[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.zbierają materiał w jakimś kraju i tam zakochują się w sobie.- Aha! - wykrzyknął, a twarz rozjaśnił mu szeroki uśmiech.- Trudno o bardziej odpowiedni.Sam nie wybrałbym lepszego.Kiedy na ekranie telewizora pojawiły się pierwsze sceny filmu, Clee usiadł obok Nicky, nachylił się ku niej, pocałował ją w czubek nosa, potem wziął sobie kanapkę z tuńczykiem i usadowił się wygodniej.W trakcie filmu wybuchali często śmiechem.Pochodził z 1942 roku i w pewnym sensie był mało realistyczny.Tkwiło w nim coś słodkiego, niewinnego i to sprawiało, że oboje, będąc doświadczonymi reporterami, właściwie już weteranami w tej dziedzinie, uznali go za zbyt staroświecki.- Wiesz, Nick, według mnie to prawdziwa szmira - mruknął w pewnej chwili Clee, zerkając na nią kątem oka.- Wiem.Tak jak większość starych filmów.- Ale nie Casablanca.Ten film wytrzymał doskonale próbę czasu.- Masz rację, ale i ten jest chwilami całkiem przekonywający, zwłaszcza kiedy na ekranie zjawia się Gable.- Ten legendarny gwiazdor był jej ulubionym aktorem, a kiedy w kilka sekund później powiedział: „Nie wydrukuję niczego, dopóki nie usłyszę tego dwukrotnie i nie zobaczę trzy razy na własne oczy”, Nicky oznajmiła: - Od tej pory będzie to również moje motto!Udając zrozpaczonego, skierował wzrok na sufit.- Nie śmiej się! - zawołała natychmiast Nicky.- Musisz przyznać, że Gable odtwarza tu postać wspaniałego dziennikarza, błyskotliwego i odważnego.Jest naprawdę cudowny.- Tak, masz rację.- Odwrócił się do niej i musnął wargami jej usta.- Ty też jesteś cudowna.Kiedy film dobiegł końca.Clee ułożył z powrotem na tacy szklanki i talerze.- Chcesz obejrzeć jeszcze jeden film, czy wolisz zejść na dół i napić się kawy na tarasie?- Kawa na tarasie to świetny pomysł - odparła Nicky.Przy kuchennym stoliku czekali, aż zaparzy się kawa, a Clee, obierając jabłko i podając jej drobne cząstki, powiedział: - W połowie lipca przyjadę do Nowego Jorku.W Waszyngtonie zrobię serię zdjęć prezydenta i jego żony dla Life.W Nowym Jorku pozostanę do początku sierpnia.Jak myślisz, czy wtedy moglibyśmy popracować razem nad tym albumem?- Tak, oczywiście, zrobię to bardzo chętnie.Ja też będę w tym czasie w Stanach, chyba że gdzieś wybuchnie wojna.- Ale w takim razie - przerwał jej Clee - będziemy wspólnie relacjonować jej przebieg.Kiwnęła głową.- Chyba tak.W każdym razie Arch i ja będziemy przez cały lipiec i sierpień pracować nad specjalnym wydaniem reportażu.Zapewne napiszę scenariusz i zajmę się przygotowaniem całości.Ale to nie przeszkodzi mi w pracy nad albumem.Czy obmyśliłeś już tytuł?- Nie, jeszcze nie.Jeśli masz jakąś propozycję, chętnie ją przyjmę.Ale teraz chodźmy już na taras, ta kawa pachnie wspaniale.* * *Siedzieli na tarasie w milczeniu, delektując się spokojem i pięknem otoczenia.Było już dobrze po północy.Rozległe sklepienie nieba wyglądało jak czarny aksamit usiany drobnymi cekinami.Całość ozdobił księżyc w pełni, a lekki wiatr szeleścił w gałęziach drzew i przynosił woń kapryfolium.Clee i Nicky zdążyli już pojąć, że rozmowa nie zawsze jest potrzebna, a milczenie może mieć równie silną wymowę co słowa.W ciągu zaledwie kilku godzin ich wzajemny stosunek uległ radykalnej i nieodwracalnej zmianie, mimo to zachowywali się wobec siebie swobodnie i naturalnie.Może nawet w większym stopniu niż dotychczas.W pewnym momencie Clee ujął jej rękę i szepnął bardzo cicho: - Dobrze nam ze sobą, Nicky, wiesz o tym, prawda?- Tak, wiem - odpowiedziała.Siedziała tak z głową wspartą o jego ramię i czuła się wspaniale.Clee objął ją wpół, przytulił do siebie.Co z nami będzie? - pomyślał.Dokąd zaprowadzi nas ten wieczór? Nie miał pojęcia, jak to się zakończy, widział jednak, że wtedy, gdy uratował jej życie w Pekinie, zakochał się w niej.A może kochał ją już o wiele wcześniej, tylko że uświadomił to sobie dopiero, kiedy omal jej nie utracił.Nicky zaś była zachwycona faktem, że ich intymny kontakt został nawiązany w tak naturalny sposób.Była też zachwycona samą sobą.Nie kochała się z żadnym mężczyzną, odkąd Charles Devereaux zniknął z jej życia, a przez dwa ostatnie lata stworzyła dla siebie mnóstwo barier! Na szczęście Clee obalił je wszystkie.Cieszyła się, że jest przy nim.Dzięki niemu wszelkie problemy stały się proste i łatwe, zdołał nawet rozbudzić w niej namiętność w takim stopniu, że jeszcze teraz nie posiadała się ze zdumienia.Uśmiechnęła się w ciemności.Clee sprawił, że znowu poczuła się kobietą.* * *Dużo później, kiedy wkładali już brudne naczynia do zmywarki, Clee zapytał: - Jak długo zostaniesz tu ze mną, Nicky?Wzruszyła nieznacznie ramionami.- Dostosuję się do twoich planów.- A więc dobrze - odparł zadowolony.- Cały ten tydzień.- Och, Clee, zupełnie zapomniałam.Za tydzień muszę być na Manhattanie, bo w poniedziałek od samego rana wracam do pracy w telewizji.- Och! - Zrobił strapioną minę, ale natychmiast rozpromienił się.- Wiesz co, polecimy do Paryża w czwartek wieczorem.Spędzisz ze mną w hotelu dwa dni, a w niedzielę rano odwiozę cię na lotnisko i polecisz concordem do Stanów.Czy to ci odpowiada?- Jeszcze jak.- A mnie odpowiada, że jesteś ze mną.- Odstawił na bok talerz, który trzymał w ręku, podszedł do niej i wziął ją w ramiona.- Nie wiem, czy zdałaś już sobie z tego sprawę, ale ty i ja zmarnowaliśmy mnóstwo czasu.- Dwa lata, jeśli mamy określić to dokładnie.- Zamierzam to nadrobić.- Naprawdę?- Możesz być tego pewna.- Przylgnął ustami do jej warg w długim namiętnym pocałunku, a potem wziął ją za rękę i poprowadził po schodach na górę, do swojej sypialni.Rozdział 14Trzymając się za ręce, przechadzali się wolnym krokiem aleją Mirabeau, główną ulicą zabytkowego miasta uniwersyteckiego Aix-en-Provence.Nicky nie przestawała rozglądać się dokoła; miała wrażenie, że jest to jedna z najpiękniejszych alei, jakie kiedykolwiek widziała na własne oczy - długa, szeroka, z czterema rzędami wysokich majestatycznych platanów, których gałęzie splątały się w górze, tworząc nad głowami rozległe podłużne sklepienie.To było tak, jak gdyby szli w zielonym tunelu z listowia, zdającym się nie mieć końca, gdyż ciągnął się na przestrzeni co najmniej pięciuset metrów.Bliżej centrum pomiędzy drzewami wznosiły się dziewiętnastowieczne fontanny, z których tryskała krystalicznie czysta woda, lśniąca w rozproszonych promieniach porannego słońca.Po słonecznej stronie mieściły się kawiarenki, po drugiej natomiast, okrytej cieniem, stały zabytkowe, imponujące budowle; wiele z nich stanowiło prywatne rezydencje.- Clee, jak tu pięknie! - zawołała Nicky, odwracając się do niego.Na jej twarzy malował się niekłamany zachwyt.- Prawda? Wiedziałem, że będziesz pod wrażeniem, ten widok działa na każdego.A moim zdaniem, ze wszystkich głównych ulic miejskich na całym świecie ta jest najładniejsza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]