[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Przecie¿ posy³a³aœ mnie na lekcje!""Ale tylko po to, by rozwin¹æ twoje talenty artystyczne.Doceni to twój m¹¿ ibêdziesz mog³a b³yszczeæ na przyjêciach.Zapomnij o karierze pianistki i zostañadwokatk¹ - ten zawód ma przysz³oœæ".Weronika pos³ucha³a rad matki, wierz¹c, ¿e by³a ona doœwiadczon¹ kobiet¹, którarozumie rzeczywistoœæ.Skoñczy³a szko³ê, posz³a na uniwersytet i ukoñczy³a go z wysokimi ocenami.Zdyplomem w kieszeni poszukiwa³a pracy, ale nie znalaz³a nic prócz posadybibliotekarki."Powinnam chyba byæ bardziej szalona".Ale, jak to bywa z wiêkszoœci¹ ludzi,odkry³a to zbyt póŸno.Gdy ruszy³a przed siebie, poczu³a, ¿e ktoœ chwyci³ j¹ za ramiê.Silny œrodekuspokajaj¹cy, który jej podano, wci¹¿ kr¹¿y³ w jej ¿y³ach, dlatego niezareagowa³a, gdy Edward, schizofrenik, zawróci³ j¹ z drogi i delikatniepoprowadzi³ w stronê œwietlicy.Ksiê¿yc nadal by³ w pierwszej kwadrze, a Weronika, spe³niaj¹c niem¹ proœbêEdwarda, w³aœnie usiad³a do pianina, gdy us³ysza³a jakiœ g³os dochodz¹cy zjadalni.Ktoœ mówi³ z obcym akcentem, a przecie¿ nie pamiêta³a nikogo takiego wVillete.- Edwardzie, nie chcê teraz graæ.Mam ochotê dowiedzieæ siê, co siê tam dzieje,o czym mówi¹ obok i kim jest ten cudzoziemiec.Edward uœmiecha³ siê, prawdopodobnie nie zrozumia³ ani jednego jej s³owa.Przypomnia³a sobie, co mówi³ doktor Igor: schizofrenik mo¿e wchodziæ iwychodziæ ze swojego œwiata.- Nied³ugo umrê - ci¹gnê³a dalej, z nadziej¹, ¿e jej s³owa bêd¹ mia³y dla niegosens.- Œmieræ musnê³a mnie dziœ swymi skrzyd³ami i pewnie jutro lub za parêdni zapuka do mych drzwi.Nie mo¿esz siê przyzwyczajaæ do s³uchania muzyki cowieczór.Nikt nie powinien do niczego siê przyzwyczajaæ, Edwardzie.Spójrz tylko, ja nanowo polubi³am s³oñce, góry a nawet k³opoty.Pogodzi³am siê z tym, ¿e jeœlimoje ¿ycie nie mia³o sensu, to nikt prócz mnie nie by³ temu winien.Chcia³abymznów zobaczyæ plac w Ljubljanie, poczuæ nienawiœæ i mi³oœæ, rozpacz i nudê,wszystkie proste i œmieszne sprawy, które sk³adaj¹ siê na codziennoœæ i nadaj¹smak naszej egzystencji.Gdyby kiedyœ uda³o mi siê st¹d wyjœæ, pozwoli³abymsobie byæ szalona, bo wszyscy jesteœmy szaleni.Najgorsi s¹ ci, którzy o tymnie wiedz¹, bo powtarzaj¹ tylko to, co ka¿¹ im inni.Ale to wszystko jest niemo¿liwe, rozumiesz? Ty te¿ nie mo¿esz czekaæ ca³ymidniami na nadejœcie nocy i na to, ¿e jedna z pacjentek zagra na pianinie, bo towkrótce siê skoñczy.Nasze drogi siê rozejd¹.Podnios³a siê, delikatnie pog³aska³a ch³opaka po twarzy i posz³a do jadalni.Otworzy³a drzwi i natknê³a siê na niezwyk³¹ scenê.Wszystkie sto³y i krzes³azepchniêto pod œciany, a poœrodku jadalni, na pod³odze, siedzieli cz³onkowieBractwa, s³uchaj¹c mê¿czyzny w garniturze i krawacie.-.wtedy zaproszono Nasrudina, wielkiego mistrza sufi, by wyg³osi³ odczyt -mówi³.Gdy wesz³a, wszystkie spojrzenia obecnych skierowa³y siê na ni¹.- Proszê usi¹œæ - powiedzia³ do niej cz³owiek w garniturze.Usiad³a na pod³odze obok Mari, kobiety o siwych w³osach, która zachowa³a siêtak agresywnie przy ich pierwszym spotkaniu.Ku zdziwieniu Weroniki, Mariuœmiechnê³a siê do niej na powitanie.- Nasrudin wyznaczy³ spotkanie na godzinê drug¹ po po³udniu - mówi³ dalejcudzoziemiec.By³ to wielki sukces - sprzedano tysi¹c biletów, a ponadsiedemset pozosta³ych osób mia³o ogl¹daæ transmisjê debaty w holu, na wielkimekranie.Punktualnie o godzinie drugiej wszed³ asystent Nasrudina, t³umacz¹c, ¿e zpowodu sil wy¿szych konferencja siê opóŸni.Niektórzy poczuli siê ura¿eni,za¿¹dali zwrotu pieniêdzy i wyszli.Jednak nadal wiele osób pozosta³o w sali ina zewn¹trz.O czwartej po po³udniu mistrza wci¹¿ nie by³o i ludzie stopniowo zaczêliopuszczaæ salê, odbieraj¹c w kasie swoje pieni¹dze.Ostatecznie by³ to koniecdnia pracy i trzeba by³o wracaæ do domu.O szóstej pocz¹tkowa liczba tysi¹ca siedmiuset s³uchaczy zmniejszy³a siê doniespe³na setki.Wtedy wszed³ Nasrudin.Wygl¹da³ na pijanego w sztok iswobodnie zacz¹³ ¿artowaæ ze œliczn¹, siedz¹c¹ w pierwszym rzêdzie,dziewczyn¹.Gdy ludzie och³onêli z szoku, zaczêli dawaæ upust swemu oburzeniu.Jak tencz³owiek móg³ siê tak zachowywaæ, tym bardziej, ¿e kaza³ na siebie czekaæcztery godziny? S³ychaæ by³o szmer niezadowolenia, ale mistrz sufi nie zwraca³na to najmniejszej uwagi.Wykrzykiwa³ g³oœno do dziewczyny, ¿e jest seksowna izaprosi³ j¹ do wspólnej podró¿y po Francji."£adny mi mistrz - pomyœla³a Weronika.- Na szczêœcie nigdy nie wierzy³am w tebrednie".Rzuciwszy kilka przekleñstw w stronê protestuj¹cych, Nasrudin spróbowa³ siêpodnieœæ, lecz upad³ z hukiem na pod³ogê.Zgorszeni ludzie postanowili wyjœæ,wykrzykuj¹c, ¿e wszystko to jest szarlataneri¹, i gro¿¹c, ¿e poinformuj¹ prasêo ca³ym tym poni¿aj¹cym przedstawieniu.W sali pozosta³o zaledwie dziewiêæ osób.Gdy tylko wysz³a grupa oburzonychs³uchaczy, Nasrudin stan¹³ na nogi.Byt ca³kowicie trzeŸwy, z jego oczu bitoniesamowite œwiat³o, a jego postaæ otacza³a aura dostojeñstwa i m¹droœci."Wy,którzy zostaliœcie, jesteœcie ludŸmi, którzy s¹ zdolni mnie us³yszeæ -powiedzia³.- Bowiem przeszliœcie przez dwie najtrudniejsze próby na drodzeduchowej: cierpliwoœci oczekiwania na w³aœciwy moment i odwagi, pozwalaj¹cejprzezwyciê¿aæ rozczarowania tym, co napotkane.I was bêdê naucza³".I Nasrudin wtajemniczy obecnych w niektóre techniki sufi.Mê¿czyzna przerwa i wyj¹³ z kieszeni dziwny flet.- Odpocznijmy teraz przez chwilê, a potem bêdziemy wspólnie medytowaæ.Wszyscy wstali, a Weronika nie wiedzia³a, co ze sob¹ pocz¹æ.- Wstañ i ty - powiedzia³a Mari, chwytaj¹c j¹ za rêkê.- Mamy piêæ minutprzerwy.- Ja ju¿ pójdê, nie chcê przeszkadzaæ.Mari poci¹gnê³a j¹ do k¹ta sali.- A wiêc niczego siê nie nauczy³aœ, nawet w obliczu œmierci! Przestañ cacy czasmyœleæ, ¿e kogoœ krêpujesz, ¿e komuœ przeszkadzasz! Jeœli ludziom siê to niespodoba, upomn¹ siê o swoje! A jeœli nie bêd¹ mieli odwagi, to ju¿ ich sprawa!- Wtedy, gdy próbowa³am siê do was zbli¿yæ, zrobi³am coœ, na co nigdy wczeœniejbym siê nie zdoby³a.- I przestraszy ciê zwyk³y ¿art wariatów.Dlaczego nie posz³aœ za ciosem? Comia³aœ do stracenia? - Swoj¹ godnoœæ.Mia³am wra¿enie, ¿e nie jestem milewidziana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]