[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Garœciami z³ota i srebra p³aci³y krawcom i rzemieœlnikomza to, co kocha³y ponad wszystko - broñ, strój i ozdoby.Obdarowywani karmiliich, poili, goœcili i ukrywali, i nawet smagani do krwi przez Nilfgaardczyków iNissirów, nie zdradzali Szczurzych kryjówek i szlaków.Prefekci wyznaczyli wysok¹ nagrodê - i pocz¹tkowo znaleŸli siê tacy, którzypo³aszczyli siê na nilfgaardzkie z³oto.Ale nocami cha³upy donosicieli stawa³yw p³omieniach, a uciekaj¹cy z po¿aru marli od rozmigotanych kling kr¹¿¹cychwœród dymu widmowych jeŸdŸców.Szczury atakowa³y po szczurzemu.Cicho,zdradziecko, okrutnie.Szczury uwielbia³y zabijaæ.Prefekci siêgnêli po wypróbowane przeciw innym bandom sposoby - kilkakrotniepróbowali wkrêciæ miêdzy Szczury zdrajcê.Nie powiod³o siê.Szczury nieakceptowa³y nikogo.Zwarta i zbratana szóstka stworzona przez czas pogardy niechcia³a obcych.Pogardza³a nimi.Do dnia, w którym zjawi³a siê zwinna jak akrobatka, szarow³osa ma³omównadziewczyna, o której Szczury nie wiedzia³y niczego.Oprócz tego, ¿e by³a taka, jak oni niegdyœ, jak ka¿de z nich.Samotna i pe³na¿alu, ¿alu za tym, co zabra³ jej czas pogardy.A w czasach pogardy ten, kto jest sam, musi zgin¹æ.Giselher, Kayleigh, Reef, Iskra, Mistle, Asse i Falka.Prefekt z Amarillozdziwi³ siê niepomiernie, gdy doniesiono mu, ¿e Szczury grasuj¹ w siódemkê.***- Siedmioro? - zdziwi³ siê prefekt z Amarillo, patrz¹c na ¿o³nierza zniedowierzaniem.- Siedmioro ich by³o, nie szeœcioro? Pewien jesteœ?- ¯ebym tak zdrów by³ - powiedzia³ niewyraŸnie jedyny ocala³y z masakry¿o³nierz.¯yczenie by³o jak najbardziej na miejscu - g³owê i po³owê twarzy wojakaspowija³y brudne, przesi¹kniête krwi¹ banda¿e.Prefekt, który by³ w niejednejbitwie, wiedzia³, ¿e ¿o³nierz dosta³ mieczem z góry - samym koñcembrzeszczotu, ciosem od lewej, ciosem celnym, precyzyjnym, wymagaj¹cym wprawy iszybkoœci, wymierzonym w prawe ucho i policzek, w miejsca nie chronione aniszyszakiem, ani ¿elaznym ko³nierzem.- Opowiadaj.- Szliœmy brzegiem Veldy w stronê Thurn - zacz¹³ ¿o³nierz.- By³ rozkaz, bykonwojowaæ jeden z transportów pana Evertsena ci¹gn¹cy na po³udnie.Napadli nanas przy zwalonym moœcie, gdyœmy siê przez rzekê przeprawiali.Jeden wózugrz¹z³, tedy wyprzêgliœmy konie z drugiego, by go wyci¹gn¹æ.Reszta konwojupojecha³a, jam zosta³ z piêcioma i z komornikiem.I wtedy nas obskoczy-li.Komornik, nim go ubili, zd¹¿y³ krzykn¹æ, ¿e to Szczury, a potem ju¿ siedlinaszym na kark.I wysiekli ich do nogi.Gdym to zobaczy³.- Gdyœ to zobaczy³ - skrzywi³ siê prefekt - da³eœ koniowi ostrogê.Ale zapóŸno, by uratowaæ skórê.- Dopad³a mnie - spuœci³ g³owê ¿o³nierz - w³aœnie ta siódma, com jej z pocz¹tkunie widzia³.Dziewuszka.Prawie dzieciak.Myœla³em, zostawili j¹ Szczury zty³u, bo m³oda i niedoœwiadczona.Goœæ prefekta wysun¹³ siê z cienia, w którym siedzia³.- To by³a dziewczyna? - spyta³.- Jak wygl¹da³a?- Jak oni wszyscy.Wymalowana i wyszminkowana niby elfka, barwna jak papuga,wystrojona w b³yskotki, w aksamit i brokaty, w czapeczce z piórkami.- Jasnow³osa?- Chyba, panie.Gdym j¹ zobaczy³, nalecia³em koniem, myœl¹c, choæ j¹ jedn¹usiekê za towarzyszów, krwi¹ za krew odp³acê.Od prawej j¹ zaszed³em, bysnadniej ci¹æ.Jak to uczyni³a* nie wiem.Alem chybi³ jej.Jakbym widmo albozjawê cia³.Nie wiem, jak ta diablica to uczyni³a.Chocia¿em siê zastawi³,dosta³a mnie zza zastawy.Prosto w gêbê.Panie, ja pod Sodden by³em, podAldersbergiem by³em.A nynie od dziewki wypindrzonej pami¹tka na gêbie na ca³e¿ycie.- Ciesz siê, ¿e ¿yjesz - burkn¹³ prefekt, patrz¹c na swego goœcia.- I cieszsiê, ¿e ciê posieczonego na przeprawie znaleziono.Bêdziesz teraz za bohaterarobi³.Gdybyœ bez walki zwia³, gdybyœ bez pami¹tki na gêbie meldowa³ mi ostracie ³adunku i koni, wnet byœ na stryczku piêt¹ o piêtê stuka³! No,odmaszerowaæ.Do lazaretu.¯o³nierz wyszed³.Prefekt odwróci³ siê w stronê goœcia.- Sami widzicie, wielmo¿ny panie koroner, ¿e nielekka tutaj s³u¿ba, ¿e nie maspokoju, ¿e pe³ne rêce roboty.Wy tam, w stolicy, myœlicie, ¿e w Prowincjachb¹ki siê zbija, piwo ¿³opie, dziewki maca i ³apówki bierze.O tym, ¿eby ludzialbo grosza wiêcej podes³aæ, nikt nie pomyœli, tylko rozkazy siê œle: daj,zrób, znajdŸ, wszystkich na nogi postaw, od jutrzni do zmroku lataj.A tu³eb pêka od w³asnych k³opotów.Takich band jak Szczury grasuje tu z piêæ alboszeœæ.Prawda, Szczury najgorsze, ale nie ma dnia.- Dosyæ, dosyæ - wyd¹³ wargi Stefan Skellen.- Wiem, czemu ma s³u¿yæ to waszebiadolenie, panie prefekcie.Ale darmo biadolicie.Z danych rozkazów nikt wasnie zwolni, nie liczcie na to.Szczury nie Szczury, bandy nie bandy, macienadal prowadziæ poszukiwania.Wszystkimi dostêpnymi œrodkami, a¿ do odwo³ania.To rozkaz cesarza.- Szukamy od trzech tygodni - skrzywi³ siê prefekt.- Nie bardzo zreszt¹wiedz¹c, kogo czy czego szukamy, zjawy, ducha czy ig³y w stogu siana.A skutekjaki? Tylko mi paru ludzi przepad³o bez wieœci, ani chybi przez buntownikówlub brygantów ubitych.Powiadam wam raz jeszcze, panie koroner, jeœli do tejpory nie znaleŸliœmy tej waszej dziewczyny, to ju¿ nie znajdziemy.Jeœli nawettaka tu by³a, w co w¹tpiê.Chyba ¿e.Prefekt urwa³, zastanowi³ siê, patrz¹c na koronera spode ³ba.- Ta dziewka.Ta siódma, która ze Szczurami jeŸdzi.Puszczyk lekcewa¿¹comachn¹³ rêk¹, staraj¹c siê, by jego gest i mina wypad³y przekonywaj¹co.- Nie, panie prefekcie.Nie wypatrujcie zbyt ³atwych rozwi¹zañ.Wysztafirowanapó³elfka czy inna bandytka w brokatach to z pewnoœci¹ nie ta dziewczyna, októr¹ nam chodzi.To z pewnoœci¹ nie ona.Kontynuujcie poszukiwania.Torozkaz.Prefekt naburmuszy³ siê, spojrza³ w okno.- A z t¹ band¹ - doda³ pozornie obojêtnym g³osem koroner cesarza Emhyra, StefanSkellen zwany Puszczykiem - z tymi Szczurami, czy jak im tam.Zróbcie z nimiporz¹dek, panie prefekcie.W Prowincji powinien zapanowaæ ³ad.WeŸcie siê doroboty.Wy³apaæ i powiesiæ, bez korowodów i ceregieli.Wszystkich.- £atwo powiedzieæ - mrukn¹³ prefekt.- Ale zrobiê, co w mej mocy, zapewnijciecesarza.Wszelako myœlê, ¿e tê siódm¹ dziewczynê od Szczurów warto by jednakdla pewnoœci ¿yw¹.- Nie - przerwa³ Puszczyk, uwa¿aj¹c, by g³os go nie zdradzi³.- ¯adnychwyj¹tków, powiesiæ wszystkich.Ca³¹ siódemkê.Nie chcemy wiêcej o nich s³yszeæ.Nie chcemy ju¿ o nich s³yszeæ ani s³owa.KONIEC TOMU DRUGIEGO
[ Pobierz całość w formacie PDF ]