[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By siê przed tym obroniæ, on i Rune wypracowali sobiew³asny ¿argon, opieraj¹cy siê na wisielczym humorze.By³o to znacznie lepsze ni¿ p³acz czy rezygnacja.O dziwo, zdo³ali przetrwaæ zimê.A wiosn¹ wydarzy-³o siê coœ.Do obozu czêsto przyje¿d¿a³y inspekcje, ale nie po to,by zorientowaæ siê, jak traktowani s¹ wiêŸniowie, o, nie!Wysocy rang¹ oficerowie pragnêli obejrzeæ nowoczesneurz¹dzenia, laboratorium i nowe porz¹dka w dziedziinieadministracji.Jonathan i Rune w d³ugim szeregu wiêŸniów masze-ruj¹cych do miejsca pracy przypadkiem znaleŸli siê nadziedziñcu, na którym sta³y akurat eleganckie czarneauta, a wokó³ nich krêcili siê wyprostowani jak strunyoficerowie w czapkach z daszkiem i wypolerawanych dopo³ysku oficerkach.Jonathana nagle przeszed³ dreszcz, a Rune stan¹³w miejscu.Jeden z eleganckich mê¿czyzn spojrza³ na Jonathanai wskaza³ go szpicrut¹.- Ten tam! - razkaza³ tonem nie znosz¹cym sprzeci-wu.- PrzyprowadŸcie go tutaj!Jonathan nie móg³ tego zrozumieæ.Choæ w barakunie mieli ¿adnego lusterka, zdawa³ sobie sprawê, jakstrasznie wygl¹da.W³osy straci³y kolor i po³ysk, twarzmia³ szarozielon¹ z g³odu i wycieñczenia, by³ wy-chudzony tak, ¿e spodnie bez szelek nie trzyma³y mu siêna biodrach.By³ brudny, cia³o pokrywa³y j¹trz¹ce siêrany, w¹tpi³, by poznali go teraz rodzice.Stra¿niey popchnêli go w stronê mê¿czyzny w lodo-watym nordyckim typie.By³ nawet doœæ przystojny,szczup³y, o w¹skiej twarzy.Ale w spojrzeniu tegocz³owieka nie da³o siê dojrzeæ ani odrobiny dobroci.Jonathan k¹tem oka dostrzeg³, ¿e Rune tak¿e stan¹³w pobli¿u.Nie, odejdŸ st¹d, chcia³ powiedzieæ, niemog¹ zabraæ i ciebie, dobrze wiesz, ¿e ciê nie oszczê-dz¹.Pytanie, czy oszczêdz¹ Jonathana.Wcale siê na to niezanosi³o.- Jak siê nazywasz? - spyta³ cz³owiek o lodowatychoczach.- Jonathan Volden.- Norweg?- Tak.Inny oficer natychmiast go pouczy³:- Masz odpowiadaæ: Tak, panie protektorze.Jonathan powtórzy³ bez odrobiny entuzjazmu.- Nazwisko ojca?- Vetle Volden.Pogardliwy uœmiech wykrzywi³ w¹skie wargi protek-tora.Uzna³ najwidoczniej, ¿e nie ma siê co chwaliæ takimnazwiskiem.Oficerowie rozprawiali o czymœ przez chwilê, poczym do Jonathana zwróci³ siê komendant obozu:- Na ¿¹danie protektora Heydricha zostaniesz prze-niesiony do obozu w Czechos³owacji.- Ale.ale dlaczego? - Jonathan nie móg³ siêpowstrzymaæ przed wyra¿eniem zdumienia.By³ zdezo-rientowany, niczego nie rozumia³.Protektor wbi³ w niego wzrok.I nagle Jonathan poczu³, ¿e gwa³towny dreszczprzeszy³ jego cia³o.Nie doœæ ¿e od tego cz³owieka bi³lodowaty ch³Ã³d, to jeszcze ch³opak dostrzeg³ w jegooczach coœ, co wstrz¹snê³o nim i przerazi³o do szpikukoœci.Coœ.Nie, nie potrafi³ tego nazwaæ.Mia³ jedynie wra¿enie,¿e zagra¿a mu najwiêksze niebezpieczeñstwo, któredotknie nie tylko jego samego, ale zatoczy przy tymszerokie krêgi.Poczu³, ¿e chwieje siê na nogach, bliski by³ utratyprzytomnoœci.Rune wyst¹pi³ naprzód.- Panie protektorze, ten ch³opak jest powa¿nie cho-ry, a ja jako jedyny potrafiê opanowaæ jego chorobê.Proszê mi pozwoliæ jechaæ wraz z nim!Nie, Rune, nie! Czy nie rozumiesz, jak bardzo jest toniebezpieczne?Heydrich powoli przeniós³ wzrok na Runego.Nazistacofn¹³ siê, w jego oczach da³o siê wyczytaæ obrzydzenie.- Zastrzeliæ go! - rozkaza³ swoim ludziom.- Nie! - krzykn¹³ Jonathan, rzucaj¹c siê, by zas³oniæRunego.Stra¿nicy oderwali go od przyjaciela.- Zastrzeliæ tê pokrakê! - wy³ Heydrich.- Nie! - po raz drugi zawo³a³ Jonathan.Brutalnie wci¹gniêto go na platformê jednej z ciê¿aró-wek.W tej samej chwili rozleg³ siê huk wystrza³u, omalnie popêka³y mu bêbenki, tak by³ blisko.Zrozpaczonyodwróci³ g³owê, ale jeden ze stra¿ników z³apa³ go zakark i przycisn¹³ do pod³ogi.Jonathan k¹tem oka zdo³a³ jednak dostrzec przyjacie-la akurat w momencie, gdy ugodzi³a go kula.I wtedyw Jonathanie tak¿e coœ umar³o.W ³agodnej duszy ch³opca, obdarzonej poczuciemhumoru i mi³oœci¹ do wszystkich ¿ywych istot, zap³onê³az ogromn¹ bezlitosn¹ si³¹ nienawiœæ.Ale o tym jego przeœladowcy nie wiedzieli.Jonathana zawieziono do obozu na terenie "Protekto-ratu Czech i Moraw", jak Niemcy nazywali zajêty obszarCzechos³owacji.Zauwa¿y³, ¿e stra¿nicy odnosz¹ siê doniego niepewnie, ze zdziwieniem, jakby i oni nie moglizrozumieæ, dlaczego Heydrich za¿¹da³ jego przeniesienia.Ten obóz nawet w porównaniu z okrucieñstwempanuj¹cym w Sachsenhausen okaza³ siê o wiele gorszy.Znajdowa³ siê na terenie okupowanym i wszyscy, którzyw nim przebywali, byli traktowani jak wrogowie Nie-miec.Przede wszystkim jednak by³ to obóz zag³ady, tuludzi mordowano.Los ten spotyka³ w pierwszej kolej-noœci czeskich ¯ydów.Z pocz¹tku Jonathan tylko pl¹ta³ siê po obozie,wykonuj¹c rozmaite polecenia stra¿ników, potem jed-nak do obozu zawita³ sam Heydrich.Przez godzinê sta³ obserwuj¹c Jonathana pal¹cego œmieciprzy baraku, w którym gromadzono ubrania zmar³ych.PalceHeydricha wybija³y powolny rytm na uchwycie szpicruty.Adiutant przygl¹da³ mu siê zaskoczony [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl