[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie mamy tylko zasłony dymne i stereotypy, pomyślał.Niewiele ponad to, że nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się wojownik ninja, a potem zniknął w ciemności.W całej tej operacji było coś aż nazbyt doskonałego, jak gdyby człowiekowi, który ją przeprowadził, obce były ludzkie słabości i niekonsekwencja, które zwykle daje się wyczuć podczas analizowania materiału dowodowego.Wszystko wydawało się klinicznie czyste.Bublanski nie mógł odpędzić myśli, że dla sprawcy był to po prostu kolejny dzień pracy.Rozważania przerwał mu dzwonek.Dzwonił Mikael Blomkvist.- Cześć - powiedział Bublanski.- Właśnie o tobie rozmawialiśmy.Chcielibyśmy cię jeszcze raz przesłuchać, i to jak najszybciej.- Jasne, w porządku - odparł Mikael.- Ale teraz mam ważniejszą wiadomość.Świadek, August Balder, jest sawantem.- Kim?- Może i jest ciężko upośledzony, ale ma absolutnie wyjątkowy talent.Rysuje po mistrzowsku, z niezwykłą, matematyczną precyzją.Widzieliście rysunki, te ze światłami na przejściu dla pieszych, które leżały na stole w kuchni w Saltsjobaden?- Tak, w przelocie.Chcesz powiedzieć, że to nie Balder to narysował?- Nie, nie.To August.- Wyglądały na wyjątkowo dojrzałe.- Ale to on je narysował.A przed południem narysował podłogę w sypialni Baldera.I nie tylko.Na rysunku była też wiązka światła i cień.Sądzę, że to cień mordercy i światło z jego czołówki.Ale na razie nic nie wiemy na pewno.Nie mógł tego dokończyć.- Nabijasz się ze mnie?- To nie jest najlepsza chwila na żarty.- Skąd wiesz?- Jestem u jego matki, Hanny Balder, w domu przy Torsgatan, mam przed sobą rysunek.Augusta już tu nie ma.Jest w… - Wyraźnie się zawahał.- Nie chciałbym nic mówić przez telefon.- Powiedziałeś, że nie mógł dokończyć?- Psycholog zabronił mu rysować.- Jak można zabronić czegoś takiego?- Chyba nie zrozumiał, co te rysunki przedstawiają.Uznał, że to zachowanie kompulsywne.Sugerowałbym, żebyście jak najszybciej wysłali tam ludzi.Macie świadka.- Już jedziemy.Przy okazji porozmawiamy z tobą.- Niestety na mnie już czas.Muszę wracać do redakcji.- Najlepiej by było, gdybyś jeszcze trochę został, ale rozumiem.I jeszcze jedno.- Tak?- Dzięki!Bublanski się rozłączył i poszedł poinformować ekipę.Jeszcze nie wiedział, że popełnia błąd.Rozdział 15 21 listopadaLISBETH SALANDER SIEDZIAŁA w klubie szachowym Raucher przy Halsingegatan.Nie miała specjalnej ochoty grać.Bolała ją głowa.Cały dzień spędziła na łowach, które przywiodły ją w to miejsce.Kiedy zrozumiała, że Frans Balder został zdradzony przez swoich ludzi, obiecała mu, że zostawi zdrajcę w spokoju.Nie podobało jej się to, ale dotrzymała słowa.Po jego śmierci uznała, że jest zwolniona z obietnicy.Teraz mogła działać po swojemu.Nie było to takie proste.Arvida Wrangego nie było w domu, a nie chciała do niego dzwonić.Wolała go wziąć z zaskoczenia.Wypatrywała go więc, kręcąc się tu i tam, z kapturem naciągniętym na głowę.Arvid wiódł życie trutnia.Ale jak w przypadku wielu innych obiboków postarał się, żeby była w tym pewna regularność.Dzięki zdjęciom, które umieszczał na Instagramie i Facebooku, miała kilka punktów zaczepienia: Riche przy Birger Jarlsgatan, Teatergrillen na Nybrogatan, klub szachowy Raucher i Café Ritorno przy Odengatan.I kilka innych, chociażby strzelnicę przy Fri-dhemsgatan i mieszkania dwóch dziewczyn.Zmienił się od czasu, gdy ostatnio miała go na celowniku.Nie tylko nie wyglądał już na nerda, ale też moralnie obniżył loty.Nie była zwolenniczką teorii psychologicznych, ale doszła do wniosku, że pierwsze poważne wykroczenie poprowadziło go do kolejnych.Już nie był ambitnym, żądnym wiedzy studentem.Odwiedzał strony porno, tak często, że można chyba było mówić o uzależnieniu, i kupował seks przez internet.Brutalny seks.Dwie albo trzy kobiety groziły mu potem, że zgłoszą to na policję.Przestał się interesować grami komputerowymi i badaniami nad AI, a zaczął prostytutkami i popijawami w centrum.Forsy najwyraźniej mu nie brakowało.Problemów też nie.Rano wpisał na przykład w wyszukiwarkę hasło: „ochrona świadków w Szwecji”.Jawna nieostrożność.Nawet jeśli nie utrzymywał już kontaktów z Solifonem, przynajmniej przez swój komputer, i tak z pewnością mieli go na oku.Byli profesjonalistami.Może pod tą swoją nową powierzchownością światowca zaczął pękać.I dobrze.Byłoby jej to na rękę.Kiedy po raz kolejny zadzwoniła do klubu szachowego - szachy były chyba jedyną rzeczą łączącą go z dawnym życiem - ze zdziwieniem usłyszała, że właśnie przyszedł.Zeszła po schodkach, przeszła przez korytarz i wkroczyła do szarego, zniszczonego pokoju.Tu i ówdzie przy stolikach siedzieli pochyleni nad szachownicami gracze, głównie starsi mężczyźni.Atmosfera była senna.Nikt nie zwrócił na nią uwagi, nikt się nie zdziwił, że przyszła.Wszyscy byli pochłonięci swoimi sprawami.Słychać było tylko tykanie szachowych zegarów i pojedyncze przekleństwa.Na ścianach wisiały zdjęcia Kasparowa, Magnusa Carlsena, Bobby’ego Fischera, a nawet nastoletniego Arvida Wrangego, który rozgrywał pojedynek ze słynną szachistką Judit Polgár.Jego starsza wersja siedziała przy stoliku w głębi, po prawej, i wypróbowywała nowe otwarcie.Przy stoliku stało kilka firmowych toreb.Arvid miał na sobie żółty sweter z owczej wełny, świeżo wyprasowaną białą koszulę i wypucowane angielskie buty.Ta elegancja nie pasowała do tego miejsca.Lisbeth podeszła niepewnym krokiem i zapytała, czy z nią zagra.Zlustrował ją od stóp do głów.- W porządku - odparł po chwili.- To miło z pana strony - powiedziała, jak dobrze wychowana dziewczynka.Usiadła i otworzyła e4.Arvid odpowiedział b5: polski gambit.Zamknęła oczy i pozwoliła mu grać.PRÓBOWAŁ SIĘ SKUPIĆ na grze, ale nie bardzo mu wychodziło.Na szczęście ta mała punkówa raczej nie była gwiazdą, choć radziła sobie nie najgorzej.Prawdopodobnie była zapaloną graczką, ale co z tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]