[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak to siê mog³o staæ?Mia³o obyæ siê bez trupów!- Zaatakowa³a nas - mrukn¹³ czarodziej, opuszczaj¹c g³owê.- Gdy wyprowadzanoVilgefortza, rzuci³a siê na nas.Powsta³o zamieszanie.Sam nie wiem, w jakispo­sób.To jej w³asny sztylet.- Zakryjcie jej twarz! - Sabrina odwróci³a siê gwa³townie.Zobaczy³a Geralta,jej drapie¿ne oczy zalœni³y jak antracyty.- Sk¹d ten siê tu wzi¹³?Triss poderwa³a siê b³yskawicznie, przypad³a do wiedŸmina.Geralt ujrza³ tu¿przed twarz¹ jej d³oñ.Potem zo­baczy³ b³ysk i ³agodnie pogr¹¿y³ siê wciemnoœci.Poczu³ rêkê na ko³nierzu i gwa³towne szarpniêcie.- Trzymajcie go, bo upadnie - g³os Triss by³ nienatu­ralny, brzmia³ w nimudawany gniew.Szarpnê³a nim po­nownie, tak by na moment znalaz³ siê tu¿ przyniej.- Wybacz - us³ysza³ jej prêdki szept.- Musia³am.Ludzie Dijkstry przytrzymali go.Poruszy³ g³ow¹.Przestawia³ siê na inne zmys³y.W ko­rytarzach panowa³ ruch,powietrze falowa³o, nios³o zapa­chy.I g³osy.Sabrina Glevissig klê³a, Trissmitygowa³a j¹.Œmierdz¹cy koszarami Redañczycy wlekli po pod³odze bezw³adnecia³o szepcz¹ce jedwabiem sukni.Krew.Za­pach krwi.I zapach ozonu.Zapachmagii.Podniesione g³osy.Kroki, nerwowy stukot obcasów.- Pospieszcie siê! To wszystko zbyt d³ugo siê ci¹gnie! Powinniœmy ju¿ byæ wGarstangu! Filippa Eilhart.Zdenerwowana.- Sabrina, znajdŸ prêdko Marti Sodergren.Jeœli bê­dzie trzeba, wyci¹gnij j¹ z³Ã³¿ka.Z Gedymdeithem jest Ÿle.To chyba zawa³.Niech Marti siê nim zajmie.Alenie mów niczego, ani jej, ani temu, z którym œpi.Triss, od­szukaj i sprowadŸdo Garstangu Dorreggraya, Drithelma i Carduina.- Po co?- Reprezentuj¹ królów.Niech Ethain i Esterad bêd¹ poinformowani o naszej akcjii o jej skutkach.Zaprowa­dzisz ich.Triss, masz na rêku krew! Kto?- Lydia.- Jasna cholera.Kiedy? Jak?- Czy to wa¿ne jak? - zimny, spokojny g³os.Tissaia de Vries.Szelest sukni.Tissaia by³a w sukni balowej.Nie w rebelianckim uniformie.Geralt nadstawi³uszu, ale nie s³ysza³ dzwonienia kajdan z dwimerytu.- Udajesz przejêt¹? - Powtórzy³a Tissaia.- Zmartwiona? Gdy organizuje siêrewolty, gdy sprowadza siê noc¹ uzbrojonych zbirów, trzeba Uczyæ siê zofiarami.Lydia nie ¿yje, Hen Gedymdeith umiera.Widzia³am przed chwil¹ Artaudaze zmasakrowan¹ twarz¹.Ile jeszcze bêdzie ofiar, Filippo Eilhart?- Nie wiem - odpowiedzia³a twardo Filippa.- Ale nie cofnê siê.- Oczywiœcie.Ty nie cofasz siê przed niczym.Powietrze drgnê³o, obcasy stuknê³y o posadzkê w zna­jomym rytmie.Filippa sz³aku niemu.Zapamiêta³ nerwo­wy rytm jej kroków, gdy wczoraj razem szli przezsalê Aretuzy, by uraczyæ siê kawiorem.Zapamiêta³ zapach cy­namonu i nardu.Teraz ten zapach miesza³ siê z zapa­chem sody.Geralt wyklucza³ swój udzia³ wjakimkolwiek przewrocie czy puczu, ale zastanowi³ siê, czy uczestnicz¹cpomyœla³by o uprzednim wyczyszczeniu zêbów.- On ciê nie widzi, Fil - powiedzia³ pozornie ospale Dijkstra.- Niczego niewidzi i niczego nie widzia³.Ta z piêknymi w³osami oœlepi³a go.S³ysza³ oddech Filippy i czu³ ka¿dy jej ruch, ale nie­zdarnie poruszy³ g³ow¹,udaj¹c bezradnoœæ.Czarodziejka nie da³a siê nabraæ.- Nie udawaj, Geralt.Triss zaæmi³a ci oczy, ale wszak­¿e nie odebra³a rozumu.Jakim cudem siê tu znalaz³eœ?- Wpad³em.Gdzie jest Yennefer?- B³ogos³awieni ci, którzy nie wiedz¹ - w g³osie Filip­py nie by³o drwiny.-Albowiem d³u¿ej po¿yj¹.B¹dŸ wdziêczny Triss.To by³o miêkkie zaklêcie, zaæmawkrótce minie.A ty nie widzia³eœ tego, czego nie wolno ci by³o zo­baczyæ.Pilnuj go, Dijkstra.Zaraz wrócê.Znowu poruszenie.G³osy.DŸwiêczny sopran Keiry Metz, nosowy bas Radcliffe'a.Stuk redañskich buciorów.I podniesiony g³os Tissai de Vries.- Puœæcie j¹! Jak mogliœcie? Jak mogliœcie jej to zrobiæ?- To zdrajczyni! - nosowo, Radcliffe.- Nigdy w to nie uwierzê!- Krew nie woda - zimno, Filippa Eilhart.- A cesarz Emhyr obieca³ elfomwolnoœæ.I w³asne, niezale¿ne pañ­stwo.Tu, na tych ziemiach.Oczywiœcie, powyr¿niêciu lu­dzi.I to wystarczy³o, by natychmiast nas zdradzi³a.- Odpowiedz! - Tissaia de Vries, z emocj¹.- Odpo­wiedz jej, Enid!- Odpowiedz, Francesca.Brzêk kajdan z dwimerytu.I œpiewny elfi akcent Franceski Findabair, Stokrotkiz Dolin, najpiêkniejszej kobiety œwiata.- Va vort a me, Dh'oine.N'aen te a dice'n.- Czy to ci wystarczy, Tissaia? - g³os Filippy, jak szcze­kniêcie.- Czy terazmi wierzysz? Ty, ja, my wszyscy je­steœmy i zawsze byliœmy dla niej Dh'oine,ludŸmi, którym ona, Aen Seidhe, nie ma nic do powiedzenia.A ty, Fercart? Cotobie przyrzekli Vilgefortz i Emhyr, ¿e zdecydo­wa³eœ siê zdradziæ?- IdŸ do diab³a, zboczona gamratko.Geralt wstrzyma³ oddech, ale nie dobieg³ go odg³os ka­stetu zderzaj¹cego siê zeszczêk¹.Filippa by³a bardziej opanowana od Keiry.Albo nie mia³a kastetu.- Radcliffe, zabierz zdrajców do Garstangu! Detmold, podaj ramiê arcymistrzynide Vries.IdŸcie.Ja zaraz do³¹czê.Kroki.Zapach cynamonu i nardu.- Dijkstra.- Jestem, Fil.- Twoi podkomendni nie s¹ tu ju¿ potrzebni.Niech wracaj¹ do Loxii.- Czy aby na pewno.- Do Loxii, Dijkstra!- Rozkaz, mi³oœciwa pani - w g³osie szpiega zabrzmia­³o szyderstwo.-Pacho³kowie odejd¹, zrobili, co do nich nale¿a³o.Teraz to jest ju¿ wy³¹czniesprawa czarodziejów.A zatem i ja nie mieszkaj¹c schodzê z piêknych oczuwa­szej wysokoœci.Podziêkowañ za pomoc i wspó³udzia³ w puczu nie oczekiwa³em,ale pewien jestem, ¿e wasza wy­sokoœæ zachowa mnie we wdziêcznej pamiêci.- Wybacz, Sigismund.Dziêkujê ci za pomoc.- Nie ma za co, ca³a przyjemnoœæ po mojej stronie.Hej, Voymir, zbierz ludzi.Piêciu zostaje ze mn¹.Resztê sprowadŸ na dó³ i zaokrêtuj na „Spadê".Tylkocichcem, na paluszkach, bez szumu, bez sensacji.Bocznymi kory­tarzami.W Loxiii w porcie ani pary z gêby! Wykonaæ!- Nic nie widzia³eœ, Geralt - powiedzia³a szeptem Filippa Eilhart, wion¹c nawiedŸmina cynamonem, nardem i sod¹.- Niczego nie s³ysza³eœ.Z Vilgefortzemnigdy nie rozmawia³eœ.Dijkstra zabierze ciê teraz do Loxii.Posta­ram siêodnaleŸæ ciê tam, gdy.Gdy wszystko siê skoñczy.Obieca³am ci coœ wczoraj idotrzymam s³owa.- Co z Yennefer?- On chyba ma obsesjê - Dijkstra wróci³, szuraj¹c no­gami.- Yennefer,Yennefer.Do znudzenia.Nie przejmuj siê nim, Fil.S¹ wa¿niejsze sprawy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl