[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sama już na to wpadła i zirytowała ją ta prośba brzmiąca jak polecenie.- Niech pan posłucha, Pell.Jeśli chce pan prowadzić jakieś poszukiwania, niech je pan sam prowadzi.Nie pan tu wydaje rozkazy.- To ważne, Starkey.- Więc niech pan to zrobi!Zmierzył ją gniewnym spojrzeniem, lecz szybko się opanował.Rozłożył ręce i uspokoił się.- Myślę, że mogłaby pani spojrzeć na sprawę w ten sposób, pani detektyw: jeśli sam to zrobię, będzie wyglądało na to, że przejmuję śledztwo; jeśli pani, okażę się jedynie pani doradcą.Co pani wybiera?Nie udało jej się ukryć zadowolenia, gdy oznajmiła:- Podjęłam już stosowne kroki, Pell.Nie dalej jak dzisiaj.Pokiwał głową z nieprzeniknioną miną.Poczuła złość, bo nie przyznał, że go ubiegła.- Dysponujemy zdjęciem tego typa? W bibliotece była chyba kamera przemysłowa?- W oddziale śródmiejskim nie mają kamer bezpieczeństwa, ale dostanę jutro portret pamięciowy.Świadkowie opisali białego mężczyznę pod trzydziestkę z płomiennie rudymi włosami.Mamy ponadto dwa portrety pamięciowe z wcześniejszych incydentów.Mogę pani od razu powiedzieć, że nie ma między nimi żadnego podobieństwa.Facet zmienia skórę, ilekroć pozwala się widzieć.Wzruszyła ramionami.Lester opisał im starszego mężczyznę, w każdym razie kogoś nie pierwszej już młodości, postanowiła jednak nie wspominać o Lesterze, dopóki nie ukończą portretu pamięciowego.- Tak czy owak, chcę dostać kopie wszystkich trzech portretów, jak tylko dotrą do pana rąk.I chcę czegoś jeszcze.Chcę zobaczyć bombę.- Otrzyma pani raport, jak tylko go dostanę.- Nie zrozumiał mnie pan.Chcę zobaczyć bombę.Chcę ją wziąć do ręki.Jestem pirotechnikiem, Pell.Chcę ją sama rozłożyć na części, a nie przyjmować do wiadomości cudzy raport.Chcę ją porównać z bombą z Silver Lake i wyciągnąć z tego porównania wnioski.Wiem, że to możliwe, wymieniałam już materiał porównawczy z policją z innych miast.Przyjrzał się jej uważnie, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, po czym kiwnął głową.- W porządku, Starkey, myślę, że to niezły pomysł.Uważam jednak, że powinna pani sama o to zadbać.Zmarszczyła brwi.Czyżby próbował się migać?- Pańscy ludzie trzymają na niej rękę.Panu będzie łatwiej to zorganizować.- Im więcej na siebie wezmę, tym większe będą naciski z Waszyngtonu, żebym przejął sprawę, zanim wkroczy FBI.- A na diabła tu FBI? Nie mamy do czynienia z terrorystą.To sprawa lokalna.- Terrorystą jest ten, kogo FBI za terrorystę uzna.Pani martwi się, żebym ja nie wszedł w pani śledztwo, ja - żeby nie weszło w nie FBI.Każdy ma własne zmartwienia.- Do cholery, Pell!Ponownie rozłożył ręce, więc w końcu się poddała.- Dobra, sama się tym zajmę.Wstał i wręczył jej wizytówkę.- Zatrzymałem się w tym motelu.Na odwrocie ma pani numer mojego pagera.Schowała wizytówkę, nawet nie rzuciwszy na nią okiem.- Zadzwonię, jak coś wyskoczy.Wpatrywał się w nią uporczywie.- Słucham?- Mister Red jest niebezpieczny, Starkey.Kiedy na placu boju pojawia się ktoś taki, lepiej nie zaglądać za często do kieliszka, żeby nie stracić refleksu.Zadzwoniła kostkami lodu w szklance i pociągnęła długi łyk.- Już raz umierałam, Pell.Są gorsze rzeczy, niech mi pan wierzy.Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę; już myślała, że chce coś powiedzieć, gdy odwrócił się i wyszedł.Odprowadzała go wzrokiem, póki nie zniknął w prostokącie jaskrawego blasku w drzwiach.Cholera, facet nic nie kumał.Wróciła na ławeczkę przy barze i zamówiła jeszcze jednego drinka.Była pewna, że Pell wiedział więcej, niż mówił.Nachylił się do niej detektyw z wydziału przestępstw seksualnych.- Federalny?- Aha.- Wszyscy federalni to złamasy.- Zobaczymy.Przez całe popołudnie myślała o taśmach leżących w samochodzie.Te taśmy i uwiecznione na nich sceny były rzeczywiste.W końcu to ich waga wyciągnęła ją z knajpy.Zbliżała się ósma, kiedy wreszcie wyszła i pojechała do domu.Głowa jej pękała od wypitego dżinu.Była głodna, w domu nie miała nic do jedzenia, ale nie chciało jej się wychodzić po zakupy.Położyła kasety obok magnetowidu w salonie.Postanowiła, że najpierw weźmie prysznic, a potem przeczyta raporty.Stała pod strumieniem chłoszczącym jej głowę i kark tak długo, aż popłynęła zimna woda.Potem włożyła czarny podkoszulek i spodenki.Stojąc przy zlewozmywaku, zjadła znalezione w szafce pudełko rodzynek, nalała sobie szklankę mleka, zapaliła papierosa i usiadła przy stole w kuchni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]