[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idziemy do profesora Snape’a!Po tym wydarzeniu pokonanie stromych spiralnych schodów wiod¹cych na szczytwie¿y by³o ju¿ dziecinn¹ igraszk¹.Dopiero na samej górze, kiedy znaleŸli siêpod ciemnym niebem i poczuli ch³odne powietrze, zrzucili pelerynê, oddychaj¹cz ulg¹.Hermiona wykona³a jakiœ dziki taniec.- Malfoy w areszcie! Chce mi siê œpiewaæ!- Ale nie rób tego - poradzi³ Harry.Czekali, naœmiewaj¹c siê z Malfoya.Norbert miota³ siê niespokojnie w klatce.Jakieœ dziesiêæ minut póŸniej z ciemnoœci nocy wy³oni³y siê cztery miot³y,które wyl¹dowa³y na wie¿y.Przyjaciele Charliego byli w œwietnych humorach.Pokazali im uprz¹¿, któr¹zrobili, ¿eby podwiesiæ Norberta miêdzy sob¹.Potem wszyscy czterej jakoœ muj¹ za³o¿yli, choæ by³ to widok mro¿¹cy krew w ¿y³ach, uœciskali Harry’emu iHermionie rêce i gor¹co im podziêkowali.W koñcu Norbert uniós³ siê w powietrze i po chwili znikn¹³ w ciemnoœci.Wracali krêtymi schodami, czuj¹c wielk¹ ulgê.Pozbyli siê smoka, Malfoy zosta³ukarany aresztem - co jeszcze mog³o zepsuæ im szczêœcie?OdpowiedŸ czeka³a na nich u stóp schodów.Z ciemnego korytarza wy³oni³ siênagle Filch.- No, no, no - wyszepta³.- Chyba mamy k³opoty.Zostawili pelerynê-niewidkê naszczycie wie¿y.ROZDZIA£ PIÊTNASTYZakazany LasNie mog³o byæ gorzej.Filch zaprowadzi³ ich na dó³, do gabinetu profesorMcGonagall na pierwszym piêtrze, gdzie usiedli i czekali, nie odzywaj¹c siê dosiebie.Hermiona dygota³a.W g³owie Harry’ego trwa³a rozpaczliwa gonitwawyjaœnieñ, alibi i najdzikszych historyjek, maj¹cych wyt³umaczyæ nocn¹eskapadê, a wszystkie by³y do niczego.Tym razem wydawa³o siê, ¿e nic ich nieuratuje.ZnaleŸli siê w potrzasku.Jak mogli byæ takimi g³upcami, ¿eby zostawiæpelerynê na wie¿y? Trudno sobie wyobraziæ powód, dla którego profesorMcGonagall mog³aby wybaczyæ im wa³êsanie siê po szkole w œrodku nocy, a tymbardziej wspinanie siê na szczyt wie¿y astronomicznej, na któr¹ wstêp by³dozwolony tylko w czasie lekcji, pod opiek¹ nauczyciela.A jeœli doda siê dotego Norberta i pelerynê-niewidkê, mog¹ ju¿ pakowaæ kufry.Tak wiêc Harry by³ przekonany, ¿e nie mo¿e byæ gorzej.Myli³ siê.Ujrzelibowiem profesor McGonagall, prowadz¹c¹ Neville’a.- Harry! - krzykn¹³ Neville, gdy tylko ich zobaczy³.- Chcia³em was odnaleŸæ i ostrzec, s³ysza³em, jak Malfoy mówi³, ¿e zamierza wasnakryæ, i mówi³, ¿e masz smo.Harry potrz¹sn¹³ gwa³townie g³ow¹, ¿eby go uciszyæ, ale profesor McGonagall tozobaczy³a.Wygl¹da³a, jakby za chwilê sama mia³a zion¹æ ogniem.- Nigdy by mi do g³owy nie przysz³o, ¿e którekolwiek z was mog³o zrobiæ coœtakiego.Pan Filch twierdzi, ¿e byliœcie na szczycie wie¿y astronomicznej.Jestpierwsza w nocy.Czekam na wyjaœnienia.Po raz pierwszy w ¿yciu Hermiona nie potrafi³a odpowiedzieæ na pytanie zadaneprzez nauczyciela.Zamar³a i wpatrywa³a siê têpo w swoje bambosze.- Myœlê, ¿e wiem, o co w tym wszystkim chodzi - powiedzia³a profesorMcGonagall.- Nie trzeba byæ geniuszem, ¿eby sobie to wyobraziæ.Naopowiadaliœcie Malfoyowi bajeczek o smoku, ¿eby go wyci¹gn¹æ z ³Ã³¿ka iwpakowaæ w k³opoty.Ju¿ go z³apa³am.I na pewno uwa¿acie za bardzo dobrydowcip, ¿e Longbottom us³ysza³ te bzdury i te¿ w nie uwierzy³, co?Harry spojrza³ na Neville’a i stara³ siê przekazaæ mu bez s³Ã³w, ¿e tonieprawda, bo Neville rzeczywiœcie sprawia³ wra¿enie oszukanego i obra¿onego.Biedny, otumaniony Neville.Harry dobrze wiedzia³, ile go musia³o kosztowaæb³¹dzenie po ciemnych korytarzach, ¿eby ich ostrzec.- To naprawdê odra¿aj¹ce - powiedzia³a profesor McGonagall.- Czworo uczniówwa³êsaj¹cych siê noc¹ po szkole! To pierwszy taki przypadek w mojej karierze!Mog³am siê spodziewaæ, ¿e chocia¿ panna Granger oka¿e trochê wiêcej rozs¹dku.Ajeœli chodzi o pana, panie Potter, to myœla³am, ¿e Gryffindor trochê wiêcej dlapana znaczy.Wszyscy troje zostaniecie ukarani aresztem.tak, pan te¿, panieLongbottom.Nic nie daje wam prawa chodzenia po szkole w nocy, zw³aszcza wtych dniach, kiedy jest to szczególnie niebezpieczne.A Gryffindor traci przezwas piêædziesi¹t punktów.- Piêæ.dziesi¹t- wyj¹ka³ Harry.W ten sposób utrac¹ prowadzenie, którezdobyli podczas ostatniego meczu quidditcha.- Po piêædziesi¹t punktów za ka¿de z was - oœwiadczy³a profesor McGonagall,sapi¹c g³oœno przez swój d³ugi, ostro zakoñczony nos.- Pani profesor.b³agam.- Pani nie mo¿e.- Nie wa¿ siê mi mówiæ, co mogê, a czego nie mogê, Potter.A teraz marsz do³Ã³¿ek.Wszyscy.Jeszcze nigdy mieszkañcy Gryffindoru nie zrobili mi takiegowstydu.Sto piêædziesi¹t punktów.Gryffindor spada³ na ostatnie miejsce w tabeli domów.W ci¹gu jednej nocy bezpowrotnie zaprzepaœcili szansê zdobycia pucharu.Harrypoczu³ siê tak, jakby jego ¿o³¹dek zosta³ nagle pozbawiony dna.Wiedzia³, ¿enigdy tego nie nadrobi¹.Nie spa³ przez ca³¹ noc.Przez parê godzin s³ysza³ Neville’a ³kaj¹cego wpoduszkê.Nie przychodzi³o mu na myœl nic, czym móg³by go pocieszyæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]