[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był to przypadek.Mała Panienka aż do ostatniego posiedzenia kurczowo trzymała się życia i umarła dopiero wtedy, kiedy nadeszła wiadomość o zwycięstwie.Ostatnim uśmiechem obdarzyła Andrzeja.Powiedziała po raz ostatni: - Byłeś dla nas dobry, Andrzeju.Umarła, trzymając go za rękę, gdy tymczasem syn, synowa i wnuki, pełni szacunku, stali w pewnej odległości od obojga.Andrzej czekał cierpliwie, podczas gdy recepcjonistka zniknęła w pokoju wewnętrznym.Niekiedy ktoś wchodził do pokoju, żeby mu się przyjrzeć.Andrzej nie starał się unikać spojrzeń.Patrzył na przybysza spokojnie, aż wreszcie ten odwracał wzrok.W końcu Paweł Martin wyszedł z gabinetu.Był zdziwiony, lub raczej byłby zdziwiony, gdyby Andrzej potrafił wyczytać to z jego twarzy.Od pewnego czasu Paweł mocno malował twarz, co było podyktowane ostatnią modą dla obojga płci, i chociaż dzięki tej charakteryzacji zbyt łagodne rysy jego twarzy stały się bardziej stanowcze i ostrzejsze, Andrzej nie pochwalał tego zwyczaju.Odkrył, że dezaprobata w stosunku do ludzi, byle tylko nie ujmował jej w słowa, już nie wprawia go w zakłopotanie.Mógł nawet wyrazić dezaprobatę na piśmie.Zdawał sobie jednak sprawę, że dawniej było inaczej.- Wejdź, Andrzeju.Przepraszam, że czekałeś, ale musiałem koniecznie coś skończyć.Wejdź.Mówiłeś, że chcesz ze mną porozmawiać, ale nie przypuszczałem, że chcesz się ze mną widzieć tutaj, w mieście.- Jeżeli jesteś zajęty Pawle, mogę zaczekać.Paweł spojrzał na migotliwe cienie umieszczonej na ścianie tarczy zegara.Powiedział:- Mam trochę czasu.Jak tutaj dotarłeś?- Wynająłem automatyczny samochód bez kierowcy.- Żadnych kłopotów? - zapytał Paweł z niepokojem.- Nie spodziewałem się kłopotów.Moje prawa są chronione.Jeszcze większy niepokój odmalował się na twarzy Pawła.- Mówiłem ci już, że nie można zmusić nikogo, żeby respektował ten przepis prawny.W, każdym razie w większości przypadków jest to niemożliwe.Jeżeli nadal będziesz się upierał, żeby nosić ubranie, w końcu spotkają cię kłopoty, tak jak wtedy.- Ale to się nigdy więcej nie powtórzyło, Pawle.Przykro mi, że jesteś niezadowolony.- Andrzeju, zastanów się.Właściwie jesteś żywą legendą i z wielu powodów zbyt jesteś cenny, abyś miał prawo narażać się na niebezpieczeństwo.Jak tam książka?- Już ją kończę.Wydawca jest chyba zadowolony.- Wspaniale!- Nie jestem pewien, czy jest zadowolony z samej książki.Myślę, że spodziewa się dużego popytu, bo autorem jest robot.I to głównie jest powodem jego zadowolenia.- Ludzka rzecz.- Nie przejmuję się tym.Wszystko mi jedno, dlaczego będą tę książkę kupować, dopóki to oznacza pieniądze, które będę mógł wydać.- Babcia zapisała ci.- Mała Panienka była bardzo hojna i jestem pewien, że nadal mogę liczyć na pomoc twojej rodziny.Ale to honorarium autorskie ma być podstawą moich dalszych poczynań.- A jakie mają być te dalsze poczynania?- Chciałbym porozmawiać z dyrektorem firmy „Universum”.Usiłowałem do niego dotrzeć, ale jak dotąd bez powodzenia.Firma nie udzieliła mi żadnej pomocy przy pisaniu książki, więc rozumiesz, że nie dziwi mnie to.- Pomoc to ostatnia rzecz, jakiej mógłbyś oczekiwać.Firma nie pomagała nam w naszej wielkiej batalii o prawa robotów.Wręcz przeciwnie i chyba rozumiesz dlaczego.Jeżeli roboty zdobędą prawa, ludzie mogą nie chcieć ich kupować.- Jednak jeżeli to ty do nich zadzwonisz, może uda ci się uzyskać dla mnie posłuchanie - powiedział Andrzej.- Jestem u nich równie źle widziany, jak ty, Andrzeju.- Ale może mógłbyś im dać do zrozumienia, że jeżeli zostanę przyjęty, unikną kampanii prowadzonej przez biuro „Feingold i Martin” na rzecz dalszego rozszerzenia praw robotów.- Czy to nie będzie kłamstwo, Andrzeju?- Owszem, Pawle, ale ja nie potrafię kłamać.Dlatego ty musisz zadzwonić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]