[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej palce porusza³y siê prêdko i zmyœlnie; to jest piêkno, które niema nic wspólnego z urod¹ jej twarzy.A Czernid³o, która uczy mnie w³adaniabroni¹? Kocha d³ubanie w srebrze i grawero­wanie.Swojemu ojcu na urodzinyzrobi³a sztylet z uchwytem w kszta³cie skacz¹cego rogacza, a tak przemyœlnie,¿e wygodnie go trzymaæ w d³oni - nie ma ¿adnych ostrych krawêdzi, które by ocoœ zahacza³y.To jest to piêkno, które bêdzie trwa³o jeszcze d³ugo po tym, jakjej w³osy posiwiej¹, a twarz pokryje siê zmarszczkami.Któ­regoœ dnia jej wnukispojrz¹ na ten przedmiot i pomyœl¹, jak¹ by³a m¹dr¹ kobiet¹.- Naprawdê tak uwa¿asz?- Oczywiœcie.- Przesun¹³em siê, nagle zdaj¹c sobie sprawê, jak blisko mniesiedzi Sikorka.Tak naprawdê nie odsun¹³em siê zbyt daleko.Kowal czai³ siê donastêpnego wypadu na stado mew.Jêzyk wywiesi³ prawie do ziemi, ale galopowa³bez tchu.- Gdyby szlachetnie urodzone damy robi³y takie rzeczy, znisz­czy³yby sobierêce, przesuszy³y w³osy i opali³y twarze.Na pewno ksi¹¿ê Szczery nie chcia³by¿ony wygl¹daj¹cej jak marynarz.- Na pewno nie.O wiele bardziej zas³u¿y³ na kobietê wygl¹­daj¹c¹ jak pêkatyz³oty karaœ trzymany w misie z wod¹.Sikorka zachichota³a.- Zas³u¿y³ na kogoœ - podj¹³em powa¿niej - kto bêdzie u jego boku, gdy rankiempuœci konia w galop, albo bêdzie móg³ spoj­rzeæ na tê czêœæ mapy, któr¹ w³aœnieskoñczy³ rysowaæ, i rzeczywi­œcie zrozumieæ, jak¹ wspania³¹ pracê wykona³.Natak¹ ¿onê zas³u­guje ksi¹¿ê Szczery.- Nigdy nie jeŸdzi³am konno - zauwa¿y³a Sikorka.- I znam tylko kilka liter.Spojrza³em na ni¹ ciekawie, zastanawiaj¹c siê, dlaczego nagle posmutnia³a.- A jakie to ma znaczenie? Jesteœ m¹dra i mo¿esz siê wyuczyæ, czego zechcesz.Sama zobacz, ile wiesz o œwiecach i zio³ach.Nie mów mi, ¿e ojciec ciê tegonauczy³.Czasami, kiedy przychodzi³em do sklepu, twoje w³osy i sukienkê czuæby³o œwie¿ymi zio³ami i od razu wiedzia³em, ¿e próbowa³aœ znaleŸæ nowe zapachydo œwiec.Gdybyœ chcia³a wiêcej czytaæ albo pisaæ, mog³abyœ siê uczyæ.A jaz­dêkonn¹ masz we krwi.Trzymasz równowagê i jesteœ silna.wystar­czy popatrzeæ,jak siê wspinasz na ska³y.I zwierzêta ciê lubi¹.Odbi­³aœ mi serce Kowala.- Oho ho! - tr¹ci³a mnie ³okciem.- Mówisz tak, jakby jakiœ szlachetnieurodzony pan mia³ tu lada chwila zst¹piæ z zamku i za­braæ mnie ze sob¹.Pomyœla³em o Dostojnym z jego nieskazitelnymi sztywnymi manierami, potem oksiêciu W³adczym uœmiechaj¹cym siê do niej afektowanie.- Niech Eda broni! Zmarnowa³abyœ siê przy nich.¯aden nie ma doœæ m¹droœci,¿eby ciê zrozumieæ, ani serca, by doceniæ.Sikorka opuœci³a wzrok na swojezniszczone prac¹ d³onie.- A wiêc kto? - zapyta³a cicho.M³odzi ch³opcy s¹ g³upcami.S³owa przychodzi³y mi naturalnie jak oddech.Niemia³em zamiaru ³udziæ jej nadziej¹ ani siê do niej subtelnie zalecaæ.Siedzieliœmy tak blisko siebie, s³oñce zaczê³o to­n¹æ w wodzie, pla¿a przednami rozci¹ga³a siê jak ca³y œwiat rzuco­ny nam do stóp.Gdybym w tamtymmomencie powiedzia³: „ja”, jej serce wpad³oby w moje niezdarne d³onie niczymdojrza³y owoc.Myœlê, ¿e mog³aby wtedy mnie poca³owaæ i z w³asnejnieprzymuszo­nej woli uczyniæ panem swojego losu.Lecz nie umia³em poj¹æ ogromuuczucia, które nagle w sobie odkry³em.Zdjê³o to najprostsz¹ prawdê z moich usti siedzia³em niemy, a chwilê póŸniej poja­wi³ siê Kowal, mokry i zapiaszczony,wpad³ na nas tak gwa³townie, ¿e Sikorka zerwa³a siê na nogi, by ratowaæspódnicê, i chwila prze­pad³a na zawsze, uniesiona podmuchem wiatru.Wsta³em i ja, rozprostowaliœmy koœci, Sikorka wykrzyknê³a, ¿e ju¿ bardzo póŸno,a ja nagle poczu³em na nowo ból w ca³ym moim zdrowiej¹cym ciele.G³upiozrobi³em tkwi¹c bez ruchu na ch³od­nym piasku, na pewno nie pozwoli³bym na to¿adnemu zwierzê­ciu.Odprowadzi³em Sikorkê do domu i tam nast¹pi³ jedennie­zrêczny moment ciszy i bezruchu przed drzwiami, zanim siê po­chyli³a iuœcisnê³a Kowala na do widzenia.A potem zosta³em sam, pomijaj¹c ciekawskiegoszczeniaka, który chcia³ siê dowiedzieæ, dlaczego szed³em tak wolno, skar¿y³siê, ¿e umiera z g³odu, i biega³ jak szalony przez ca³¹ drogê do zamku.Wlok³em siê na wzgórze, zziêbniêty w duszy i na ciele.Odpro­wadzi³em Kowala dostajni, ¿yczy³em dobrej nocy Sadzy, a potem poszed³em do warowni.Konsyliarz ijego uczniowie skoñczyli ju¿ swój skromny posi³ek i wyszli.Wiêkszoœæmieszkañców twierdzy tak­¿e by³a po posi³ku.Wróci³em do starych nawyków.Wkuchni za­wsze czeka³o jedzenie, a obok, w stra¿nicy, towarzystwo.¯o³nierzeprzychodzili tam i wychodzili o ka¿dej porze dnia i nocy, wiêc ku­charkatrzyma³a na haku gor¹cy kocio³ek, dodaj¹c - w miarê jak zupy ubywa³o - wody,miêsa i warzyw.By³o tam tak¿e wino, piwo i ser oraz niewyszukane towarzystwotych, którzy strzegli twierdzy.Uznali mnie za swojego od pierwszego dnia, gdyzosta³em oddany pod opiekê Brusa.Tak wiêc zjad³em tam prosty posi³ek, nawet wczêœci nie tak skromny jak to, co by mi zapewni³ Konsyliarz, ale te¿ nie takdostatni i bogaty jak bym pragn¹³.Tak nauczy³ mnie Brus, tak nakarmi³bym rannezwierzê.Przys³uchiwa³em siê rozmowom, zwracaj¹c uwagê na ¿ycie zam­ku po raz pierwszyod miesiêcy.Zdumiony by³em, o ilu wa¿nych wy­darzeniach nie mia³em pojêcia, odkiedy skupi³em siê wy³¹cznie na naukach Konsyliarza.Tematem wiêkszoœci rozmówby³a narzeczo­na ksiêcia Szczerego.S³ysza³em zwyk³e pieprzne ¿o³nierskiedowcipy, których ³atwo mo¿na siê by³o spodziewaæ, ale te¿ wiele wspó³czuj¹­cychs³Ã³w na temat pecha, ¿e to w³aœnie ksi¹¿ê W³adczy mia³ mu wy­bieraæ przysz³¹¿onê.Fakt, ¿e ma³¿eñstwo zostanie zaaran¿owane dla celów politycznych, niepodlega³ w ogóle dyskusji.By³oby sza­leñstwem pozwoliæ cz³onkowi rodzinykrólewskiej ¿eniæ siê z mi³oœci.Taki w³aœnie wybór le¿a³ u Ÿród³a skandaluwywo³anego przez upar­te zaloty ksiêcia Rycerskiego do hrabianki Cierpliwej.Narzeczona pochodzi³a przecie¿ z tego samego królestwa, by³a córk¹ szlachcica,w dodatku bardzo zaprzyjaŸnionego z rodzin¹ królewsk¹.Tamto ma³¿eñstwo nieprzynios³o ¿adnych korzyœci politycznych.W wypadku ksiêcia Szczerego nie mo¿na by³o absolutnie dopu­œciæ do podobnegomarnotrawstwa.Szczególnie wobec zagro¿enia, jakie nieœli naszemu d³ugiemuwybrze¿u najeŸdŸcy ze szkar³atnych okrêtów.St¹d zaczê³y siê mno¿yæ spekulacje.Kim bêdzie wybranka? Czy mieszkank¹ Wysp Pobliskich po³o¿onych na Morzu Bia³ymna pó³noc od naszego królestwa? Same wyspy to tylko skaliste skrawki ziemiwystaj¹ce z morza, ale rozci¹gniêty na nich ³añcuch wie¿ stra¿­niczych dawa³bynam mo¿liwoœæ wczeœniejszego ostrze¿enia przed najeŸdŸcami, wdzieraj¹cymi siêna nasze wody terytorialne.Na po³u­dniowy zachód od granic Królestwa SzeœciuKsiêstw, za Deszczowymi Ostêpami, gdzie panowa³o bezkrólewie, znajdowa³y siêWybrze¿a Korzenne.Ksiê¿niczka pochodz¹ca stamt¹d nie zapewnia³aby zna­cz¹cychkorzyœci w dziedzinie obrony królestwa, ale byli tacy, którzy przypominali obogatych kontraktach handlowych, jakie wi¹za³yby siê z t¹ parti¹.Daleko napo³udnie i wschód, na morzu, znajdowa³y siê liczne wysepki, poroœniête drzewamiogromnie cennymi dla bu­downiczych ³odzi.Mo¿e tam znalaz³by siê jakiœ król,który by swojej córce zamieni³ ciep³e wiatry i owoce o ³agodnym smaku namieszka­nie w zamku na skalistej ziemi skutej lodem? Czego by ¿¹dano w za­mianza delikatn¹ kobietê z po³udnia i za wysokie drzewa? Jedni twierdzili, ¿efuter, inni - ¿e ziarna.A by³y jeszcze pañstwa górskie, zazdroœnie strzeg¹ceprzejœæ prowadz¹cych do królestwa tundry.Ksiê¿niczka z tamtego kraju mog³abyrozkazywaæ wojownikom swo­jego narodu, a tak¿e decydowa³aby o powi¹zaniachkupieckich z handlarzami koœci¹ czy pasterzami reniferów, odgrodzonymi od nasjej ziemiami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl