[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie spuszczajcie statku z oka.I następnym razem przynieście jakieś dane naukowe, bo przydałaby się jakaś odmiana.* * *NAUKOWCY ZE STANFORDTWIERDZĄ, ŻE OBCE POLE MOŻEBYĆ FORMĄ KONDENSATUBOSEGO-EINSTEINALAUREAT NAGRODY NOBLA WYKPIŁOPINIĘ NAUKOWCÓW ZE STANFORDSĄD STANU MINNESOTA ODRZUCAPOZEW W SPRAWIE DOMNIEMANEGOSKAŻENIA WODY W POBLIŻUOBCEGO OBIEKTUNAUKOWIEC Z FRANCJITWIERDZI, ŻE PRZEZ KOSMICZNĄTARCZĘ MOGĄ PRZENIKAĆNIEWYKRYTE PROMIENIEKOSMICZNEKOSZULKI Z RYSUNKIEMPRZEDSTAWIAJĄCYM KOSMICZNYOBIEKT ZOSTAŁY UZNANE ZAOBSCENICZNE PRZEZ RADĘTURYSTYCZNĄ I USUNIĘTE ZESTOISKFIASKO KOSZTOWNEGOEKSPERYMENTU:KOSMICZNA TARCZA ODBIJASTRUMIEŃ NEUTRINKongres ma ocenić procedurę finansowanianauki na podstawie recenzjiKOBIETA W STANIE HIPNOZYTWIERDZI, ŻE SŁYSZY GŁOSYDOBIEGAJĄCE Z KOSMICZNEGOOBIEKTU- NAUKOWCY Z UNIWERSYTETUSTANOWEGO W KENT BADAJĄPROBLEMPREZYDENT PRZEGRYWA WYBORYNAJBARDZIEJ NIEKORZYSTNYMSTOSUNKIEM GŁOSÓW W HISTORII„OJCEM MOICH BLIŹNIAKÓW JESTKOSMICZNY OBIEKT”, TWIERDZICÓRKA SENATORA, KTÓRA NIEZEZWALA NA PRZEPROWADZENIEBADAŃ DNABadania opinii publicznej wykazały,że 46% Amerykanów jej wierzy* * *Jim Cowell, pełen pogardy dla córki senatora, był zmuszony przyznać, że czekał przez całe życie na dowód na prawdziwość jego własnego irracjonalnego przekonania.I nigdy go nie otrzymał.–Jeszcze kawałek, tato – rzekła Barbara.– Wszystko w porządku?Cowell pokiwał głową, siedząc na swoim wózku inwalidzkim, i zwolnił, by zrównać się prędkością z córką, której ostatnio często zdarzało się zasapać.Nie zaszkodziłoby jej, gdyby trochę schudła.Na przestrzeni lat nauczył się o tym nie wspominać.Przed nimi z mgły wyłonił się ostatni posterunek.Znudzony żołnierz wychylił się z niskiego okienka.Poświata holoekranu padała na jego twarz.–Tak?–Mamy zezwolenie na zbliżenie się do obiektu – rzekł Cowell.Nigdy nie określał statku inaczej, nie zwracając uwagi na wszystkie nazwy, jakie nadała mu brukowa prasa.Obcy Najeźdźca.Kosmiczna Porażka.Wielkie Milczące Jajo.–Proszę podejść w celu przeprowadzenia skanowania siatkówki – odezwał się żołnierz.Cowell podtoczył się na wózku i pochylił bliżej.–W porządku, może pan przejść.Pani? Dziękuję, proszę przechodzić.Żołnierz cofnął głowę, a ekran wydał skomplikowany odgłos, charakterystyczny dla najnowszej hologry.–Gdyby on tylko znał wartość tego, co pilnuje! – mruknęła Barbara.–Ależ zna – odparł Cowell.Tak naprawdę wcale nie miał ochoty z nią rozmawiać.Kochał ją, ale wolałby przyjeżdżać tu sam.Albo z Sharon, kiedy jeszcze żyła.Barbara obawiała się jednak, że w sąsiedztwie obiektu Cowell może doznać ostatniego ataku i oczywiście mogło to nastąpić.Oboje wiedzieli, że jego koniec jest bliski.Przyjeżdżanie z Detroit było wszystkim, co Cowellowi zostało.Potoczył się brukowaną ścieżką.Po obu stronach rozciągało się jesienne rżysko posrebrzone szronem.Byli już bardzo blisko obiektu, gdy wyłonił się z mgły.–Och, w rzeczywistości wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciach – zaczęła paplać Barbara.– Nawet na hologramach.Jest o wiele mniejszy, ale bardziej błyszczący Nigdy mi nie mówiłeś, że tak błyszczy, tato, pewnie to, z czego jest zrobiony nie rdzewieje.Albo nie, no pewnie, powietrze nie zbliża się do niego na tyle, żeby zaczął rdzewieć, jasne, to pole uniemożliwia utlenianie, i nigdy nie ustalono, z czego jest wykonany, prawda, choć pamiętam, że czytałam taki artykuł spekulacyjny, w którym…Cowell robił co mógł, żeby jej nie słuchać.Podjechał wózkiem tak blisko, że mógł dotknąć tarczy Nadal nic, żadnego mrowienia, buczenia, ruchu.Zupełnie nic.Pierwsze spotkanie powróciło do niego z mnóstwem wyrazistych szczegółów.Zmęczenie, napięcie, grzechot kukurydzy smagniętej niewidzianym wiatrem.Ciepły styropianowy kubek z kawą w dłoni Cowella, przyniesiony przez Hansa Kleinschmidta.Krzyk Ann Pettie: „Ląduje tutaj! Uciekajmy!” Doświadczone przez Cowella dziwne osobiste uczucie czegoś nieuniknionego.„Oczywiście.Nie pozwolą, żebym to przegapił”.Cóż, pozwolili.Cały świat przegapił to, czym miał być ten obiekt, co miał robić, czy co przedstawiać.Hans już od dawna nie żył.Ann miała chorobę Alzheimera i przebywała w domu opieki.„Cześć, statek”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]