[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ekranie pojawiła się wymizerowana twarz Penny,- Nie wiem, kim jest osoba, która porwała moje dziecko, i nie wiem, dlaczego to zrobiła, ale błagam ją, by mi oddała Jamesa z powrotem.On jest dla mnie wszystkim.Nie potrafię żyć bez niego.Zaklinam na wszelkie świętości.- mówiła z rosnącą rozpaczą i widać było, że lada moment się załamie.- Przepraszam, że o to pytam, ale statystyka wskazuje, że to zazwyczaj ojcowie uprowadzają dzieci, z którymi nie mieszkają.Czy istnieje możliwość, że tak się stało również w tym przypadku? - spytała dziennikarka.- On nie ma ojca, ma tylko mnie - wybuchnęła histerycznie Penny.- Nie ma żadnego ojca, nigdy go nie było! - rozpłakała się bezradnie.Wywiad został przerwany, podano inne wiadomości.Nagle szkło rozprysło się pod palcami ciemnowłosego mężczyzny, lecz on nawet nie zwrócił uwagi na sączącą się z jego dłoni krew.Przez długą chwilę siedział nieruchomo, śmiertelnie zdumiony i zszokowany.Następnie podniósł się, podszedł do telefonu i zadzwonił w parę miejsc, odwołując różne spotkania.Jego glos brzmiał z pozoru spokojnie, ale gdyby ktoś mógł w tym momencie spojrzeć w piwne oczy, przeraziłby się.Widniała w nich wściekłość i ślepa nienawiść.- Penny, obudź się.Ktoś ją szarpał za ramię, ale nie reagowała.Nie miała siły otworzyć oczu, czuła się niezwykle ociężała.- Wstawaj, James się znalazł.Na dźwięk imienia swego syna Penny z trudem uniosła powieki, które zdawały się ważyć tonę.Skąd to okropne uczucie otępienia? Co się z nią dzieje? Przed sobą widziała jak przez mgłę rozpromienioną twarz Amy.- Rozumiesz, co mówię? Przed chwilą dzwonili z policji.Znaleźli go.- Co? Jak? Gdzie? Jesteś pewna? Nic mu nie jest? Muszę go zobaczyć! - mamrotała z trudem wciąż jeszcze półprzytomna Penny, niezgrabnie próbując wstać z łóżka.Już wiedziała, skąd to okropne uczucie.Dała się namówić i wzięła jedną z tabletek nasennych, jakie przepisał jej lekarz.Nigdy więcej nie weźmie tego świństwa do ust!- Uważaj - Amy podtrzymała ją i ostrożnie zaprowadziła do łazienki.- Wszystko dzięki wywiadowi dla BBC.Ta kobieta nie była żadną wyrachowaną porywaczką, działała pod wpływem impulsu.Wyobraź sobie, że nie była żadną oszustką, to rzeczywiście pielęgniarka, tylko nie z tej kliniki.Jej dziecko zmarło przed trzema miesiącami na białaczkę właśnie w tym szpitalu.Była w szoku, dlatego często wracała tani, gdzie ostatni raz widziała swoje dziecko żywe.Gdy zobaczyła Jamesa, nie zastanawiała się ani przez moment.Jej mąż nie miał o niczym pojęcia.Pracuje na nocnej zmianie, wraca rano do domu i od razu kładzie się spać.Tak było i teraz.Wstał dopiero wczesnym popołudniem, włączył telewizor na wiadomości.Możesz sobie wyobrazić jego wstrząs, gdy wszedł potem do kuchni i zobaczył swoją żonę z porwanym dzieckiem, którego szuka pół Anglii! Natychmiast zadzwonił na policję.Penny wysłuchała relacji Amy, po czym spojrzały na siebie i już bez słowa padły sobie w ramiona, płacząc ze szczęścia.- Jeszcze tylko jedno zdjęcie, panno Gold, prosimy - powtarzało do znudzenia kilkanaście głosów.Penny była w siódmym niebie i zgadzała się na wszystko.Tuliła synka w ramionach, śmiała się przez łzy i nie protestowała, gdy reporterzy robili jej dziesiątki zdjęć.Wreszcie pożegnała się i wróciła do sklepu, jednak przed wejściem zawahała się na moment.Poczuła na plecach dziwny dreszcz.Odwróciła się bezwiednie, ale w tej chwili James zauważył stojącą w drzwiach Amy i zaczął się kręcić w ramionach matki, powtarzając radośnie:- Ciocia Amy! Ciocia Amy!Penny nie dostrzegła więc zaparkowanego po przeciwnej stronie placu czarnego jaguara, za którego kierownicą siedział nieruchomo posępny mężczyzna, a wyraz jego oczu nie wróżył niczego dobrego.Leżała pod kołdrą i wpatrywała się w śpiące tuż obok maleństwo.Na tę jedną noc wstawiła łóżeczko Jamesa do swojej sypialni, gdyż wciąż co chwila musiała się upewniać, że jej dziecko jest znów przy niej.Nie mogła zasnąć, była zbyt wytrącona z równowagi wypadkami ostatniej doby.James został zbadany przez lekarza, który zresztą tylko potwierdził to, co i tak było widoczne na pierwszy rzut oka: dziecko nie doznało żadnego uszczerbku podczas pobytu u obcej osoby.Okazało się, że owa kobieta dbała o niego jak rodzona matka, karmiła, przewijała, bawiła się z nim.Penny bardzo jej współczuła, dlatego też stwierdziła stanowczo, że nie zamierza wnosić oskarżenia.Niestety, nie zależało to od niej.Uprowadzenie było karalne z urzędu i zaniechanie wniesienia sprawy z powództwa prywatnego nie miało tu nic do rzeczy.Na szczęście istniały okoliczności łagodzące i zanosiło się na to, że skończy się jedynie na leczeniu pogrążonej w żałobie matki, co Penny przyjęła z ulgą.Dziecko niczego nie odczuło, ale ją te dwadzieścia cztery godziny zdążyły zmienić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]