[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fernanda nie liczy³a siê z tym zdradzieckim chwytem tego nieodwracalnegoprzeznaczenia.Dziecko by³o jakby nawrotem wstydu, który w swoim mniemaniuwygna³a z domu na zawsze.Ledwie zd¹¿ono wynieœæ Mauricia Babilony zprzetr¹conym krêgos³upem, Fernanda obmyœli³a a¿ do najdrobniej szych szczegó³Ã³wplan, który mia³ zatrzeæ wszelkie œlady hañby.Nie mówi¹c nic mê¿owi, nazajutrzprzygotowa³a siê do podró¿y.W³o¿y³a do walizeczki trzy zmiany bielizny,których mog³a potrzebowaæ jej córka, i posz³a po ¹ do sypialni na pó³ godzinyprzed odejœciem poci¹gu.- ChodŸmy, Renato - powiedzia³a.Nie udzieli³a jej¿adnych wyjaœnieñ.Meme zreszt¹ ani tego nie oczekiwa³a, ani prosi³a.Nie tylkonie wiedzia³a, dok¹d j»da, ale by³o jej wszystko jedno, choæby mieli j¹ zawieŸædo neŸni.Nie odezwa³a siê ani s³owem i nie mia³a tego zrobiæ do koñca ¿ycia odchwili, gdy us³ysza³a strza³ na ty³ach domu a podwórzem i ryk bólu MauriciaBabilonii.Kiedy matka kaza³a jej wyjœæ z sypialni, nie uczesa³a siê i nieobmy³a twarzy i wsiad³a do wagonu jak lunatyczka, nie widz¹c nawet witychmotyli, które jeszcze jej towarzyszy³y.Fernanda nie dowiedzia³a siê nigdy inie zada³a sobie trudu, by siê dowiedzieæ, czy to kamienne milczenie by³opostanowieniem woli, czy jej córka oniemia³a pod wp³ywem tragedii.Meme prawienie zdawa³a sobie sprawy z podró¿y przez dawn¹ zaczarowana krainê.Niewidzia³a bia³ych domów cudzoziemców ani ich ogrodów, wyja³owionych przez kurz ispiekotê, ani kobiet w szortach i koszulach w paski, graj¹cych w karty narankach.Nie widzia³a na zakurzonych drogach wozów zaprzê¿onych w wo³y iza³adowanych narêczami bananów.Nie widzia³a dziewcz¹t, które skaka³y jak rybyw przezroczystych rzekach, by zostawiæ pasa¿erom poci¹gu gorycz za uciekaj¹cymobrazem ich wspania³ych cia³, ani ró¿nobarwnych i nêdznych barakówrobotniczych, gdzie fruwa³y ¿Ã³³te motyle Mauricia Babilonii, a na gankach by³ydzieci zielone i wychud³e, siedz¹ce na nocnikach i ciê¿arne kobietywykrzykuj¹ce obelgi za przeje¿d¿aj¹cym poci¹giem.Te przelotne wizje, któresprawia³y jej tyle radoœci, kiedy wraca³a na wakacje ze szko³y, nie poruszy³y¿adnej tkanki w jej sercu.Nie spojrza³a przez okno nawet wtedy, gdy skoñczy³asiê gor¹ca wilgoæ plantacji i poci¹g wyjecha³ na czerwon¹ od maków równinê,gdzie jeszcze sta³ zwêglony szkielet karaweli hiszpañskiej, i ukaza³o siê nagleto samo przezroczyste powietrze i to samo spienione morze, gdzie prawie sto lattemu rozwia³y siê z³udzenia Josego Arcadia Buendii.O pi¹tej po po³udniu, gdy dojecha³y do koñcowej stacji moczarów, wysiad³a zpoci¹gu, bo to samo zrobi³a przedtem Fernanda.Wsiad³y do doro¿ki, którawygl¹da³a jak olbrzymi nietoperz, zaprzê¿onej w jednego astmatycznego konia, iprzejecha³y przez wyludnione miasto, gdzie na ulicach, nieskoñczenie d³ugich iprze¿artych saletr¹, rozbrzmiewa³y æwiczone na fortepianie gamy, takie same,jakich s³ucha³a Fernanda w godzinie sjest swojej m³odoœci.Potem wsiad³y nastatek rzeczny, którego drewniane ko³o sprawia³o piekielny ha³as i któregozardzewia³a blacha zia³a ogniem jak otwór pieca.Meme zamknê³a siê w kabinie.Dwa razy dziennie Fernanda stawia³a jej talerz przy ³Ã³¿ku i dwa razy dzienniezabiera³a go nietkniêty nie dlatego, by Meme postanowi³a zamorzyæ siê g³odem,ale dlatego, ¿e sam zapach jedzenia wywo³ywa³ w niej md³oœci i ¿o³¹dek nieprzyjmowa³ nawet czystej wody.Ona sama nie wiedzia³a wtedy, ¿e jej p³odnoœæzadrwi³a sobie z gorczycznych naparów, tak jak Fernanda, która dowiedzia³a siêo tym dopiero w rok póŸniej, kiedy przyniesiono jej dziecko.W dusznej kajucie,udrêczona wibracj¹ blaszanych œcian i nieznoœn¹ woni¹ gnij¹cej wody, m¹conejprzez drewniane ko³o, Meme straci³a rachubê dni.Minê³o wiele czasu, odk¹dwidzia³a ostatniego ¿Ã³³tego motyli gin¹cego w œmig³ach wentylatora i przyjê³ajako nieodwracaln¹ prawdê, ¿e Mauricio Babilonia nie ¿yje.Mimo to nie podda³asiê rezygnacji.Nie przesta³a myœleæ o nim podczas uci¹¿liwej podró¿y nagrzbiecie mu³a przez z³udn¹ pustyniê, gdzie niegdyœ zab³¹dzi³ Aureliano Drugiszukaj¹c najpiêkniejszej z kobiet tego œwiata, ani wtedy, gdy œcie¿kami Indianprzeprawia³y siê przez góry i dotar³y do ponurego miasta, w którego kamiennychzau³kach dŸwiêcza³o echo dzwonów ¿a³obnych z trzydziestu dwóch koœcio³Ã³w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]