[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedzia³ coœ jeszcze, kiedy doszed³ do siebie?- Znowu zacz¹³ bredziæ o tej swojej halucynacji, wiêc Brown zaprowadzi³ go dobiura, ¿eby nie straszy³ ludzi.Poszed³ ca³kiem chêtnie, szczególnie kiedy siêdowiedzia³, ¿e jest tam tylko jedno ma³e okienko, w dodatku zakratowane.Myœlê,¿e wci¹¿ tam siedzi.- To wcale nie by³a halucynacja.- Tak, tak, oczywiœcie.- A t¹pniêcie? Wszyscy je odczuliœmy.- Owszem, ale.On siê boi, przypomnia³em sobie.Nie wœciekaj siê na niego, dziœ ju¿ raz tozrobi³eœ i wystarczy.Nie wœciekaj siê, poniewa¿ wtedy bêdziesz taki sam jak onpodczas tej idiotycznej k³Ã³tni o granicê dzia³ki: najpierw wynios³y, potemsarkastyczny, a na koniec, kiedy ju¿ sta³o siê jasne, ¿e przegra, po prostuwstrêtny.Nie wœciekaj siê na niego, bo jeszcze bêdziesz go potrzebowa³.Byæmo¿e nie potrafi uruchomiæ pi³y spalinowej, ale wygl¹da jak archetyp ojcarodziny i jeœli powie ludziom, ¿eby zachowali spokój, to bêd¹ spokojni.Dlategow³aœnie nie wœciekaj siê na niego.- Widzisz te dwuskrzyd³owe drzwi za ch³odziark¹ z piwem?Spojrza³ w tamt¹ stronê ze zmarszczonymi brwiami.- Czy jeden z tych, którzy pij¹, to nie Weeks, zastêpca kierownika? Jeœli Brownto zobaczy, wyleje go na zbity pysk.- Brent, czy ty mnie s³uchasz? Zerkn¹³ na mnie z roztargnieniem.- Mówi³eœ coœ, Dave? Przepraszam.Na razie jeszcze nie mia³ za co przepraszaæ.- Pyta³em, czy widzisz te drzwi?- Jasne.Co z nimi?- Prowadz¹ do magazynu, który zajmuje ca³¹ zachodni¹ czêœæ budynku.Billyzasn¹³, wiêc poszed³em tam, ¿eby poszukaæ czegoœ, czym móg³bym go przykryæ.Opowiedzia³em mu wszystko, pomijaj¹c jedynie k³Ã³tniê o to, czy Norm w ogólepowinien wychodziæ na zewn¹trz.Opowiedzia³em, co dosta³o siê do œrodka i jakiœczas póŸniej opuœci³o magazyn.Brent nie uwierzy³ w ani jedno moje s³owo.Nawetnie próbowa³ uwierzyæ.Zaprowadzi³em go do Jima, Olliego i Myrona, którzypotwierdzili moj¹ relacjê, chocia¿ zarówno Jim, jak i Myron-kwiatuszek mieliju¿ mocno w czubie.Norton nadal trwa³ w swoim uporze.Zapar³ siê jak osio³.- Nie - powtarza³.- Nie, nie nie! Wybaczcie, panowie, ale to kompletna bzdura.Albo usi³ujecie mnie nabraæ.- obdarzy³ nas wyrozumia³em uœmiechem, którymia³ oznaczaæ, ¿e nie ma nam tego za z³e i chêtnie poœmieje siê razem z nami -.albo padliœcie ofiarami jakiejœ zbiorowej hipnozy czy czegoœ w tym rodzaju.Znowu ogarnê³a mnie wœciek³oœæ, lecz zdo³a³em na ni¹ zapanowaæ, choæ z wielkimtrudem.Nie wydaje mi siê, ¿ebym na co dzieñ dawa³ ³atwo wyprowadziæ siê zrównowagi, lecz tym razem sytuacja by³a wyj¹tkowa.G³owê mia³em zaprz¹tniêt¹nie tylko myœlami o Billym, ale i o tym, co siê teraz dzia³o - albo co ju¿ siêsta³o - ze Stephanie.Nie przestawa³o mnie to gryŸæ nawet na chwilê.- Dobra - westchn¹³em.- ChodŸ tam z nami.Na pod³odze le¿y odciêty fragmentmacki, a pozosta³e doskonale s³ychaæ.Skrobi¹ po œcianach i suficie, zupe³niejakby wiatr szeleœci³ w krzakach.- Nie - odpar³ po prostu.By³em prawie pewien, ¿e siê przes³ysza³em.- Co takiego? - zapyta³em z niedowierzaniem.- Powiedzia³em "nie" - powtórzy³ spokojnie.- Nie pójdê tam.Przesadziliœcie ztymi ¿artami.- Brent, dajê ci s³owo honoru, ¿e to nie ¿arty!- Oczywiœcie, ¿e ¿arty! - parskn¹³, popatrzy³ na Jima, Myrona, Olliego Weeksa(który wytrzyma³ jego spojrzenie bez mrugniêcia), by wreszcie ponownieskierowaæ wzrok na mnie.- Przypuszczalnie wy, miejscowi, nazywacie to"wdechow¹ zabaw¹", prawda, Dave?- Pos³uchaj, Brent.- Nie, to ty pos³uchaj! - Mówi³ g³oœno i dobitnie, jak na sali s¹dowej.Jegodoskonale s³yszalny g³os sprawi³, ¿e sporo podenerwowanych, zdezorientowanychosób zaczê³o siê nam przygl¹daæ albo nawet skierowa³o siê w nasz¹ stronê.Norton akcentowa³ ka¿de zdanie ruchem wycelowanego we mnie palca wskazuj¹cego.- To g³upi ¿art.Pod³o¿yliœcie mi skórkê od banana i czekacie, a¿ siêpoœlizgnê.Nie przepadacie za obcymi, prawda? Trzymacie siê razem, nie lubicieprzyjezdnych.Przekona³em siê o tym ju¿ wtedy, kiedy zaci¹gn¹³em ciê do s¹du,¿eby dostaæ to, co mi siê prawnie nale¿a³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]