[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szerokiej drogi!Jazz wyjechała z klubowego parkingu na Columbus Avenue.Zatrzymując się na pierwszych światłach, włączyła swego blackberry.Z doświadczenia wiedziała, że w podziemnym parkingu sygnał jest bardzo słaby.Ku swej radości stwierdziła, że ma wiadomość od pana Boba.Z narastającym podnieceniem otworzyła ją.Było to kolejne nazwisko!– Tak! – krzyknęła z triumfalną miną, uderzając w powietrze pięścią niczym sportowiec po wykonaniu doskonałego ruchu.Szybko jednak się opanowała.Wojskowe szkolenie pomogło jej odzyskać czujny spokój.Drugie nazwisko otrzymane w dzień po poprzednim sugerowało, że rozpoczyna się kolejna seria.Choć nazwiska nadchodziły w losowych odstępach, miały tendencję do grupowania się.Nie miała pojęcia dlaczego.Pochylając się nad deską rozdzielczą, Jazz odłożyła blackberry do tackowatego zagłębienia nad schowkiem.Ruch ten sprawił, że nie zareagowała dość szybko, gdy światło zmieniło się na zielone.Taksówkarz na prawo od niej ruszył gwałtownie, zamierzając wcisnąć się przed hummera, by ominąć wysadzającą pasażera taksówkę na własnym pasie.Jazz wcisnęła gaz do dechy, wyzwalając pełną moc ośmiocylindrowego silnika.Samochód wystrzelił naprzód i momentalnie zrównał się z taksówką, zmuszając jej kierowcę do gwałtownego hamowania.Przemykając obok, Jazz pokazała mu palec.Po kilku dalszych starciach z taksówkami na Central Park South Jazz dotarła do East Side, po czym skierowała się na północ Madison Avenue do Manhattan General Hospital.Był kwadrans po dziesiątej, gdy wjeżdżała na olbrzymi parking kompleksu.Jedną z korzyści pracy na nocnej zmianie była obfitość wolnych miejsc w pobliżu przejścia łączącego parking z pierwszym piętrem szpitala.Schowawszy blackberry do lewej kieszeni płaszcza, Jazz przeszła przez kładkę dla pieszych i wkroczyła do gmachu.Jak planowała, przybyła nieco przed czasem.Udała się wprost na piąte piętro, gdzie pracowała.Mieścił się tu oddział chirurgii ogólnej i zawsze panował tu ruch.Bezpiecznie schowawszy swój płaszcz, usiadła przy jednym z terminali komputerowych i wpisała od niechcenia: „Darlene Morgan”.Sekretarka z wieczornej zmiany nie zwróciła na nią uwagi zajęta porządkowaniem spraw przed wyjściem.Ku swemu zadowoleniu Jazz dowiedziała się, że Darlene Morgan leży w pokoju 629 na jej oddziale, co wybitnie ułatwiało akcję.Zawsze mogła przejść na inny oddział w czasie jednej z przerw lub w porze lunchu, jak robiła przy poprzednich misjach, obawiała się jednak nieco, że ktoś zainteresuje się, co ona tam robi.Jazz zjechała windą na parter i weszła na izbę przyjęć ostrego dyżuru.Jak zwykle panowało tu istne pandemonium.Wieczorami na ostrym dyżurze był zawsze największy ruch, więc poczekalnia pełna była płaczących niemowląt i ludzi z wszelkimi możliwymi chorobami i urazami.Na taki właśnie chaos liczyła.Nikt nie zadawał pytań, gdy skierowała się do magazynu, w którym trzymano płyny do wlewów dożylnych.Choć nie spodziewała się, by ktoś jej przeszkodził, nawet gdyby ją zauważono, mimo wszystko rozejrzała się, chcąc mieć pewność, że nie jest obserwowana.Był to odruch.Gdy stało się jasne, że nikt na nią nie patrzy, sięgnęła do pudła zawierającego ampułki ze stężonym chlorkiem potasu, wyjęła jedną i schowała do kieszeni fartucha.Jak mówił pan Bob, na ruchliwym oddziale nagłych wypadków nikt nigdy nie zauważy jej braku.Wypełniwszy w ten sposób pierwszą część swojej misji, Jazz wróciła na górę, by czekać na odprawę pielęgniarek i rozpoczęcie nocnej zmiany.Bardziej z ciekawości niż z jakichkolwiek innych powodów sięgnęła po kartę Darlene Morgan, by przekonać się, czy jest tam coś interesującego albo, jeśli już o to chodzi, jakieś wyjaśnienie.Oczywiście nie robiło jej różnicy, czy takowe znajdzie.– Mamo, wróć na noc do domu – zaskamlał Stephen.Darlene Morgan pogłaskała główkę swego ośmioletniego syna i wymieniła zatroskane spojrzenie z mężem Paulem.Stephen był duży jak na swój wiek i chwilami zachowywał się dość dojrzale, jednak nie tym razem.Autentycznie wytrącił go z równowagi fakt, że matka leży w szpitalu, i nie chciał puścić jej ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]