[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Gossamer i Jedwabna Pajêczyna ju¿ o tym pomyœla³y — odezwa³ siê jeden zmiejscowych.— Wypuœci³y tylu bandziorów, ¿e z³odzieje wpadn¹ w panikê izdradz¹ siê czymœ prêdzej czy póŸniej.— Bzdura — prychn¹³ Kruk.— Zatr¹ œlady i bêd¹ siedzieæ cicho.— Tak w³aœnie robi¹.Facet opowiedzia³ nam o jakieœ potwornej chorobie zwanej czarn¹ d³oni¹.Odkry³j¹ jakiœ lekarz, który zosta³ zadŸgany tu¿ po przybyciu bliŸniaczek.By³omnóstwo gadania, ale wiêkszoœæ uwa¿a³a, ¿e czarn¹ d³oñ powoduje przypadkowedotkniêcie grotu go³¹ rêk¹.Goœæ przyszed³ do lekarza po pomoc.Ten opowiedzia³o tym kilku swoim klientom, a ci opowiedzieli swoim znajomym.W koñcuprzymknêli ich ¿o³nierze.— BliŸniaczki uzna³y to za bardzo prawdopodobne — powiedzia³a Pupilka.— S¹œwiadkowie morderstwa.Zabi³o go dwóch mê¿czyzn.Nie znaleziono ich.Niewiadomo nawet, jak wygl¹dali.Miejscowy rozwodzi³ siê na temat ró¿nych teorii.Okaza³o siê, ¿e ¿aden zpacjentów z czarn¹ d³oni¹ nie mia³ nic wspólnego z grotem.BliŸniaczki upewni³ysiê co do tego dok³adnie.Tak wiêc w mieœcie znajdowa³ siê jakiœ goœæ, któregoleczy³ doktorek.£owcy grotu ³amali sobie nad tym g³owy.— Byæ mo¿e — odezwa³em siê.— A je¿eli jego kolesie byli na tyle sprytni, ¿ebyumieœciæ go parê stóp pod ziemi¹?Chyba nikt nie wzi¹³ tego pod uwagê.Mili ludzie zak³adaj¹, ¿e inni te¿ s¹mili.— Co z ró¿ami? — zapyta³em.— Jeœli to nie twoi ludzie je malowali, to kto? Idlaczego?— Próbuj¹ odwróciæ uwagê, rzecz jasna — stwierdzi³ Kruk.— Jeœli z³apiemy tegoptaszka, dowiemy siê reszty.— Nie ucz ojca, dzieci robiæ — warkn¹³ miejscowy.— Wszyscy nasi kr¹¿¹ poulicach.Uspokajaj¹ ludzi i zadaj¹ pytania.Dziœ wieczorem maj¹ obserwowaænajbardziej prawdopodobne miejsca.Je¿eli kogoœ zobacz¹, facet znajdzie siêtu, zanim zd¹¿y mrugn¹æ, i odpowie na nasze pytania.Usadowi³em siê, szykuj¹c siê do drzemki.— Za³o¿ymy siê, ¿e nikogo nie znajd¹?XLVIICzy glina siê mêczy? A czy ziemia siê mêczy? Nie.Kulawiec wielkimi susamipod¹¿a³ na pó³noc.Godzina za godzin¹, mila za mil¹, dzieñ za dniem.Przystawa³rzadko i jedynie po to, aby odœwie¿yæ utkan¹ z czarów ochronn¹ warstwêt³uszczu, która utrzymywa³a wilgoæ i zapewnia³a giêtkoœæ glinianemu cia³u.Mija³y mile.Za sob¹ zostawia³ zgliszcza ograbionych miast.S³oñce wschodzi³o izachodzi³o.Przekroczy³ po³udniow¹ granicê pó³nocnego imperium.Zaczyna³ siêdzieñ.Po chwili zda³ sobie sprawê, ¿e pod¹¿a za nim cesarska kawaleria.Zwolni³.Onitak¿e.Zatrzyma³ siê.Cofnêli siê do kryjówki i czekali.Czekali na niego.Spodziewano siê wiêc jego powrotu.Kto móg³ wiedzieæ? Od jak dawna? Jakie niespodzianki czeka³y go na drodze?Podj¹³ swój bieg, ale ju¿ wolniej.Wszystkimi zmys³ami obserwowa³ otoczenie.Kawaleria jecha³a na zmiany.Ka¿dy oddzia³ przemierza³ najwy¿ej piêæ mil.Potem go zmieniano.Kiedy próbowa³ do nich podejœæ, cofali siê.Kiedy wraca³ naszlak, trzymali siê za nim w pewnej odleg³oœci, jakby ostro¿nie wystawiali napróbê jego moc.Podejrzewa³, ¿e chc¹, aby ich œciga³.Nie mia³ zamiaru.Pod¹¿a³swoj¹ drog¹.Po chwili znowu przyspieszy³.Powstrzymywa³a go ledwo uchwytna myœl.Po chwili nap³yw jeŸdŸców sta³ siê wyraŸniejszy.Jakby szykowali siê do ataku.Jego uwaga by³a tak skupiona na ich ruchach, ¿e o ma³y w³os nie zauwa¿y³byniewielkiego spadku terenu o lekko zmienionej barwie.Zorientowa³ siê od razu,co to takiego.Dó³ pu³apka.Rzuci³ siê w jego stronê i przesadzi³ jednymogromnym susem.Wokó³ zaroi³o siê od pocisków.Kilka trafi³o w niego, rozbijaj¹c skorupê.Wiedzia³, ¿e go dopadli.Strza³y ³uczników œwisnê³y wokó³, zanim zd¹¿y³odzyskaæ równowagê.Kawaleria po lewej oœmieli³a siê podejœæ zbyt blisko.Stan¹³ naprzeciw jeŸdŸców z zamiarem powitania ich œmierci¹.Pó³tonowy g³az przelecia³ tak blisko prawego barku Kulawca, ¿e star³ ochronn¹warstwê t³uszczu.Skoczy³ i obróci³ siê wko³o.Jeœli go trafi.Nie czu³ nic,przeciw czemu móg³by skierowaæ swój gniew.Obróci³ siê raz jeszcze.Kawaleriaodje¿d¿a³a galopem ju¿ poza zasiêgiem jego mocy.Usun¹³ groty strza³ ze swego cia³a, badaj¹c teren.Nie by³o do³u.Tylko jeden zzapadni¹, o wiele lepiej ukryty pod warstw¹ piachu.Gdyby spróbowa³ goprzeskoczyæ, z pewnoœci¹ trafi³by tam stop¹.Kamieñ tak¿e zosta³ wyrzuconyprzez zdalnie kierowan¹ wyrzutniê.Szczêœliwy los sprawi³, ¿e Kulawiec znalaz³siê o krok poza jego zasiêgiem.To by³a pierwsza pu³apka.Kolejn¹ stanowi³ most wisz¹cy nad niewielk¹ rzeczk¹ oleniwym nurcie.Ustawiono pod nim bary³ki z naft¹, które mia³y wybuchn¹æ izap³on¹æ z chwil¹, kiedy Kulawiec postawi³by stopê na moœcie.Tym razem oddzia³y dywersantów oczekiwa³y na wzgórzach za rzek¹.Lekkieurz¹dzenia miotaj¹ce rzuci³y pociski, kiedy u¿y³ swej mocy, aby zablokowaæmechanizm, który mia³ poruszyæ bary³ki i wznieciæ ogieñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]