[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³ym sercem prêdko jeszcze bij¹cym.Cudownie.Cudotwórczo.Ze œmiechu nieraz, kiedy nagle mnie ³apa³, skrêca³a misiê twarz i flaki w œrodku, wi³em siê, zwija³em, pada³em na kolana, ca³ydr¿¹cy, jakby duch œmiechu wst¹pi³ we mnie i t³uk³ siê po korytarzach.Ech,Santa Polonia, kiedy by³em wesó³, by³em sama radoœæ, oddycha³em kurz, jakbygra³y dzwonki.I dobrze by³o.I tak ¿y³em.Raz smutno, raz weso³o, raz weso³o, raz smutno.Z jednej krawêdziprzechodz¹c na drug¹, jak z jednego brzegu chodnika na drugi przetacza siêpijany.Nie jest to porównanie.Porównanie tak zwane jest to ¿adne.Nie ma go.Bo z jednego krañca chodnika na drugi przetacza³em siê.Przetacza³em siêpijany.A nie „jak".Bo upija³o mnie wszystko.Ca³e dooko³a.Wszystko, co by³ow promieniu.Nie musia³em ja tankowaæ wódki do szyszynki.Upija³o mnie ju¿samo powietrze.Zatacza³em siê od razu, wychodz¹c po spaniu, na ostre œwiat³oczy, przychylniejszy zbudzonym oczom, ³agodny mrok.Dalej prêdko po³yka³ mniewir.Wœród tej wiecznej partyzantki, tej przerzucanki raz tu, raz tam, raz w góry,raz w doliny, nawiedza³a mnie czasami chêæ rzewna, tkliwa i przemo¿na.Myœla³em wiêc czasami, ¿e nie by³oby tak Ÿle, jakby tu powiedzieæ, nie by³obytak Ÿle, gdyby zechcia³o pop³yn¹æ z oczu trochê s³onych ³ez.Myœla³em czasami,¿e nie hamowa³bym tego wcale, gdyby tak przerwa³a siê tama.I parê razy jednakprzerwa³a siê i pop³aka³ sobie jeden w cichoœci zakamarka.Parê razy d³ugoœcieka³o jednemu po policzkach.On tego nie hamowa³.On tego niepowstrzymywa³.Bo to by³o jak puszczanie krwi.Jak pijawki albo ciête bañki naplecach.Puszczanie krwi.By³o jej za du¿o i przelewa³a siê przez ochronnewa³y.Nawiedza³o mnie wiêc czasami pop³akaæ.Rzadko jednak, rzadko bardzo udawa³o misiê, choæ chcia³em, tak chcia³em zaspokoiæ to skromne chyba pragnienie.Izas³u¿one.Zas³u¿one, mówiê.Niech nigdy nie zap³aczê, niech mnie zadusz¹ wgardle nie t³umione, uwiêzione ³zy, jeœli k³amiê i kiedykolwiek.Bo na cozas³u¿y³em, na to zas³u¿y³em, ale na pewno na to, ¿eby przynajmniej pop³akaæsobie móc od czasu do czasu w cichoœci i skrytoœci zakamarka.Na to zas³u¿y³emna pewno.Tu nikn¹ wszystkie moje niepewnoœci, w¹tpliwoœci, przypuszczenia,domys³y.Co wiem? To wiem.Ciê¿ko siê ¿yje bez iluzji.Ja jej nie mia³em i mieæ nie chcia³em.Ka¿dy dzieñby³ dla mnie dniem ostatnim.Wpaja³em sobie to, wi¹¿¹c najdziksz¹ myœl³añcuchem jak psa do czereœni w nie ogrodzonym sadzie.Wierny czujny zwierzrwa³ siê, szczeka³, klapa³ zêbami, w nocy wy³ i zawodzi³ i tak przypomina³ mito, o czym czasami, zdarza³o siê, bezwiednie zapomnia³em.¯e ka¿dy dzieñ jestdniem ostatnim.Ciê¿ka to by³a myœl.Ciê¿kiej wagi.Czu³em ka¿d¹ tonê ka¿degodnia.Czu³em nieraz, równo roz³o¿ony na ka¿dy centymetr skóry, straszliwywstrz¹saj¹cy ciê¿ar najb³ahszej chwili, oto na przyk³ad schylaj¹c siê do pompynapiæ siê wody, oto na przyk³ad r¹bi¹c drzewo siekiera nagle w powietrzu zawisajak motyl, a na cz³owieka garb zwala siê œciana lasu.I tak dalej.Artyst¹ zawodowcem te¿ byæ nie chcia³em, w³adaæ sztuczkami i cacy cacy, mamiæ,sypaæ piasek w oczy ludziom i sobie.Odpycha³em to od siebie precz wszystkimirêkami i nogami jak drzewo to, które nazwa³em „nie przyst¹p" z ga³êziamidokolnymi od samej ziemi, ¿e nie mo¿na by³o podejœæ do pnia, ¿eby obj¹æ go wramiona albo oprzeæ siê o niego plecami i chwilê odpocz¹æ miêdzy jednym adrugim wiecznym marszem.I tak ¿yliœmy.Stopy nasze zrysowane gêsto, poparzone, spêkane jak gliniastedno wysuszonego bajorka.Wró¿y siê z rêki, ale gdyby ze stopy, kto po³apa³bysiê tutaj w gêstwinie pêkniêæ, szram, blizn, odcisków i linii? Tak.Wiêc gdyby,to co tu mo¿na by³o wyczytaæ? Co tu mo¿na by³o przepowiedzieæ? Wszystko albonic.Nic albo wszystko.Nic albo ca³¹ panoramê.Wielk¹, rozleg³¹ a¿ doszaleñstwa.Albo nic zupe³nie, ca³kiem nic.Albo wszystko.Ale czy to s¹przepowiednie? Nie.To przepowiednie nie s¹.To jest nareszcie normalna rzecz:wolny bieg ¿ycia przez zasieki kolczastego drutu.Do tego ja zmierza³em.Dotego doszed³em, do czego ja zmierza³em, i piêknie, piêknie tu teraz widzi siêpodwójn¹ rolê stóp: noœn¹ i przenoœn¹.Teraz jestem zmêczony.Bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]