[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygięła się w łuk i wydała z siebie przenikliwy ekstatyczny krzyk.On, oddychając ciężko, tylko z najwyższym trudem powstrzymywał się, by nie wejść w nią już w tej chwili.Na razie tylko okrążył otwór kobiecej jamki koniuszkiem palca.Laura z jękiem wyszeptała jego imię i uchwyciła go za ramiona.James penetrował jej łono, gładził jedwabistą miękkość tkanki.Badał wilgotność.Coraz głębiej.W pewnym momencie przerwał pieszczoty i usiadł na krawędzi łóżka.Głowę schował w dłoniach, a łokcie złożył na kolanach.Jego chrapliwy oddech zabrzmiał dziwnie ostro w zacisznym wnętrzu romantycznej sypialni.Laura leżała na boku; jednym ramieniem przesłaniała oczy, a drugie zwiesiła bezradnie poza krawędź łóżka, dłonią zwróconą wewnętrzną stroną do góry.Bezradna i bezbronna, zagryzała dolną wargę, by nie usłyszał jej łkania.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- Nie rozumiem.O czym miałam ci powiedzieć?- Nie powiedziałaś mi, że jesteś dziewicą.- Ja.- Usiłowała bezskutecznie zwilżyć językiem suche wargi.- Myślałam, że wiesz.- Nie wiedziałem.Gniewnie wstał i długimi krokami przemierzył pokój.Podskoczyła spłoszona jego nagłym wstaniem.Podszedł do małego zabytkowego stoliczka na kółkach, ongiś służącego do herbaty, a obecnie pełniącego funkcję barku.Laura przeniosła go ze swego pokoju z myślą, że doda przytulności ich sypialni, nie kierując się żadnymi praktycznymi względami.James odkorkował kryształową karafkę z burbonem i nalał sporą ilość do wysokiej szklanki.Wychylił trunek dwoma łykami.W obawie przed gniewem męża Laura podciągnęła kołdrę pod brodę, by ukryć swoją nagość.Jej piersi nadal nosiły ślady po jego zarośniętej brodzie, a usta były nabrzmiałe od pocałunków - przynajmniej takie miała uczucie.Całe jej ciało pulsowało wciąż jeszcze nie ugaszonym pragnieniem.- Czy moje dziewictwo stanowi dla ciebie jakąś przeszkodę? - zapytała drżącym głosem.- Przeszkodę? - Odwrócił głowę.- Do diabła, tak, stanowi! Laurę zahipnotyzował widok jego obnażonego ciała.Miał na sobie jedynie obcisłe slipki.Wyglądał bardzo męsko i pociągająco, ale i groźnie.Seksualne roznamiętnienie nie opuściło go jeszcze do końca, jak zauważyła Laura, ukradkiem na niego zerkając.Był pięknie opalony.Włosy porastające ciało były jasnobrązowe, dodatkowo wyzłocone letnim słońcem.Jedynie wokół pępka tworzyły gęstą ciemniejszą kępkę.- Dlaczego? - Była nie na żarty przestraszona gwałtowną zmianą jego nastroju.Przejechał palcami po głowie, mierzwiąc i tak już dostatecznie zwichrzone włosy.Wydawał się nie zważać na swoją nagość ani nie uświadamiać sobie zażenowania, w jakie ona wprawiała świeżo poślubioną żonę.- Czy zdajesz sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka spoczywa na mężczyźnie, który odbiera kobiecie dziewictwo?Laura spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.Było widoczne, że nic nie rozumie.Przecząco potrząsnęła głową.Zaklął ostro i ponownie nalał sobie burbona.Wlał trunek wprost do gardła i odstawił szklankę z takim rozmachem, że szkło zadzwoniło na stoliczku.Obszedł pokój, gasząc świece, po czym energicznym krokiem zbliżył się do łóżka.Czoło miał zmarszczone.Wydął wargi jak mały chłopiec, któremu ulubiony latawiec uwiązł w koronie wysokiego drzewa.Wetknął kciuki za pasek slipków.- Czy widziałaś już kiedyś nagiego mężczyznę?Laura głośno przełknęła ślinę i zaprzeczyła ruchem głowy.- Nie, jedynie w magazynach.Zaklął po raz drugi, już ciszej, ale ordynarniej.- No cóż, musisz zebrać się na odwagę.Laura bardzo się starała, ale on nie dał jej wiele czasu.Zresztą to i tak nie miałoby żadnego znaczenia.Nic nie było w stanie przygotować jej do tej sytuacji.James nadal był podniecony.Ona zaś, zamiast być przerażona lub ogarnięta wstrętem - jak sądził, że być powinna - była zaintrygowana, podekscytowana i zaciekawiona, a także.straszliwie rozczarowana, kiedy zgasił światło.Poczuła, że materac od jego strony ugina się pod ciężarem ciała.Naciągnął na siebie kołdrę i odwrócił się do niej plecami.Laura nigdy w życiu nie czuła się tak odrzucona i poniżona.Leżała sztywno w ciemnościach, usiłując stłumić szloch.Palące łzy zawodu ciekły strumieniem po policzkach.Nie będąc w stanie nad nimi zapanować, pociągnęła nosem.James odwrócił się.- Laura? - Kiedy w odpowiedzi usłyszał ciche szlochanie, wymruczał kolejne przekleństwo, ale przysunął się bliżej i objął ją ramieniem.- Proszę cię, nie płacz.Nie gniewam się na ciebie.- Myślałam, że mężowie wolą, aby ich żony były dziewicami.Nigdy nie sądziłam, że to cię odstręczy ode mnie.Był bardzo daleki od tego, ale jej się nie przyznał.- To nie ma nic wspólnego z tobą - odparł łagodnie, bawiąc się kosmykiem jej włosów.- Po prostu nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę tym, który odbierze dziewictwo Laurze Nolan, to wszystko.- Pani Laurze Paden - wyszeptała w ciemnościach.Uśmiechnął się.Ryzykując ponowny przypływ pożądania, nachylił się nad nią i delikatnie pocałował w skroń.Rozdział siódmyJames siedział na molo i machał bosymi stopami.W ustach mełł obelżywe wyzwiska; ich obiektem był on sam.Kiedy lista się wyczerpała, zaczął wymyślać nowe.Wreszcie, gdy wyobraźnia nie była już w stanie podsuwać więcej inwektyw, zaczął wymieniać wszystkie typy idiotów, do których siebie zaliczał.Ubiegłej nocy miał w łóżku piękną kobietę.Nie tylko piękną, ale nagą i chętną, która w dodatku była jego żoną.I jak idiota nie kochał się z nią.Po raz pierwszy w życiu, odkąd stracił niewinność w wieku trzynastu lat ze starszą od siebie o pięć lat, doświadczoną dziewczyną, James Paden nie był w stanie posiąść kobiety.Nie dlatego, że był fizycznie niezdolny.Do diabła, nie w tym rzecz! Fizycznie mógł to zrobić w każdej chwili.Kilka razy w ciągu tej nocy budził się z erekcją, obolały z pożądania.Laura spała cicho u jego boku.Wciągał nozdrzami woń jej ciała, czuł bijące od niej ciepło, słyszał delikatny oddech.O świcie, zdegustowany i wściekły na siebie, odrzucił kołdrę i cichutko opuścił sypialnię, by nie obudzić żony.Wyszedł ubrany tylko w szorty, które bezszelestnie wyciągnął z szuflady komody.Poranek był cichy i parny.W powietrzu unosił się zapach dzikich gardenii i kapryfolium, których wiele rosło w lasach otaczających Indigo Place 22.Słoneczne promienie sączyły się przez poranną mgłę, unoszącą się niczym biała muślinowa płachta nad spokojnymi wodami Zatoki Świętego Grzegorza.Nic nie zapowiadało, że słońce wchłonie wilgotne opary.„Dlaczego?” - pytał siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]