[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opiekuj się nami.Spraw, by Melisanda była bezpieczna.Żebyśmy wszyscy byli bezpieczni.Błagam cię! W imię Boga Ojca, błagam cię! Doprowadź nas bezpiecznie do domu!”.Wciąż nie było jednak żadnej odpowiedzi, a jedynie głośny szum nawałnicy i odległy huk grzmotu.- Znów na kolanach, Hook? - rzekł szyderczym tonem Tom Perrill.Nick wstał i zwrócił się ku wrogowi, lecz Tom Evelgold stanął natychmiast pomiędzy dwoma łucznikami.- Chcesz zamienić parę słów z Hookiem? - rzekł wyzywająco do Perrilla.- Mam nadzieję, że przeżyjesz jutrzejszy dzień, Hook - rzucił Perrill, nie zwracając uwagi na setnika.- Mam nadzieję, że wszyscy przeżyjemy jutrzejszy dzień - odparł Nick.Odczuwał straszliwą nienawiść do Perrilla, lecz nie miał dość energii, by wszcząć teraz bójkę w zapadających ciemnościach i w strugach deszczu.- Bo jeszcze ze sobą nie skończyliśmy - stwierdził Perrill.- Nie skończyliśmy - przytaknął Nick.- A ty zamordowałeś mojego brata - rzekł Perrill, patrząc Hookowi w oczy.- Wypierasz się tego, ale tak właśnie było, a śmierć twojego brata nie wyrównuje jeszcze rachunków.Obiecałem coś mojej matce, a ty już dobrze wiesz, co - dodał.Rondo jego hełmu ociekało wodą.- Powinniście sobie wszystko nawzajem wybaczyć - wtrącił się Evelgold.- Jeśli jutro mamy walczyć razem, powinniśmy być przyjaciółmi.I tak mamy już dość wrogów.- Muszę dotrzymać obietnicy - upierał się Perrill.- Obietnicy danej twojej matce? - spytał Hook.- Czy obietnica dana kurwie w ogóle się liczy? - dodał, nie mogąc sobie odmówić tej odrobiny szyderstwa.Perrill skrzywił się wyraźnie, ale zdołał nad sobą zapanować.- Ona nienawidzi waszej rodziny i chce, żeby wymarła.A ty jesteś już ostatnim z rodu.- Francuzi jak nic uszczęśliwią jutro twoją matkę - rzekł Evelgold.- Komuś się to uda - przytaknął Perrill - albo mnie, albo im - dodał, skinąwszy głową ku nieprzyjacielskiej armii, nie odrywając jednak przy tym wzroku od Hooka.- Ale nie zabiję cię, kiedy będą z nami walczyć.Właśnie to przyszedłem ci powiedzieć.I tak już masz pietra - dorzucił jeszcze szyderczym tonem - nawet nie musząc oglądać się za siebie.- Powiedziałeś już zatem, coś miał do powiedzenia - rzekł Evelgold.- A teraz odejdź.- Czyli mamy rozejm - zasugerował Perrill, ignorując ponownie setnika - dopóki nie będzie po wszystkim.- Nie zabiję cię, kiedy będziemy z nimi walczyć - przytaknął Hook.- Ani dziś w nocy - upewniał się jeszcze Perrill.- Ani dziś w nocy - zgodził się Nick.- Więc śpij dobrze, Hook.To może być twoja ostatnia noc na tym świecie - rzucił Perrill, po czym sobie poszedł.- Czemu on cię tak nienawidzi? - spytał Evelgold.- To zatarg jeszcze z czasów mojego dziadka.Po prostu wzajemnie się nienawidzimy.Hookowie i Perrillowie nie znoszą się nawzajem, i tyle.- Cóż, jutro o tej porze obaj będziecie martwi - rzekł z bólem Evelgold.- Zresztą tak jak my wszyscy.Więc przed walką wyspowiadaj się i idź na mszę.A w nocy twoi ludzie trzymają wartę.Pierwszą zmianę obejmują łucznicy Waltera, a drugą twoi.Macie podejść do połowy tego pola - dodał, wskazując na zaoraną ziemię - i nie robić hałasu.Wszyscy mają zachować ciszę.Żadnych krzyków, żadnych śpiewów czy muzyki.- Dlaczego?- A skąd, u diabła, ja mam to wiedzieć? Jeśli jakiś szlachcic zakłóci ciszę, król odbierze mu konia wraz z rzędem, a jak jakiś łucznik choćby piśnie, obetną mu uszy.Z rozkazu króla.Więc stoicie na warcie i niech was Bóg ocali, jeśli przyjdą Francuzi.- Przecież nie przyjdą, prawda? Chyba nie dziś w nocy?- Sir John sądzi, że nie.Ale i tak kazał wystawić straże - rzekł Evelgold i wzruszył ramionami, jakby chciał zasugerować, że straże na nic się nie zdadzą, po czym, nie mając już nic więcej do powiedzenia, odszedł.Coraz więcej Francuzów chciało przyjrzeć się nieprzyjaciołom, zanim skryją ich nocne ciemności.Deszcz siekł wciąż po zaoranym polu, a szum ulewy zagłuszał odgłosy śmiechu, jaki mógł dochodzić od strony francuskiej armii.Nazajutrz był dzień świętego Kryspina i świętego Kryspiniana i Hook sądził, że będzie to ostatni dzień jego życia.Padało przez całą noc.Lodowata, potężna ulewa.Sir John Cornewaille pobiegł w deszczu do chałupy w Maisoncelles, w której znajdowała się kwatera króla, lecz choć w niewielkiej i zadymionej izbie byli zarówno najmłodszy brat króla, Humphrey, książę Gloucester, jak i Thomas, książę Yorku, żaden z nich nie widział, dokąd udał się król Anglii.- Pewnie się modli, sir Johnie - rzekł książę Yorku.- Dzisiejszej nocy Bogu spuchną uszy od modłów, wasza łaskawość - stwierdził poważnym tonem Cornewaille.- Przyłącz się zatem do tej kakofonii - odrzekł książę.Był on wnukiem Edwarda III oraz kuzynem nieżyjącego już Ryszarda II, którego tron zagarnął ojciec Henryka, lecz dowiódł już swej wierności wobec syna uzurpatora, a ponieważ odznaczał się równie wielką pobożnością jak Henryk, stał się jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi.- Sądzę, że jego królewska mość bada właśnie nastroje panujące w armii - stwierdził książę.- Ludzie staną na wysokości zadania - odrzekł sir John.Czuł się nieswojo w towarzystwie księcia, którego wykształcenie i pobożność sprawiały, iż był nieco wyniosły i trzymał ludzi na dystans.- Są przemarznięci - kontynuował Cornewaille - rozgoryczeni, przemoczeni, głodni i chorzy, ale jutro będą walczyć jak wściekłe psy.Sam nie chciałbym mieć z nimi do czynienia.- Czy nie doradzałbyś, panie.- zaczął Humphrey, książę Gloucester, po czym zawahał się i postanowił zamilknąć.Sir John wiedział jednak, jakiego to pytania nie dokończył najmłodszy brat Henryka.Czy nie doradzałby królowi, by wymknął się w ciemnościach? Nie, nie radziłby mu tego robić, ale nie miał okazji wyrazić tej opinii.Król zresztą by tak nie postąpił, a już na pewno nie teraz.Henryk wierzył, że Bóg go wspiera, i rankiem Bóg zmuszony będzie tego dowieść, czyniąc kolejny cud.- Zostawię wasze książęce moście, abyście mogli przywdziać zbroje - rzekł sir John.- Masz, panie, jakąś wiadomość dla najjaśniejszego pana? - spytał książę Yorku.- Chciałem tylko życzyć mu bożego błogosławieństwa - odrzekł Cornewaille.Tak naprawdę poszedł sprawdzić, w jakim król jest nastroju, choć w gruncie rzeczy nie wątpił w jego stanowczość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl