[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic nie widziałam.Strach dodał mi sił.Pomimo wielkiego bólu wstałam, brakowało mi powietrza, zatoczyłam się i upadłam.Czołgałam się do drzwi, chciałam je otworzyć i straciłam przytomność.Nic nie wiem, co się potem działo, aż znalazłam się na podwórzu i zawaliła się ściana.Półprzytomna słyszałam to i myślałam, że leżę pod gruzami.Nogi strasznie mnie piekły, jak ogień, i myślałam, że ginę w płomieniach.Potem poczułam, że zmoczono mi twarz, znowu mogłam oddychać i uświadomiłam sobie, że jestem uratowana.Och, nie chciałabym tego jeszcze raz przeżywać! Gdybym tylko mogła podziękować panu hrabiemu! Niewiele brakowało, a sam zginąłby ratując mnie.- Tak, uratował twoje życie, narażając swoje własne.Nasz hrabia to szlachetny człowiek.Przed Bożym Narodzeniem wyciągnął dwoje dzieci spod lodu, a teraz ciebie z płomieni.Dopóki będziemy żyli, nie odwdzięczymy mu się.Żebyś ty wiedziała co ja czułem, gdy usłyszałem, że się pali! Biegłem jak oszalały.Kiedy mi ludzie powiedzieli, że hrabia wszedł po drabinie do pokoju, wspiąłem się i ja.Potem wziąłem cię na ręce i wtedy zobaczyłem, że hrabia zatoczył się.Najpierw chciałem ciebie położyć w bezpiecznym miejscu, a potem chciałem wrócić, aby mu pomóc.Lecz kiedy stanąłem na ziemi, runął sufit.Przerażony patrzyłem do góry, a tu obok mnie upadł człowiek.To hrabia uratował się, wyskakując w ostatniej chwili.Dzięki Panu Bogu, że wszystko tak się zakończyło.Podeszli do nich Udo i Ewa.Nachylając się nad panią Wedlich, Ewa powiedziała:- Droga pani, dzięki Bogu, że widzę panią uratowaną!Podnosząc się na łokciu, kobieta wyciągnęła rękę do Udo.- Panie hrabio, ja.ja nie mogę mówić.Tutaj są moje dzieci, niech one podziękują panu za to, co pan zrobił dla mnie - powiedziała płacząc.Hrabia wziął ją za rękę i odparł:- Chwała należy się Panu Bogu.Nie mówmy już o tym.Cieszę się, że zdążyłem na czas.Służące lamentują za utraconym dobytkiem.Powiedziałem im, że to, czego nie zwróci im kasa zapomogowa, ja pokryję.To samo dotyczy i pana, panie Wedlich; nie chcę, aby ktokolwiek poniósł stratę.Czy pan wie, jak doszło do pożaru.Rządca wzruszył ramionami.- Prawdopodobnie któraś z najemnych robotnic nieostrożnie obchodziła się z ogniem.Pożar musiał wybuchnąć w jednej z izb dla służby.Od wczesnego rana wszyscy są w polu, trudno będzie ustalić, kto zawinił; w takich wypadkach nie ma winnych.- Ustalenie winowajcy niczego nie zmieni.Mam nadzieję, że kasa i księgi są dobrze zabezpieczone?- Tak, panie hrabio! Powinny być nieuszkodzone.Ale oczywiście tego na razie nie można ustalić.Obaj mężczyźni wyszli, aby pomóc przy gaszeniu pożaru.W międzyczasie nadeszła pomoc z Brenkenhof.Dzięki temu, że budynek mieszkalny stał na uboczu, uratowano przed ogniem stodoły, stajnie i obory.Na szczęście nie było wiatru.Ewa ponownie zajęła się panią Wedlich, która narzekała na silne bóle stóp.Bandaże rozwinęły się.Świeżych na razie nie można było założyć, ale Ewa poprawiła stary opatrunek i już to przyniosło ulgę cierpiącej.Była jeszcze ciągle bardzo wzburzona i płakała z bólu, ale i z radości.Ewa starała się ją uspokoić.Rządca Martin również pospieszył z pomocą, przyprowadzając wszystkich swoich ludzi.Hrabia powiedział mu, że chwilowo pogorzelcy zostaną umieszczeni na wschodnim folwarku.Ponieważ opanowano ogień, Martin odesłał ludzi do domu, żeby przygotowali pomieszczenia dla rodziny Wedlichów.Udo posłał do zamku posłańca z wiadomością, aby uspokoić Hellę.Około godziny czwartej, kiedy na noszach przeniesiono panią Wedlich na wschodni folwark, Ewa chciała wracać do domu.Udo zobaczył, że zbiera się do odejścia i szybko podszedł do niej.- Zaczekaj Ewo, odprowadzę cię.Zatrzymała się i poczekała, aż skończył wydawać polecenia.Potem razem ruszyli przez podwórze w kierunku lasu.Milczeli.Ewa czuła się bardzo zmęczona - przeżycia były zbyt silne.Była blada i ledwo szła.Udo z troską spoglądał na nią.W końcu wziął ją pod rękę mówiąc:- Kochanie, oprzyj się o mnie! Widzę, że z trudem idziesz.To było za dużo jak na ciebie.W jego głosie było tyle czułej troski, że łzy napłynęły jej do oczu.Położyła rękę na jego ramieniu i tak szli razem przez cichy las.Z dala dochodziły odgłosy z pogorzeliska, ale coraz cichsze.Była to dziwna droga.Nic nie mówili, tylko od czasu do czasu spoglądali na siebie.Oczy młodej kobiety błyszczały miłością i zaufaniem.W oczach mężczyzny widać było strach, niepokój, zmartwienie i bezgraniczną czułość.Zdawał sobie sprawę z tego, że może po raz ostatni ukochana dziewczyna z takim zaufaniem i oddaniem kroczy obok niego.Jej wyrok będzie wyrokiem sędziego: przeklęty lub odkupiony!Po tym, co zaszło między nimi, pozostało mu tylko jedno: wyspowiadać się przed nią z tego co ich dzieli.Ponieważ w chwili zapomnienia całował ją namiętnie, miała prawo oczekiwać, że jej się oświadczy.Istniała wielka pokusa, aby zdobyć szczęście nie zdradzając swojej tajemnicy i nadal milczeć.Lecz jeśli nawet mógłby zataić prawdę przed wszystkimi ludźmi - Ewie musiał ją wyznać.Ona miała zadecydować, ona powinna wydać wyrok - to był jej winien.Był przekonany, że z odrazą odwróci się od niego.Z pewnością opuści Plessentin.Swoim niekontrolowanym zachowaniem zniszczył swoje szczęście, zabrał przyjaciółkę Helli, a Marinie kochającą matkę, gdyż była dla dziecka jak kochająca matka.Cicho jęknął.Ewa mocniej przytuliła się do niego i spojrzała na niego z miłością.Nagle zatrzymał się i oparł głowę na jej ramieniu.Objął ją mocno i powtarzał:- Wybacz mi! Wybacz mi!Wzięła jego głowę w swoje ręce i z czułością zapytała:- Co mam ci wybaczyć? Czy to, że tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś?- Przebacz mi, że zburzyłem twój wewnętrzny spokój!- Nie kochasz mnie?- Kocham cię z całego serca, całą duszą, ale i z wielkim bólem.Ewa pocałowała go w usta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]