[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cios kopii chybi celu, rka o metalowychpaznokciach migna tu obok gowy Daufin, nie czynic jej adnej krzywdy.Stinger zacz stawa dba, ale Daufin nie ustpowaa pola.Przed oczyma przemkn jej zapamitany z ekranu telewizora obraz: miotacz wmatematycznej grze na punkty i auty zwanej baseballem.Zobaczya, jak ramimiotacza odchyla si w ty, a potem, przy cudownej wspópracy wprawionych wruch mini, koci i cigien, byskawicznie wysuwa w przód.Naladujc tegomiotacza, odchylia rami za siebie i wyliczywszy w uamku sekundy kt iszybko, rzucia syczc lask.Dynamit przelecia cztery metry dzielce dziewczynk od Stin-gera i znik wranie na jego mikkim brzuchu, dokadnie tam gdzie Daufin celowaa.Po sekundzie, która Daufin wydawaa si nieskoczonoci, Stingera przeszeddreszcz i jego cielsko skrcio si w znak zapytania.Da si sysze guchyhuk, który Jessie skojarzy si ze schwytanym w wiadro piorunem.Z narzdówwewntrznych miotajcego si w agonii Stingera trysny snopy iskier, jegocielsko napczniao niczym groteskowa kiebasa, która ma si za chwilrozerwa.Rozdarcie na brzuchu poszerzyo si, wydobyy si z niego óteogniki i wypyny ponce zwoje jelit.We wntrzu cielska rozszalaa si nanowo burza wyadowa elektrycznych, jakby drugi wybuch wyzwoli tam jakwewntrzn reakcj acuchow.Kopia ze zmasakrowan twarz Macka Cade'a wydaa zdawiony jk i otrzsna sigwatownie, na olep tnc pazurami powietrze.Daufin odskoczya poza ichzasig.Pies wy chrapliwie i bolenie, kapic zbami z tak moc, e nawszystkie strony pryskay amice si igy.Jessie przycigna do siebieDaufin; ich serca biy zgodnym rytmem.Stinger zarzuci bem i zacz si cofa.Z jego przyssawko-watej paszczyciekaa ma, a pod cielskiem rozlewa si krg rozszarpanych narzdów orazjakiej bezksztatnej ciemnoczerwonej materii.Narzdy te dyszay spazmatyczniei drgay kon-wulsyjnie niczym wyrzucone z wody ryby, a w zetkniciu z ziemskimpowietrzem buchay ótym pomieniem i obracay si w skórzasty popió.Stingerwycign si w gór, jakby próbowa dosign fioletowego soca.Coeksplodowao biaym byskiem w jego wntrzu.Rana na brzuchu rozwara sijeszcze szerzej i chlusna z niej nowa fala gstej materii.Górna czcielska Stingera runa na podog.Kopia opada na klczki.Cody puci ogon i odskoczy.Stawy rk mia nadwerone, polizgn si nakrwi ojca, upad i podpez do Curta.Cielsko Stingera zaczo wiotcze jak przedziurawiona opona.Ogon wali jeszczena przemian o cian i podog, ale coraz sabiej.Kopia Macka Cade'a runa na twarz.- I po tobie - usyszaa Jessie szept Daufin.Rick, walczc z szokiem, próbowa wsta.Nagle obok niego wyrosa Miranda.Stao si to tak nagle, e Rick nie by pewien, czy ju umar, czy zwariowa,czy te ni, ale siostra obja go rkami i te wyday mu si cakiem realne.Wspar gow na jej ramieniu.Sierant Dennison równie wyszed z kryjówki.Sta, przypatrujc siwiotczejcemu powoli stworowi.Po pododze rozlewaa si gsta ciecz, a w niejpywao co, co kiedy byo ludzkimi ciaami.Sierant schyli si, Scooterpoliza go po rce.- Dobry piesek - mrukn Sierant.Wypatroszone cielsko Stingera rozwietlay rozbyski ognia.Ogon podrygiwawci niemrawo, cz szponiastych nóek próbowaa jeszcze pezn.Jedna paralepi wywrócia si w gb czaszki.Korpus dra, przyssawkowata paszczawcigaa powietrze z rzeniem stajcego, zatartego silnika.- Boe, Boe - wykrztusi Curt.- Co ja, u diaba, zrobiem.- Nic nie mów.Wyniesiemy ci std.- Cody uniós ojca pod pachy i uoy jegogow na swym udzie.Klatka piersiowa Curta stanowia mas poszarpanej tkanki.Cody'emu wydao si, e widzi w niej pracujce ciko serce.Otar strumyczekkrwi z warg ojca.Curt przekn z trudem.Za duo krwi - pomyla.Przez ni ledwie mógoddycha.Spojrza w gór na twarz syna i wydao mu si, e widzi.Nie, toniemoliwe.Uczy przecie Cody'ego, e mczyzna nigdy nie pacze.- Troch boli - mrukn.- Ale to nic wielkiego.- Ciii.- Cody'emu gos si zaama.- Póniej.- Mam w kieszeni.zdjcie.- Chcia si przekrci na bok, ale ciao mia zacikie.- Moesz je wycign?- Ju.- Cody wsun rk do ojcowskiej kieszeni i znalaz zoon na pófotografi.Kiedy zobaczy, kogo przedstawia, serce omal mu nie pko.Podazdjcie ojcu.Curt wzi je w zakrwawione palce i podniós do oczu.- Skarbie - powiedzia cicho.- Nie da si ukry, e polubianajcholerniejszego gupca pod socem. Zamruga powiekami,znowu poszuka wzrokiem Cody'ego.- Twoja mama robia mi zawsze drugieniadanie do pracy.Curt - mówia.- Postaraj si, ebym bya dzisiaj z ciebiedumna".A ja odpowiadaem: Postaram si, Skarbie".- Zamkn oczy.- Dawneczasy.Byem ciel.i.braem kad robot, jaka si nawina.- Prosz ci.nic nie mów - wyszepta Cody.Curt otworzy oczy.Byy szkliste, oddycha z trudem.Zacisn do nafotografii.- le.ci traktowaem - szepn.- Bardzo le.Wybaczysz mi?- Pewnie, e wybacz.Curt wsun drug rk w do Cody'ego.- Bdziesz.lepszy ode mnie - powiedzia.Umiechn si ze smutkiem.- Niebd za twardy, syszysz?- Kocham ci, tato - wykrztusi Cody.- Ja.- Co w nim pko.Co cikiego opado i w momencie, kiedy uwiadomisobie, e ycie jest za krótkie, poczu si lekki i wolny.- Ja.te cikocham - odpar i poaowa szczerze, e ju dawno temu nie zebra si naodwag i nie wypowiedzia tych prostych sów.- Cholerny smarkaczu - doda,ciskajc do syna.zy olepiay Cody'ego.Otar oczy, ale te znowu powilgot-niay.Spojrza nadrgajce wci cielsko Stingera, a potem z powrotem na ojca.Curt mia zamknite oczy.Wyglda jakby spa.Ale w grzzawisku poszarpanejtkanki i puc Cody nie dostrzega ju bicia serca.Ucisk doni ojca osab.Cody trzyma go dalej za rk, cho wiedzia ju, e Curt odszed, a waciwieuciek do miejsca, gdzie nie ma lepych zauków.Obok staa Daufin.ciskaa w rczkach kul, twarz miaa znuon i pociemnia.Sia zmagazynowana w ciele nosicielki bya niemal na wyczerpaniu.- Mam wobec niego i ciebie dug, którego nie zdoam nigdy spaci - odezwaasi.- By bardzo dzielnym czowiekiem.- By moim ojcem - odpar Cody.Rick podwign si wreszcie na nogi.Podtrzymywany przez Mirand podkutykado lecej na pododze kopii, postawi stop na ramieniu stwora i przewróciciao na plecy.Psi eb zwis bezwadnie, bursztynowe lepia byy martwe.Naraz ciao drgno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]