[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rycerz Graala! Ito za Bóg zap³aæ i dla wy¿szego zaszczytu!– Postawiliœcie sobie trudne zadanie – zakpi³em.– Teraz rozumiem, dlaczegosprz¹tnêliœcie mnicha z drogi.Myœla³em, ¿e robicie to, by pozyskaæ godnoœækrólewskiego pos³a!– Ten zaszczyt ju¿ mnie spotka³! – zawo³a³ Iwo wœciekle.– I jak mipodziêkowano?!– A jednak nie bêdziecie mogli zaj¹æ miejsca minoryty w sercach dzieci! –Stara³em siê nie tylko go zniechêciæ, lecz uderzyæ w s³abe miejsce.– Nie macieani jego zabawnej niezdarnoœci, ani czu³oœci dobrej piastunki, wasza pierœ jesttwarda, a serce z kamienia!– Nieprawda! – krzykn¹³ Iwo.– Jeœli to powtórzycie, zginiecie marnie!– Sami widzicie! – kpi³em bezlitoœnie.– Nie macie poczucia humoru jak William,nie rozumiecie ¿adnego ¿artu.– Dzieciom niepotrzebne s¹ przyjemnoœci ani ¿arty jakiegoœ b³azna! – odpar³Bretoñczyk z ca³¹ powag¹.– Bêd¹ potrzebowa³y twardej piersi, która przyjmieka¿dy cios im przeznaczony, krzywego grzbietu tak jak mój, który jestwystarczaj¹co mocny, by je przenieœæ przez ka¿de niebezpieczeñstwo, a przedewszystkim silnej rêki, która siê upora z wszelkimi przeszkodami, jakie siê imjeszcze postawi na drodze!– Zapomnieliœcie, Bretoñczyku, o g³owie.One potrzebuj¹ g³owy, która jestdostatecznie m¹dra, aby tego wszystkiego unikn¹æ, ale zarazem wra¿liwa iwytrwa³a, aby je doprowadziæ do trudnego przeznaczenia, i to tak by w nieprzedtem nie zw¹tpi³y.Z wami bêd¹ doœwiadczaæ jednej katastrofy po drugiej.Nie nadajecie siê na stra¿nika choæby z tego powodu, ¿e nie nauczyliœcie siêpanowaæ nad sob¹, a ju¿ wcale na rycerza Graala, jeœli najpierw nie zwyciê¿yciesamego siebie!Iwo milcza³, dotkniêty do ¿ywego.Znajdowaliœmy siê w podziemnym korytarzu, który koñczy³ siê ¿elaznymi drzwiami.By³y zamkniête.Iwo zastuka³.Nas³uchiwaliœmy.Po jakimœ czasie rozleg³y siê kroki i zabrzêcza³pêk kluczy.Siwy starzec wpuœci³ nas do s³awnej biblioteki asasynów.Starcy pokazali nam chêtnie najtajniejsze skarby, zwoje papirusu, którespoczywa³y na wysokich rega³ach, ciê¿kie folia³y bogato iluminowane i skrzyniewype³nione pergaminem.Iwo zapomnia³ na chwilê o swojej roli tropiciela iprzemieni³ siê znowu w nadzwyczaj zdolnego i pêdzonego ¿¹dz¹ wiedzy paryskiegoscholara, który nosi³ w sobie zadatki na znakomitego magistrum philosophiae,jak mi bez zazdroœci wyzna³ William, który go zna³ z tamtych czasów.Iwo pewnym chwytem wy³owi³ stary rêkopis, który starcy z dum¹ okreœlili jako„ewangeliê Piotra”.– Tutaj On t³umaczy³ mu lewitów! – zawo³a³ Iwo zachwycony.– Nikt nie wie, ¿eto apokryficzne kazanie Mesjasza w ogóle istnieje.– Wy, chrzeœcijanie, na wiele spraw macie zamkniête oczy – odezwa³ siênajstarszy bibliotekarz.– Zapomnieliœcie o d³ugim ³añcuchu odradzania siê:siêga on pocz¹tku œwiata.Dusza Adama wœlizguje siê w cia³o Abla, pojawia siêznowu w ciele Noego, a reinkarnacj¹ tego¿ jest po potopie praojciec Abraham, itak dociera ona w koñcu do pierwszego aposto³a.– Nie wiem, czy ci antenaci ucieszyliby Ojca Œwiêtego – zwróci³ siê Iwo do mnie– uwa¿a on siê bowiem za zastêpcê Pana, za wybranego, któremu powierzonopos³annictwo.Nim zdo³a³em odpowiedzieæ, zabra³ g³os najstarszy:– W ten sposób Koœció³ katolicki zaprzepaœci³ szansê pójœcia za œwiêtym prawemszyitów, nie jesteœcie lepsi od biednych sunnitów!– My tak¿e wiemy o krwi królów! – zawo³a³em ¿ywo, jakbym by³ powo³any dowskazania tajemnicy Graala.– Ale ona prowadzi przez króla Dawida do syna Maryii zosta³a poniesiona dalej przez Jego dzieci!Tym wyst¹pieniem sprowadzi³em Bretoñczyka na ziemiê, podsun¹wszy mu wspanialehas³o.– Królewskie dzieci! – powiedzia³ Iwo i obejrza³ siê na kr¹g starców.– Gdzieone s¹?Rozjaœni³y siê pokryte zmarszczkami twarze bibliotekarzy.– Dzieci? – uœmiechn¹³ siê siwy starzec, który nam otworzy³ drzwi.– Staleprzychodz¹ do nas, ka¿dego dnia.– S¹ jak myszy – za¿artowa³ inny.– Przedostaj¹ siê do tej spi¿arni pisanegos³owa, machzan al-kalima al-maktuba, tajnymi korytarzami i znikaj¹ znowu, kiedynasyc¹ siê wielkimi myœlami.– Czy¿ ich nie s³yszycie? – spyta³ najstarszy i nakaza³ milczenie, ale dobieg³tu tylko krzyk or³Ã³w, które gdzieœ blisko mia³y widocznie gniazdo.– Us³ysza³emich g³osy! – upiera³ siê z uœmiechem zwierzchnik bibliotekarzy.– Oneprzychodz¹ i odchodz¹, kiedy im siê podoba.Starcy pokazali nam jeszcze listy Jezusa do Jego Matki i do Jana £azarza,którego tytu³uj¹ „szwagrem”, ale Iwo s³ucha³ ju¿ nieuwa¿nie.Zauwa¿y³ zamiejscem pracy Najstarszego ma³e ¿elazne drzwi wpuszczone w mur.– Dok¹d te drzwi prowadz¹?– Do mawa al-nisr, jesteœmy zobowi¹zani do karmienia i dogl¹dania ptaków.– Chêtnie bym zobaczy³ gniazdo or³Ã³w – oœwiadczy³ Iwo.Najstarszy wzruszy³ ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]