[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto, Andy mia³ g³owê i serce.Norton by³ zdecydowany wykorzystaæ pierwsze izniszczyæ drugie.Tak jak na zewn¹trz bywaj¹ uczciwi politycy — wierni tym, którzy ich wybrali —trafiaj¹ siê uczciwi stra¿nicy wiêzienni, a jeœli jesteœ dobrym sêdzi¹charakterów i masz trochê forsy, pewnie móg³byœ postaraæ siê, ¿eby któryœodwróci³ g³owê, kiedy dasz dyla.Nie powiem, ¿e takie rzeczy nigdy siê niezdarzaj¹, ale Andy Dufresne nie móg³by tego zrobiæ.Poniewa¿, jak powiedzia³em,dyrektor Norton obserwowa³ go.Andy wiedzia³ o tym i klawisze te¿.Nikt nie obejmie Andy'ego programem „wewn¹trz--zewn¹trz", przynajmniej dopókidyrektor Norton zatwierdza kandydatów.Andy zaœ nie by³ typem cz³owieka, którypróbowa³by spontanicznej ucieczki tak jak Sid Nedeau.Gdybym by³ na jego miejscu, myœl o kluczu drêczy³aby mnie bezustannie.Mia³bymszczêœcie, gdyby uda³o mi siê przespaæ w nocy choæ dwie godziny bez przerwy.Buxton le¿a³o nieca³e trzydzieœci mil od Shawshank.Tak blisko i tak daleko.Nadal uwa¿a³em, ¿e jego najwiêksz¹ szans¹ by³o zatrudniæ adwokata i staraæ siêo wznowienie procesu.Cokolwiek, aby wyrwaæ siê spod buta Nortona.Mo¿eprzepustki wystarczy³y, by zamkn¹æ usta Tommy'emu Williamsowi, ale nie by³emtego pewien.Mo¿e dobry, twardy prawnik z Missisipi zdo³a³by go zmiêkczyæ.imo¿e nawet nie musia³by siê zbytnio staraæ.Williams naprawdê lubi³ Andy'ego.Co jakiœ czas przypomina³em o tych faktach Andy'emu, który tylko uœmiecha³ siêpatrz¹c w dal i mówi³, ¿e myœli o tym.Najwidoczniej myœla³ tak¿e o wielu innych rzeczach.W tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tym pi¹tym Andy Dufresne uciek³ z Shawshank.Nie zosta³ schwytany i nie s¹dzê, by kiedykolwiek zosta³.Prawdê mówi¹c,uwa¿am, ¿e Andy Dufresne ju¿ nie istnieje.Jednak myœlê, ¿e w Zihuatanejo wMeksyku mieszka pewien cz³owiek nazwiskiem Peter Stevens.Zapewne w rokupañskim tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tym szóstym prowadzi ju¿ ca³kiem nowymotel.Powiem wam, co wiem i czego siê domyœlam; to wszystko co mogê zrobiæ, no nie?Dwunastego marca tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tego pi¹tego drzwi celoddzia³u pi¹tego otwarto o wpó³ do siódmej — jak co dzieñ, oprócz niedziel.Itak jak codziennie oprócz niedziel pensjonariusze wyszli na korytarz isformowali dwuszereg, podczas gdy drzwi cel zamknê³y siê za ich plecami.Podeszli do g³Ã³wnej bramy oddzia³u, gdzie dwaj stra¿nicy przeliczyli ich przedodes³aniem do sto³Ã³wki na œniadanie z³o¿one z owsianki, jajecznicy i t³ustegoboczku.Wszystko przebiega³o rutynowo do czasu liczenia przed wyjœciem z oddzia³u.Powinno byæ dwudziestu siedmiu wiêŸniów.By³o dwudziestu szeœciu.Po rozmowie zkapitanem stra¿y oddzia³owi pi¹temu pozwolono iœæ na œniadanie.Kapitan stra¿y, niez³y facet nazwiskiem Richard Gonyar i jego asystent, zwyk³ykutas Dave Burkes, od razu przyszli na pi¹ty oddzia³.Gonyar ponownie otworzy³drzwi cel i razem z Burkesem szli korytarzem, wal¹c pa³kami o kraty, trzymaj¹cw d³oniach rewolwery.W takich przypadkach zwykle okazuje siê, ¿e ktoœrozchorowa³ siê w nocy tak ciê¿ko, ¿e rano nawet nie móg³ wyjœæ z celi.Rzadziej okazuje siê, i¿ ktoœ umar³.lub pope³ni³ samobójstwo.Jednak tym razem, zamiast chorego czy martwego cz³owieka, znaleŸli zagadkê.Wcelach nie by³o nikogo.Na oddziale pi¹tym by³o czternaœcie cel, po siedem zka¿dej strony, wszystkie dobrze wysprz¹tane — poniewa¿ w Shawshank kar¹ zaba³agan w celi jest zakaz odwiedzin — i puste.Z pocz¹tku Gonyar podejrzewa³, ¿e to pomy³ka w liczeniu albo jakiœ ¿art.Takwiêc zamiast po œniadaniu pójœæ do pracy, wiêŸniowie z pi¹tego oddzia³u zostaliodes³ani z powrotem do cel, co wywo³a³o ogóln¹ radoœæ i weso³oœæ.Ka¿dy wy³om wwiêziennej monotonii jest zawsze mile widziany.Otworzono cele, wiêŸniowie weszli, zamkniêto drzwi.Jakiœ weso³ek wrzasn¹³:— ¯¹dam widzenia z moim adwokatem, ¿¹dam widzenia z moim adwokatem;zachowujecie siê, ch³opcy, jakbyœmy byli w jakimœ cholernym wiêzieniu!Na to Burkes:— Zamknij siê albo ci przyr¿nê.Weso³ek:— Przer¿n¹³em twoj¹ ¿onê, Burkie.Gonyar:— Zamknijcie siê, wszyscy, albo przesiedzicie tu ca³y dzieñ.Razem z Burkesem znów ruszyli korytarzem, licz¹c obecnych.Nie musieli iœædaleko.— Kto siedzi w tej celi? — spyta³ Gonyar stra¿nika z nocnej zmiany.— Andrew Dufresne — odpar³ stra¿nik i wtedy siê zaczê³o.W tym momencieprzesta³a to ju¿ byæ rutynowa sprawa.Bomba posz³a w górê.We wszystkich wiêziennych filmach, jakie widzia³em, po wykryciu ucieczkinatychmiast w³¹czaj¹ syrenê.W Shawshank nigdy tego nie robi¹.Pierwsze cozrobi³ Gonyar, to zawiadomi³ dyrektora.Po drugie, zarz¹dzi³ poszukiwania naterenie wiêzienia.Po trzecie, zaalarmowa³ policjê w Scarborough o mo¿liwejucieczce.Takie by³o rutynowe postêpowanie.Nie wymaga³o przeszukania celi podejrzanego oucieczkê, wiêc nikt tego nie zrobi³.Wtedy.Dlaczego mieliby to robiæ? Wszystkoby³o widaæ jak na d³oni.Ma³e, kwadratowe pomieszczenie, z kratami w oknach ikrat¹ przesuwanych drzwi.Kibel i pusta prycza.Kilka œlicznych kamieni naparapecie.I plakat, oczywiœcie.Wtedy wisia³a tam Linda Ronstadt.Plakat wisia³ tu¿ nadprycz¹.Znajdowa³ siê tam, dok³adnie w tym samym miejscu, przez dwadzieœciaszeœæ lat.I kiedy wreszcie ktoœ — a poetycka sprawiedliwoœæ losu sprawi³a, ¿etym kimœ okaza³ siê sam dyrektor Norton — zajrza³ pod ten plakat, dozna³szoku.Jednak to zdarzy³o siê dopiero o szóstej trzydzieœci wieczorem, prawiedwanaœcie godzin od wykrycia znikniêcia Andy'ego i zapewne dwadzieœcia godzinod chwili jego ucieczki.Norton wyszed³ z siebie.S³ysza³em o tym z wiarygodnego Ÿród³a — od Chestera, oddzia³owego, który tegodnia froterowa³ pod³ogi w budynku administracji.Wcale nie musia³ polerowaæuchem dziurki od klucza; mówi³, ¿e dyrektor rycza³ na Gonyara tak, ¿e by³o gos³ychaæ na koñcu korytarza.— Co to ma znaczyæ, ¿e „upewni³eœ siê, i¿ nie ma go na terenie wiêzienia"? Coto ma znaczyæ? To oznacza, ¿e go nie znaleŸliœcie! Lepiej go znajdŸcie! Dobrzeradzê! Poniewa¿ chcê go widzieæ! S³yszysz? Chcê go tu widzieæ!Gonyar powiedzia³ coœ.— Nie na twojej zmianie? To ty tak twierdzisz.O ile mi wiadomo, nikt nie wie,kiedy to siê sta³o.Ani jak.Ani czy naprawdê siê sta³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]