[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem, gdy Roiben ponownie ułożył się na materacu i podciągnął kołdrę pod szyję, Kaye zajęła się oglądaniem pajęczyn, które drżały z każdym podmuchem powietrza wpadającego przez szpary w starych oknach.Usłyszane, ale nie przetrawione słowa odbijały się echem w jej głowie.Widziała blizny znaczące całą jego pierś, dziesiątki białych kresek w różowej otoczce.Wyobraziła sobie Niesforny Dwór, taki, jakim widziała go owej nocy, gdy wraz z Cornym zakradła się do wnętrza wzgórza, tyle że teraz wszyscy biesiadnicy spoglądali na swoją nową zabawkę: srebrnowłosego, pieknookiego rycerza Sfornego Dworu.- Roiben? - odezwała się w ciszy.- Śpisz?Nawet jeśli nie spał, nie odpowiedział.***Kiedy ponownie się obudziła, ktoś walił do drzwi pokoju.- Kaye, wstawaj! - usłyszała zaniepokojony glos matki.Jęknęła i z trudem rozprostowała obolałe kości, czując na plecach odcisk każdej sprężyny.Walenie nie ustało.- Twoja babcia mnie zabije, jeśli opuścisz kolejny dzień w szkole.Otwieraj!Kaye wywlokła się z łóżka, przestąpiła nad Roibenem i obróciła klucz w drzwiach.- Czar - rzucił ochryple Roiben.- Kurde.- O mało co nie otworzyła drzwi zielona, z wielkimi skrzydłami na plecach.Przez chwilę koncentrowała się, skupiając energię w dłoniach i czując jej pulsowanie w palcach.Przeobrażała rysy twarzy, oczy, skórę, włosy, skrzydła.Nadgarstki i kostki u nóg nadal ją bolały, musiała więc zadbać o to, by czar zrekompensował wywołane poparzeniem przebarwienia skóry.Potem otworzyła drzwi.Ellen spojrzała na nią, a potem na Roibena.- Kaye.- Oj, mamo, jest Halloween - stęknęła Kaye.- Co to za facet?- Robin.Za dużo wypiliśmy, by mógł prowadzić.Nie patrz tak na mnie! Nawet nie spaliśmy w jednym łóżku.- Miło mi panią poznać - mruknął sennie Roiben.W tym kontekście jego dworskie maniery brzmiały jak mamrotanie pijaka.Kaye z trudem powstrzymała się od chichotu.Ellen uniosła brwi.- Dobra, odsypiajcie.Mam nadzieję, że to jednorazowy wyskok - powiedziała w końcu.- Ale jeśli któreś z was narzyga, musi po sobie posprzątać.- Jasne - odparła Kaye i zamknęła drzwi.Biorąc pod uwagę ilość wymiocin - przeważnie będących produktem matki - które musiała sprzątać w ciągu minionych szesnastu lat, uważała ostatni komentarz Ellen za nieco nietaktowny, ale była zbyt znużona, by się nad tym zastanawiać.Po chwili zwinęła się z powrotem na skrzyni i zasnęła jak kamień.***Gdy zbudziła się po raz trzeci, za oknem panowała ciemność.Kaye przeciągnęła się leniwie i poczuta ucisk w żołądku.Wyciągnęła rękę i zapaliła nocną lampkę, zalewając pokój ciemnożółtym światłem.Roiben zniknął.Różowa kołdra leżała w nieładzie w nogach materaca.Obok niej dwie poduszki.Prześcieradło było rozgrzebane, jakby Roiben wiercił się we śnie.Nic nie wskazywało, dokąd poszedł, ani nie sugerowało, że odszedł na dobre.Kaye prosiła go, aby pozostał tylko przez jeden dzień.Z nadejściem nocy wolno mu było odejść.W pośpiechu zdjęła przez głowę skrzacią suknię, rzuciła ją na podłogę obok innych brudów i włożyła pierwsze rzeczy, jakie jej wpadły w ręce: białą koszulkę z krótkim rękawem i kraciaste spodnie z rozpinanymi do samej góry nogawkami.Rozplotła włosy i uczesała je prowizorycznie.Musi go odnaleźć.Na pewno go odnajdzie.Zamarła, nie przestając rozczesywać ręką skudlonych włosów.On nie chciał, żeby za nim szła.Gdyby chciał nadal mieć z nią coś wspólnego, przynajmniej by się pożegnał.Wytłumaczyła się przed nim, a on jej wysłuchał.W pewnym sensie nawet jej wybaczył, i tyle.Nie miała powodu, by go ścigać - chyba żeby za taki uznać dotyk jego dłoni na jej policzku i łagodną akceptacje kolejnego pocałunku.Ale to przecież kompletnie nic nie znaczyło.Kiedy jednak zeszła po schodach, zobaczyła go, siedzącego obok Ellen na kwiecistej kanapie babci.Matka Kaye miała na sobie czerwoną suknię, a z włosów wystawały jej dwa wysadzane cekinami diabelskie różki.Kaye stanęła jak wryta na schodach, wstrząśnięta absurdalnością tej zwyczajnej na pozór sytuacji.Migoczące niebieskie światło telewizora wyostrzało rysy Roibena, sprawiając, że Kaye nie była pewna, czy rycerza nadal spowija czar.Jadł biały chleb, pokrojony na maleńkie kawałki i maczany w gęstym miodzie, nadającym mu wygląd płynnego bursztynu.- Dziękuję - mówił.- Bardzo smaczne.Matka Kaye prychnęła w odpowiedzi.- Nie wiem, jak możesz to jeść.Fe! - Skrzywiła się.- Słodkie jak diabli.- Wyśmienite.- Roiben uśmiechnął się od ucha do ucha i oblizał palce.Z tym dziecinnie szczerym uśmiechem przypominał przez chwilę kogoś całkiem innego.Kaye zastanawiała się, jak wyglądał przed rozpoczęciem służby na Niesfornym Dworze.- Świr z ciebie - powiedziała Ellen, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.Ciekawe, czy uśmiecha się z powodu niestosowności tej uwagi, czy jej trafności, pomyślała Kaye
[ Pobierz całość w formacie PDF ]