[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - odpar³ Karol sucho i widaæ by³o, ¿e konwersacja zosta³a zakoñczona.Justynka zrozumia³a to doskonale, zamilk³a zatem.Popija³a bia³e wino herbat¹,myœl¹c, ¿e w tym w³aœnie le¿y ca³y szkopu³, ciotka by nie zrozumia³a,próbowa³aby gadaæ dalej i zmuszaæ do rozmowy mê¿a.Rezultaty by³yby op³akane.Iw³aœciwie trudno wujowi siê dziwiæ, nie chce kontynuowaæ nieprzyjemnego tematu,wolno mu nie chcieæ, a do wiercenia dziury w brzuchu trzeba mieæ anielsk¹cierpliwoœæ.Wuj nie ma.No to nie.Brak anielskiej cierpliwoœci jeszcze niejest karalny.- Jeœli ju¿ koniecznie chcesz mnie wychowywaæ, musisz to robiæ na raty -powiedzia³ drwi¹co Karol po bardzo d³ugiej chwili i podniós³ siê od sto³u,zabieraj¹c ze sob¹ herbatê.- Dobranoc.- Dobranoc - wymamrota³a zaskoczona Justynka i zosta³a na miejscu, a¿ znik³ jejz oczu.Dopiero po dziesiêciu minutach znalaz³a siê w swoim pokoju i nareszcie mog³atrochê spokojnie pomyœleæ.Dozna³a w ci¹gu tego jednego wieczoru tylu wra¿eñ,¿e gdzieœ w œrodku utworzy³o siê jej istne k³êbowisko.Musia³a je rozwik³aæ.Niby drobne one by³y, ale dokuczliwe, nale¿a³o siê do nich jakoœ ustosunkowaæ,najlepiej rozwa¿yæ je chronologicznie.Zaczê³o siê od Piotra.Oczywiœcie, ¿e tego w³aœnie by³a spragniona, to by³oto, co j¹ najbardziej gnêbi³o i gryz³o, o tym chcia³a pomyœleæ! PrzyjaŸñ,rzeczywiœcie! Dobra siostrzyczka, której mo¿na siê wyzwierzaæ i w raziepotrzeby wyp³akaæ na ³onie, a cud kobietê, wymarzone bóstwo, znajduje siê gdzieindziej.Ju¿ te¿ nie mia³a siê w kim zakochaæ.Jednak¿e czarna rozpacz jej nie ogarnia³a, co by³o nawet trochê dziwne.Nie,nic podobnego, wcale nie by³o dziwne.Piotr jakoœ zblad³ i straci³ prawie ca³yurok, najpierw tu, pod domem, kiedy zadawa³ idiotyczne pytania i udziela³kretyñskich rad, a potem tam, pod Pa³acem Kultury, kiedy tak wœciekle wyraŸnienie chcia³ siê mieszaæ w ¿adne k³opoty.Cofn¹³ siê przed trudnoœciami, mimozacholerna.Nie, takiego subtelnego kwiatuszka Justynka sobie nie ¿yczy³a.A Konrad siê nie cofn¹³.No tak, ale to nale¿a³o do jego obowi¹zkóws³u¿bowych.W ¿yciu Piotr by nie wzi¹³ na siebie takich obowi¹zków s³u¿bowych!Jednak Konrad mia³ wolne.Jednak pomóg³ rzetelnie i do koñca.I jednak, potym koñcu, nie popad³ w ¿adn¹ nachalnoœæ ani natrêctwo, nie usi³owa³kontynuowaæ intymnych symulacji.No oczywiœcie, symulowa³ równie¿ s³u¿bowo!Cholera.Tylko jedno.Takie raczej okropne i wysoce niepokoj¹ce.Dlaczegoporusza³ siê tak jakoœ dziwnie i chodzi³ jakby bokiem? I drobnymi kroczkami?Defekt wrodzony, ujawniaj¹cy siê nie zawsze, czasami, jak, na przyk³ad,reumatyzm? Bo kiedy indziej porusza³ siê normalnie.A mo¿e jakaœ choroba.?Co ona ma w³aœciwie o nim myœleæ, czego siê spodziewaæ, na co sobie pozwoliæ?¯adnych nieszczêœæ wiêcej, ¿adnych rozczarowañ.Piotr, jako nieprzyjemnoœæ¿yciowa, w zupe³noœci wystarczy! Konrad.nawet nie by³o kiedy spytaæ godyplomatycznie, czy ma jak¹œ dziewczynê.Na pewno ma, taki ch³opak musi mieæ.Nie, na ¿adne nowe i niepewne zakochania Justynka teraz nie pójdzie, absolutniesobie zabrania!I, na litoœæ bosk¹, co siê sta³o ciotce?! Ur¿nê³a siê, to jasne, ale dlaczego?Wuja przecie¿ w domu nie by³o, no nie, na obiedzie zapewne by³, co za numer jejwywin¹³, po którym za³atwi³a sobie przerwê w ¿yciorysie? I w tym stanie pcha³asiê do kasyna, wiedzia³a chyba jeszcze, co robi, skoro zostawi³a samochód iwezwa³a taksówkê, mia³a coœ na myœli.Do licha, trzeba by³o wybadaæ Helenkê,ale Helenka prezentowa³a spokój, nie mog³o zatem nast¹piæ nic wstrz¹saj¹cego.No i wuj.Rozmawia³ z ni¹ prawie jak cz³owiek.Ciekawe, czy Muminkowie j¹rozpoznali.Na Muminkach Justynka zakoñczy³a swoje myœlenie, uznawszy, ¿ewszystko wyjdzie na jaw jutro.Ciotkê i wuja równie¿ mo¿na zostawiæ dowyjaœnienia, nie musi spêdzaæ przez nich bezsennej nocy.Prawdê mówi¹c,rozwik³aæ nale¿a³o Piotra i Konrada, to by³o wa¿ne, wiêc teraz mo¿e ju¿ iœæspaæ.A na jutro umówiona jest z Jol¹.* * *Tym razem to Karol obudzi³ siê, bo coœ obok niego chrapa³o.Nie by³ do takiego zjawiska przyzwyczajony, Malwina na ogó³ nie chrapa³a.Pozatym zazwyczaj wstawa³a wczeœniej, ¿eby mu zrobiæ œniadanko, a odsypia³a swojepóŸniej, kiedy on ju¿ wyszed³ do pracy.Teraz spa³a jeszcze, a wokó³ niejunosi³ siê osobliwy odór, jakby nalewki z jakiegoœ kwiecia.Wypi³a swojeperfumy.?Nie usi³owa³ jej budziæ, wiedzia³ doskonale, ¿e w kwestii œniadania zast¹pi j¹Helenka.Trochê go zaciekawi³ rodzaj u¿ytego przez ¿onê alkoholu, ale wiedzy naten temat nie musia³ uzyskiwaæ natychmiast, móg³ z tym zaczekaæ do popo³udnia.Przystosowa³ siê do nowego dnia egzystencji nieco wczeœniej ni¿ zwykle, bo takby³ umówiony, zetkn¹³ siê przy œniadaniu z Justynka i podrzuci³ j¹ doŒródmieœcia.Przez po³owê drogi Justynka milcza³a.W drugiej po³owie oœmieli³a siê odezwaæ.- Mam do wuja proœbê.Jak wuj nie chce, to nie, ale proœbê mam.- S³ucham - rzek³ Karol cierpko.- Czy wuj móg³by w jakiœ sposób dawaæ do zrozumienia, ¿e mo¿na z wujemrozmawiaæ? Gadatliwy to wuj nie jest, odwrotnie te¿, to znaczy brzêczenia naduchem wuj nie lubi.Zrozumia³e.Ale czasem wuj zgadza siê na dŸwiêki, a czasemnie.Czyja bym mog³a wiedzieæ, jak mam to rozpoznawaæ?Karol odpowiedzi nie udzieli³ od razu, a Justynka nie nalega³a.Dopiero kiedywysiada³a, wyda³ z siebie g³os.- Wieczorem.- Dziêkujê bardzo - powiedzia³a Justynka, zrozumiawszy informacjê bezb³êdnie.Wczesnym popo³udniem zrobi³a sobie przerwê w zajêciach, poniewa¿ intrygowa³a j¹ciotka.PóŸniej mia³a jeszcze wyk³ad, a po nim Jolê.Chcia³a wróciæ do domuprzed obiadem, na obiedzie bowiem móg³ byæ wuj, co uniemo¿liwi³oby szczer¹rozmowê, wiêc tylko te chwile wczeœniej dawa³y jakieœ szansê.Malwina czeka³a na Justynkê jak na zbawienie.Mia³a mgliste wra¿enie, ¿e wczoraj wieczorem Justynka by³a.Mog³o jej siê tylkowydawaæ, ale przedtem Justynki nie by³o, wiêc póŸniej musia³a siê pokazaæ, boniemo¿liwe, ¿eby jej wra¿enia dotyczy³y, na przyk³ad, zesz³ego tygodnia.Zatemwy³¹cznie Justynka mog³a jej powiedzieæ, co siê w³aœciwie dzia³o wczorajszegowieczoru.Ostatnie, co pamiêta³a, to swoje w³asne zdenerwowanie na tle tejnieudanej kradzie¿y samochodu Karola.Gnêbi³ j¹ kac i niepewnoœæ i teraz w³aœnie gwa³townie zapragnê³a telefonukomórkowego dla siostrzenicy.Proszê, mog³aby siê z ni¹ dogadaæ od razu, a takmusi czekaæ i udawaæ przed Helenk¹, ¿e wszystko jest w porz¹dku i nadal kochaKarola.Sytuacja nie do zniesienia!Z rozpaczy usiad³a i zaczê³a jeœæ, chocia¿ wcale nie czu³a wielkiego g³odu aninawet nie mia³a apetytu.Przy stole zasta³a j¹ Justynka.- Czy ciocia gotuje tê kapustê? - spyta³a pospiesznie od progu.- Wuj siêupomnia³ jeszcze wczoraj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]