[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogliœmy w takim otêpieniu, unikaj¹c wzajemnie wzroku, siedzieædo koñca dnia, gdyby nie pojawienie siê profesora Sandora.316»Doskonale - odezwa³ siê gromkim g³osem.- Widzê, ¿e smakowa³wam lunch.Ale teraz, jeœli pan pozwoli, proszê udaæ siê ze mn¹.Musimyprzygotowaæ wszystko do pañskiego wyst¹pienia«.Nie mrugn¹wszy okiem - choæ tak naprawdê zapomnia³em chwilowoo czekaj¹cej mnie drodze krzy¿owej - pos³usznie podnios³em siê z miej-sca.Geza z uszanowaniem - zbyt wielkim uszanowaniem - stan¹³ zajego plecami.Da³o mi to okazjê, by przes³aæ Helen wymowne spojrzenie,wskazuj¹c wzrokiem Hugh Jamesa, który równie¿ uprzejmie wsta³ odsto³u.Zaskoczona kobieta zmarszczy³a brwi, ale w tej samej chwili, kumej niewymownej uldze, profesor Sandor klepn¹³ Gezê po ramieniu,daj¹c znak, by z nim poszed³.Odnios³em wra¿enie, ¿e na twarzy krzep-kiego profesora odbi³ siê wyraz niepokoju, ale mo¿e tylko udzieli³a misiê paranoja Helen dotycz¹ca tego cz³owieka.Tak czy owak, mieliœmychwilê dla siebie.»Hugh równie¿ znalaz³ ksi¹¿kê« - szepn¹³em, bezwstydnie ³ami¹c za-ufanie, jakim obdarzy³ mnie Anglik.Helen popatrzy³a na mnie nierozumiej¹cym wzrokiem.»Hugh?«Wskaza³em szybko g³ow¹ na spogl¹daj¹cego na nas ze zdziwieniemangielskiego naukowca.Helen by³a zaskoczona.Hugh spojrza³ na ni¹ zezdumieniem.»Czy pani równie¿.?«»TMie - szepn¹³em.- Ona mi tylko pomaga.To panna Helen Rossi, an-tropologaHugh, nie spuszczaj¹c wzroku z Helen, szorstko uœcisn¹³ jej d³oñ.Alew tej samej chwili pojawi³ siê profesor Sandor i nie mieliœmy innego wy-jœcia, jak przy³¹czyæ siê do niego.Z Helen i Hugh trzymaliœmy siê bliskosiebie niczym trzy owce w stadzie.Aula zaczê³a wype³niaæ siê s³uchaczami.Zaj¹³em miejsce w pierw-szym rzêdzie i lekko dr¿¹c¹ rêk¹ wyj¹³em z teczki notatki.Profesor San-dor i jego asystent znów zajmowali siê mikrofonem.Przysz³a mi dog³owy o¿ywcza myœl, ¿e mo¿e s³uchacze nie us³ysz¹ wcale mego wy-k³adu.Niestety sprzêt zadzia³a³ nad podziw dobrze i profesor, potrz¹saj¹csiw¹ grzyw¹ w³osów, zacz¹³ przedstawiaæ mnie zgromadzonym naukow-com.Podkreœli³ moje listy uwierzytelniaj¹ce, presti¿, jakim cieszy siêmoja uczelnia w Stanach Zjednoczonych i pogratulowa³ s³uchaczom, ¿ebêd¹ mieli okazjê wys³uchania mego referatu, tym razem po angielsku.317W tej chwili uœwiadomi³em sobie, i¿ nikt nie bêdzie t³umaczy³ mychs³Ã³w na niemiecki, co doda³o mi wielkiej otuchy, kiedy stan¹³em twarz¹w twarz z oceniaj¹cym mnie gremium.»Witam kolegów historyków - zacz¹³em i czuj¹c, i¿ zabrzmia³o tozbyt pompatycznie, od³o¿y³em notatki.- Dziêkujê za to, ¿e mam honorpodzieliæ siê dziœ z wami swoimi refleksjami na temat inwazji Osmanówna tereny Transylwanii i Wo³oszczyzny, dwóch ksiêstw, których teryto-ria nale¿¹ obecnie do Rumunii.- Zebrani wlepili we mnie wzrok.Od-nios³em wra¿enie, i¿ moje s³owa zelektryzowa³y s³uchaczy.Transylwaniastanowi³a dla wêgierskich historyków, jak i dla wszystkich Wêgrów, te-mat dra¿liwy.- Jak dobrze wiemy, Imperium Osmañskie po zdobyciuKonstantynopola w tysi¹c czterysta piêædziesi¹tym trzecim roku przezponad piêæset lat z metropolii tej zarz¹dza³o ogromnymi po³aciami Euro-py Wschodniej.Podbi³o dwanaœcie krajów.Niektóre jednak rejony niepodda³y siê.By³y to krainy le¿¹ce w pokrytych górami ostêpach EuropyWschodniej, gdzie zarówno miejscowa ludnoœæ, jak i po³o¿enie geo-graficzne nie pozwoli³y na ³atwy podbój.Jednym z takich krajów by³aw³aœnie Transylwania«.Mówi³em, czêœciowo korzystaj¹c z notatek, czêœciowo odwo³uj¹c siêdo pamiêci, ale nieustannie dr¹¿y³ mnie lêk.Nie zna³em przecie¿ wszyst-kich materia³Ã³w, choæ mia³em w pamiêci lekcje, jakich udzieli³a mi He-len.Po ogólnym wstêpie opowiedzia³em pokrótce o tureckich szlakachhandlowych w tym regionie, a nastêpnie zacz¹³em wymieniaæ w³adcówi wielmo¿Ã³w, którzy stawiali Turkom zajad³y opór.Wymieni³em miêdzyinnymi Vlada Draculê, gdy¿ pominiêcie jego postaci mog³oby wzbu-dziæ podejrzenia historyków, którzy dobrze wiedzieli, jak¹ rolê odegra³w niszczeniu tureckiej armii.Kosztowa³o mnie wiele nerwów, gdy wy-b¹ka³em wreszcie przed tak szacownym gremium jego imiê, a nastêpniezacz¹³em opisywaæ, w jaki sposób wbi³ na pal dwadzieœcia tysiêcy turec-kich ¿o³nierzy.Tak mi siê przy tym trzês³y rêce, ¿e wywróci³em stoj¹c¹na mównicy szklankê z wod¹.»Och, wybaczcie mi!« - zawo³a³em, spogl¹daj¹c bezradnie na morzewspó³czuj¹cych mi twarzy.Tylko dwa oblicza pozosta³y niewzruszone.Helen by³a blada i wyraŸ-nie spiêta, a pochylony lekko do przodu József Geza, ze œci¹gniêt¹ twa-rz¹, spogl¹da³ na mnie, jakby chcia³ wychwyciæ jakiœ b³¹d w moich wy-wodach.Profesor Sandor i student w niebieskiej bluzie jednoczeœnie318podsunêli mi chusteczki od nosa i po chwili podj¹³em wyk³ad.Wyka-za³em, ¿e choæ Turcy pokonali w koñcu Vlada Draculê i wielu z jego to-warzyszy - uzna³em to s³owo za bardzo stosowne - opór ten trwa³ i trwa³,a¿ w koñcu za³ama³a siê potêga imperium.By³y to wprawdzie powstanialokalne, ale w sumie skutecznie podkopa³y ogromn¹ machinê wojenn¹Osmanów.Chcia³em bardziej b³yskotliwie zakoñczyæ swój wyk³ad, ale wystar-czy³o to, co powiedzia³em.Rozleg³y siê rzêsiste oklaski.I w taki to spo-sób, ku swemu zaskoczeniu, zakoñczy³em wystêp.Nie spotka³a mnie¿adna z³a przygoda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]