[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roger znowu po³o¿y³ Vicowi d³oñ na ramieniu, i tymrazem Vic jej nie str¹ci³.- Panie Trenton, czy ma pan list, który dosta³ pan od Kempa?- Nie.Podar³em go.Przykro mi, ale w tych okolicznoœciach.- Czy nie by³ czasem napisany drukowanymi literami? - Tak, by³.- Funkcjonariusz Fisher znalaz³ na tabliczce do notatek w kuchni wiadomoœænapisan¹ wielkimi literami.Brzmia³a: "Zostawi³em ci na górze coœ na pami¹tkê,ma³a".Vic odchrz¹kn¹³ cicho.Ostatnia w¹t³a iskierka nadziei, ¿e móg³ to byæ ktoœinny - jakiœ z³odziej albo jakieœ dzieciaki - zgas³a.WejdŸ na górê i zobacz,co ci zostawi³em.To by³ Kemp.Wiadomoœæ na tabliczce do notatek w domupasowa³aby jak ula³ do wstrêtnego liœciku Kempa.- Treœæ wskazuje chyba na to, ¿e pañskiej ¿ony nie by³o w domu, kiedy to robi³- podj¹³ Bannerman, ale Vic pomimo szoku, w jakim siê znajdowa³, wyczu³ wg³osie szeryfa fa³szyw¹ nutê.- Mog³a wróciæ, zanim wyszed³ - zauwa¿y³ posêpnie.- Z zakupów, od mechanika,który mia³ jej wyregulowaæ gaŸnik w samochodzie.Sk¹dkolwiek.- Jakim wozem jeŸdzi Kemp? Wie pan?- Zdaje siê, ¿e nie ma osobowego.JeŸdzi furgonetk¹.- Kolor?- Nie wiem.- Panie Trenton, proponujê, ¿eby wróci³ pan tu z Bostonu.Niech pan wynajmiesamochód i niech siê pan nie denerwuje.G³upio by wysz³o, gdyby okaza³o siê, ¿ez pañsk¹ rodzin¹ wszystko w porz¹dku, a pan w drodze tutaj rozbi³ siê naMiêdzystanowej.- Tak, w porz¹dku.- Ale nie mia³ ochoty nigdzie jechaæ, ani wolno, ani szybko.Pragn¹³ siê gdzieœ zaszyæ.A jeszcze bardziej pragn¹³ prze¿yæ od pocz¹tkuostatnie szeœæ dni.- I jeszcze jedno.- Co takiego?- Jad¹c tutaj, niech pan spróbuje u³o¿yæ w pamiêci listê przyjació³ i znajomych¿ony mieszkaj¹cych w okolicy.Istnieje jeszcze mo¿liwoœæ, ¿e spêdza tê noc ukogoœ z nich.- Oczywiœcie.- Najwa¿niejsze jest to, ¿e nie stwierdziliœmy œladów u¿ycia przemocy.- Ca³y parter jest podobno przewrócony do góry nogami - zauwa¿y³ Vic.- Mnie towygl¹da na zastosowanie cholernej przemocy.- Tak - mrukn¹³ niepewnie Bannerman.- No tak.- Jadê do was - powiedzia³ Vic i od³o¿y³ s³uchawkê.- Vic, tak mi przykro - odezwa³ siê Roger.Vic nie móg³ spojrzeæ przyjacielowi w oczy.Rogacz, pomyœla³.Czy nie takokreœlaj¹ to Anglicy? Roger ju¿ wie, ¿e jestem rogaczem.- Wszystko w porz¹dku - b¹kn¹³, siêgaj¹c po ubranie.- Mia³eœ taki zgryz.iwybra³eœ siê w tê podró¿?- A co by mi to da³o, gdybym zosta³ w domu? - spyta³ Vic.- Sta³o siê.Dowiedzia³em siê.dowiedzia³em siê o wszystkim dopiero w ten czwartek.Myœla³em.¿e odleg³oœæ.czas na przemyœlenie.nabranie perspektywy.samnie wiem, jakie g³upie myœli mn¹ powodowa³y.A teraz to.- To nie twoja wina - powiedzia³ z przekonaniem Roger.- Rog, w tej chwili nie zastanawiam siê, czy to moja wina, czy nie.Martwiê siêo Donnê i odchodzê od zmys³Ã³w, kiedy pomyœlê o Tadzie.Po prostu muszê tamwróciæ.I chcia³bym dostaæ w swoje rêce tego ogiera Kempa.Nie wiem, co bym.- G³osmu siê nagle za³ama³.Przygarbi³ siê.Sprawia³ teraz wra¿enie zrezygnowanego,starego, skrajnie wyczerpanego.Podszed³ do le¿¹cej na pod³odze walizki izacz¹³ w niej szukaæ œwie¿ego ubrania.- Nie zadzwoni³byœ do oddzia³u Avisuprzy lotnisku i nie zamówi³ mi samochodu? Tam na nocnej szafce le¿y mójportfel.Bêd¹ pytali o numer American Express.- Zadzwoniê w imieniu nas obu.Wracam z tob¹.- Nie.- Ale.- ¯adne ale.- Vic w³o¿y³ granatow¹ koszulê.Dopiero w po³owie zapinaniazorientowa³ siê, ¿e robi to Ÿle: jeden róg zwisa³ du¿o ni¿ej od drugiego.Rozpi¹³ j¹ i zacz¹³ od nowa.Mia³ teraz jakieœ zajêcie dla r¹k i czu³ siê z tymtrochê lepiej, ale wra¿enie nierealnoœci utrzymywa³o siê.Nie odstêpowa³y gomyœli o dekoracjach filmowych, gdzie coœ, co wygl¹da na w³oski marmur, jest wrzeczywistoœci wykonane z papieru, gdzie wszystkie pomieszczenia koñcz¹ siê tu¿nad górn¹ granic¹ widzenia kamery i gdzie w tle czai siê zawsze ktoœ ztabliczk¹ klapsa w rêku.Scena Nr 41, Vic przekonuje Rogera, ¿eby kontynuowa³Misjê, Ujêcie Pierwsze.By³ aktorem graj¹cym w jakimœ absurdalnym filmie.Alezajêcie dla r¹k zdecydowanie poprawia³o samopoczucie.- Zaraz, cz³owieku.- Roger, to nic nie zmienia w sytuacji, jaka powsta³a miêdzy Ad Wora i SharpCompany.Wybra³em siê w tê podró¿, chocia¿ wiedzia³em ju¿ o Donnie i tym Kempiepo czêœci dlatego, ¿e chcia³em zachowaæ twarz - chyba ka¿dy facet, dowiaduj¹csiê, ¿e ¿ona go zdradza, straci³by ochotê na bawienie siê w reklamê - aleprzede wszystkim zdecydowa³em siê na to dlatego, bo zdawa³em sobie sprawê, ¿eludzie, którzy s¹ od nas uzale¿nieni, musz¹ dalej mieæ co jeœæ bez wzglêdu nato, z kim decyduje siê iœæ do ³Ã³¿ka moja ¿ona.- Nie przejmuj siê tak, Vic.Przestañ siê tym zadrêczaæ.- Nie potrafiê - odpar³ Vic.- Po prostu nie potrafiê.- Nie mogê jechaæ do Nowego Jorku ot tak sobie, jakby nic siê nie sta³o!- Z tego, co do tej pory wiadomo, nic siê jeszcze nie sta³o.Ten gliniarzpowtarza³ mi to parê razy.Mo¿esz jechaæ z czystym sumieniem.Sam sobieporadzê.Mo¿e oka¿e siê, ¿e to fa³szywy alarm, ale.Trzeba jakoœ pchaæ tenwózek dalej, Roger.Nic innego nam nie pozostaje.Poza tym w Maine nic teraz potobie.Pl¹ta³byœ siê tylko pod nogami.- Jezu, tak mi g³upio.Tak mi g³upio.- Przesadzasz.Zadzwoniê do ciebie do Biltmore, jak tylko czegoœ siê dowiem.-Vic zasun¹³ zamek b³yskawiczny przy spodniach i wzu³ mokasyny.- No, dzwoñ dotego Avisu.Ja ju¿ lecê.Z³apiê na dole taksówkê.Masz, zapisujê ci tu numermojej karty kredytowej.Roger stal w milczeniu, patrz¹c, jak przyjaciel wk³ada p³aszcz i podchodzi dodrzwi.- Vic! - rzuci³ za nim w ostatniej chwili.Vic odwróci³ siê i Roger obj¹³ go niezgrabnie, ale bardzo mocno.Vicodwzajemni³ ten uœcisk, przyciskaj¹c policzek do ramienia Rogera.- Bêdê siê modli³, ¿eby wszystko dobrze siê skoñczy³o - powiedzia³ chrapliwieRoger.- Okay - mrukn¹³ Vic i wyszed³.Winda zje¿d¿a³a w dó³ z cichym poszumem - wcale siê nie porusza, przemknê³o muprzez myœl.To tylko jakiœ efekt akustyczny.Wysiadaj¹c na parterze z kabiny,min¹³ siê z par¹ podtrzymuj¹cych jeden drugiego pijaków.Statyœci, pomyœla³.Zamieni³ parê s³Ã³w z portierem - jeszcze jednym statyst¹ i po mniej wiêcejpiêciu minutach przed b³êkitn¹ hotelow¹ markizê zajecha³a taksówka.Taksówkarzem by³ milcz¹cy Murzyn.Radio mia³ nastawione na stacjê FM nadaj¹c¹soul.Taksówka jecha³a prawie zupe³nie opustosza³ymi ulicami w kierunkulotniska Logan, a The Temptations œpiewali bez koñca "Power".Cholernie dobredekoracje, pomyœla³.The Temptations œcichli i weso³kowaty dyskd¿okej wszed³ zprognoz¹ pogody.- Gor¹co by³o wczoraj, bracia i siostry - oznajmi³.- Ale wczoraj to by³ojeszcze nic.Na najupalniejszy jak do tej pory dzieñ lata zanosi siê dziœ.Wielki przepowiadacz pogody, Altitude Lou McNally, zapowiada temperaturyprzekraczaj¹ce 42 stopnie Celsjusza w cieniu w g³êbi l¹du i niewiele ni¿sze nadsamym brzegiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]