[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przykrojony w ten sposób protokó³ mo¿na by³o z³o¿yæ w archiwum.Xavier zawziêcie notowa³: paŸdziernik, listopad, grudzieñ 1941.Powoli pustekartki wype³nia³y siê zapiskami.W przyæmionym œwietle mansardy wy³ania³ siêstopniowo coraz bardziej wyraŸny obraz powi¹zañ, strategii, przyczyn iskutków.Przyjrza³ siê jeszcze raz wypowiedziom Luthera, Stuckarta i Buhlera.Luther przewidywa³ problemy w „pañstwach nordyckich", ale „¿adnych k³opotów wpo³udniowo-wschodniej i wschodniej Europie".Stuckart, zapytany o osobê, którama wœród swych dziadków jednego ¯yda, „zaproponowa³ zastosowanie w tymprzypadku przymusowej sterylizacji".Buhler, co charakterystyczne, podlizywa³siê Heydrichowi: „prosi³ tylko o jedno — aby problem ¿ydowski w GeneralnejGuberni zosta³ rozwi¹zany tak szybko, jak to tylko mo¿liwe".Przerwa³ na piêæ minut lekturê, ¿eby zapaliæ papierosa.Chodzi³ po korytarzu,przegl¹daj¹c papiery niczym ucz¹cy siê roli aktor.Z ³azienki dobiega³ szump³yn¹cej wody.Pogr¹¿ony w mroku hotel skrzypia³ cicho niczym stoj¹cy nakotwicy galeon.6MARTIN LUTHERPODSEKRETARZ STANU W MINISTERSTWIE SPRAW ZAGRANICZNYCH RZESZYNOTATKI Z INSPEKCJI OBOZU W OŒWIÊCIMIU-BRZEZINCE[Rêkopis, 11 stron]14 lipca 1943Nareszcie, po ponawianych prawie przez ca³y rok staraniach otrzyma³emzezwolenie na przeprowadzenie w imieniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych pe³nejinspekcji obozu w Oœwiêcimiu-Brzezince.Krótko przed zachodem s³oñca przylatujê z Berlina na lotnisko w Krakowie ispêdzam wieczór na zamku na Wawelu w towarzystwie gubernatora Hansa Franka,sekretarza stanu Josefa Buhlera i ich personelu.Jutro rano o œwicie samochódma mnie zabraæ z zamku i zawieŸæ do obozu (czas podró¿y: oko³o jednej godziny),gdzie czeka na mnie jego komendant, Rudolf Hoess.15 lipca 1943Pierwsze moje wra¿enie to ogrom ca³ego obozu, który wed³ug Hoessa zajmuje tereno d³ugoœci 4 i szerokoœci 2 kilometrów.Gleba jest tu ¿Ã³³tawa i gliniasta,podobna do tej, która dominuje na wschodnim Œl¹sku — krajobraz pustynny,urozmaicony tu i ówdzie zielonymi kêpami drzew.Wewn¹trz obozu stoj¹ jak okiemsiêgn¹æ setki drewnianych, krytych zielon¹ pap¹ baraków.W oddali widzêporuszaj¹cych siê miêdzy nimi wiêŸniów.Odziani s¹ w bia³o-czarne pasiaki —niektórzy nios¹ deski, inni ³opaty i kilofy; jeszcze inni ³aduj¹ wielkieskrzynie na ciê¿arówki.Wszêdzie czuæ niemi³y zapach.Dziêkujê komendantowi, ¿e mnie przyj¹³.Wyjaœnia mi schemat administracyjny.Obóz znajduje siê pod jurysdykcj¹ G³Ã³wnego UrzêduAdministracji Gospodarczej SS.Inne, po³o¿one w dystrykcie lubelskim podlegaj¹Obergruppenführerowi SS Odilowi Globocnikowi.Nawa³ pracy uniemo¿liwia niestetyHoessowi osobiste oprowadzenie mnie po obozie.Z tego wzglêdu powierza mnieopiece m³odego Untersturmführera o nazwisku Weidemann.Ma on dopilnowaæ, abypokazano mi wszystko i ¿eby udzielono pe³nych odpowiedzi na wszelkie mojepytania.Zaczynamy od œniadania w barakach SS.Po œniadaniu jedziemy do po³udniowego sektora obozu.Usytuowana jest tutajoko³o pó³torakilometrowej d³ugoœci bocznica kolejowa.Po jej obu stronachznajduje siê przymocowane do betonowych s³upów ogrodzenie z drutu, a tak¿edrewniane wie¿e obserwacyjne z gniazdami karabinów maszynowych.Robi siêgor¹co.Zapach jest tutaj bardzo nieprzyjemny, w powietrzu fruwaj¹ chmary much.Na zachodzie widaæ wznosz¹cy siê nad drzewami, dymi¹cy fabryczny komin zczerwonej ceg³y.7.40 rano: na teren wzd³u¿ torów wchodz¹ ¿o³nierze SS, niektórzy z psami, orazspecjalni wiêŸniowie, którzy maj¹ im pomagaæ.W oddali s³yszymy gwizd poci¹gu.Kilka minut póŸniej przez bramê wje¿d¿a powoli lokomotywa; k³êby pary wzniecaj¹chmury ¿Ã³³tego py³u.Zatrzymuje siê dok³adnie przed nami.Brama zostajezamkniêta.Weidemann: „To transport ¯ydów z Francji".Oceniam, ¿e poci¹g liczy oko³o 60 towarowych wagonów; wszystkie maj¹ wysokiedrewniane œciany.Zbli¿aj¹ siê do nich ¿o³nierze i specjalni wiêŸniowie.Odryglowuj¹ i otwieraj¹ drzwi.Wszêdzie wzd³u¿ torów wykrzykiwany jest ten samrozkaz: „Wszyscy wysiadaæ! Rêczny baga¿ zabraæ ze sob¹! Ciê¿ki baga¿ zostawiæ wwagonach!" Pierwsi pojawiaj¹ siê mê¿czyŸni; oœlepieni œwiat³em skacz¹ zwysokoœci pó³tora metra na ziemiê, a potem odwracaj¹ siê, ¿eby odebraæ baga¿e ipomóc swoim dzieciom, kobietom i starcom.Deportowani znajduj¹ siê w op³akanym stanie — brudni i zakurzeni wyci¹gaj¹miski i fili¿anki, pokazuj¹c na usta i p³acz¹c z pragnienia.Za nimi le¿¹ wwagonach zmarli i ci, którzy s¹ zbyt chorzy, ¿eby siê poruszaæ.Weidemann mówi,¿e ich podró¿ trwa³a cztery dni.¯o³nierze SS formuj¹ tych, którzy potrafi¹chodziæ, w dwie kolumny.Przy rozdzielaniu rodzin ludzie krzycz¹ do siebiewzajemnie.Przy akompaniamencie krzyków obie kolumny odmaszerowuj¹ w ró¿nychkierunkach.Silni mê¿czyŸni udaj¹ siê do obozu pracy.Pozostali, a razem z nimija i Untersturmführer, kieruj¹ siê w stronê gêstej œciany drzew.Ogl¹daj¹c siêwidzê, jak wiêŸniowie w pasiakach wspinaj¹ siê do wagonów i wyci¹gaj¹ z nichbaga¿ i trupy.8
[ Pobierz całość w formacie PDF ]