśmy na trawniku przy świetle księżyca; to było bardzo romantyczne.Potem przyszła Lorna i wypiliśmy strzemiennego na łodzi.Spałaś jak suseł.Gareth odprowadził ją do domu.Nie słyszeliśmy, kiedy wrócił.Oblałam się zimnym potem.Ogarnęła mnie szalona zazdrość, gdy wyobraziłam sobie Garetha i Lornę idących wolno wśród upajających woni letniego wieczoru, przez łąki zalane światłem księżyca.Zapach ryby jeszcze mnie dobijał.Nagle zobaczyłam, że ktoś schodzi do kuchni.- Idę na pokład! - zawołałam w panice i przez kabinę, a potem salonik umknęłam na zalany słońcem najdalszy kraniec łodzi.Usiadłam, obejmując kolana ramionami, i patrzyłam na przeciwległy brzeg.Szczur wodny wychynął ze swojej norki, zerknął błyszczącymi ślepkami i natychmiast czmychnął.Szczęśliwe stworzenie, pomyślałam, szkoda, że ja nie mam takiego schronienia.Dzikie róże, tak piękne wczoraj, a dziś zwarzone upałem, wisiały smętnie jak tania i krzykliwa dekoracja nazajutrz po balu.Posłyszałam kroki za plecami i serce zabiło mi gwałtownie.Aż się zdziwiłam, że tak bardzo rozczarował mnie widok Jeremy’ego.- Cześć - powitał mnie obrażonym tonem i usiadł obok.- Czujesz się lepiej?- Tak, dziękuję za pamięć.- Szczęściarz z tego Garetha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]