[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy jednej z rezydencji stały dwa saleeny.W bankach będą dolary.- Oglądałaś domy? - zdumiał się Tony.- Jak pani już mówiła, tablice rejestracyjne bywają przydatne - zauważył Leo.- Utarg powinien wynieść dziewięćset tysięcy, średnio po trzydzieści kawałków z karty - podjęła Annabelle.- Banki, jakie obrobimy, robią bilans swoich bankomatów codziennie o dwunastej.Skończymy znacznie wcześniej.- Popatrzyła na Tony’ego.- I tak na wszelki wypadek, gdyby kogoś naszła chętka się zmyć, zapowiadam, że następny numer podwoi sumę, jaką z tego wyciągniemy.- Daj spokój - zaczął Tony urażonym tonem, przegarniając ręką modną fryzurę.- To bułka z masłem.- Tylko wtedy, gdy nie dasz się złapać - zaznaczyła Annabelle.- Złapali cię kiedyś?- Może zajmiesz się czytaniem tego, co masz w swoim notesie? Dzięki temu nie popełnisz błędów.- To tylko bankomaty.Wszystko będzie dobrze.- To nie była prośba - oznajmiła Annabelle chłodno i wyszła z pokoju.- Słyszałeś, młody - powiedział Leo, nawet nie próbując ukryć uśmiechu.Tony mruknął coś pod nosem i wymaszerował za nią.- Trzyma karty przy orderach, prawda? - zauważył Freddy.- Chciałbyś pracować z kimś, kto tego nie robi? - zapytał Leo.- Jak się nazywa?- Annabelle.- Wiem, a nazwisko? Dziwię się, że wcześniej nasze ścieżki się nie skrzyżowały.Świat oszustów, którzy grają o wysokie stawki, jest dość mały.- Gdyby chciała, żebyś wiedział, sama by ci powiedziała.- Daj spokój, Leo, ty wiesz o nas wszystko.A ja kręcę się w kółko.To do niczego nie prowadzi.Leo zastanowił się i powiedział cicho:- Dobra, ale musisz przysiąc, że zabierzesz to do grobu.Jeśli zdradzisz, że ci powiedziałem, wyprę się, a potem cię zabiję.Poważnie.Freddy dał słowo.- Nazywa się Annabelle Conroy - oznajmił Leo.- Paddy Conroy? - powiedział natychmiast Freddy.- O nim słyszałem.Zakładam, że są spokrewnieni.Leo pokiwał głową i podjął cichym głosem:- Jego córka.Ale to tajemnica.Większość ludzi nie wie, że Paddy miał dzieciaka.Czasami udawał, że Annabelle jest jego żoną.Trochę dziwne, ale to cały Paddy.- Nigdy nie miałem przyjemności z nim pracować.- Tak, cóż, ja miałem tę przyjemność.Stary Paddy Conroy był jednym z największych oszustów swojego pokolenia.I jednym z największych dupków.- Leo nerwowo spojrzał w stronę drzwi, przez które wyszli Annabelle i Tony, i ściszył głos do szeptu.- Widziałeś tę bliznę pod jej prawym okiem? Stary tak ją urządził.Zarobiła za zawalenie kantu, gdy oszukiwali na ruletce w Vegas.Miała raptem piętnaście lat, ale wyglądała na dwadzieścia jeden.Stary stracił trzy kawałki, a ona dostała lanie.I to nie był jedyny raz, tyle ci powiem.- Cholera - mruknął Freddy.- Tak traktował rodzoną córkę?Leo pokiwał głową.- Annabelle nigdy o tym nie mówi.Słyszałem z innego źródła.- Pracowałeś z nimi wtedy?- Tak, z Paddym i jego żoną Tammy.Zrobili parę niezłych przekrętów.Paddy nauczył mnie zasad gry w trzy karty.Nie przypuszczał, że Annabelle zostanie tak dobrą oszustką.- Jak do tego doszło?- Ma cechę, jakiej brakowało staremu.Uczciwość.Odziedziczyła po matce.Tammy Conroy była kryształową kobietą, przynajmniej jak na oszustkę.- Uczciwość? Dziwna cecha u takich jak my - zauważył Freddy.- Paddy zawsze rządził za pomocą strachu.Jego córka stawia na przygotowania i kompetencje.Ona nigdy, ale to nigdy cię nie wyroluje.Nie mógłbym zliczyć, ile razy Paddy pryskał z łupem.Dlatego w końcu musiał pracować sam.Nikt nie chciał mieć z nim do czynienia.Do licha, nawet Tammy odwróciła się do niego plecami, jak słyszałem.Freddy milczał przez chwilę, najwyraźniej przetrawiając informacje.- Wiesz coś o wielkim przekręcie?Leo pokręcił głową.- To jej gra.Ja tu tylko pracuję.Gdy Freddy i Leo wyszli do kuchni, żeby napić się kawy, Tony wyjrzał zza drugich drzwi.Zostawił w pokoju notes i gdy po niego wrócił, miał okazję usłyszeć całą rozmowę.Uśmiechnął się.Uwielbiał wiedzieć rzeczy, o jakie nikt go nie podejrzewał.ROZDZIAŁ 9Zgarnęli na czysto dziewięćset dziesięć tysięcy, bo Tony zrobił się chciwy przy jednym z bankomatów.- Co ten biedny palant pocznie, odda w rozliczeniu swoje pagani? - zapytał drwiąco.- Nigdy więcej tego nie rób - wycedziła Annabelle.Siedzieli przy śniadaniu w drugim wynajętym domu kilka kilometrów od pierwszego, który dokładnie wyczyścili, na wypadek gdyby policja złożyła tam wizytę.Odstawili do wypożyczalni Hertza wszystkie samochody, z których korzystali w czasie rabowania trzydziestu kont.Przebrania wyrzucili do kilku kontenerów na śmieci w różnych punktach miasta.Pieniądze ulokowali w czterech skrytkach depozytowych, które wynajęła Annabelle.Skasowali materiały filmowe i pliki komputerowe, a notesy spalili.- Masz pretensje, że wyciągnąłem dziesięć kawałków ekstra? - obruszył się Tony.- Do licha, mogliśmy skroić ich na znacznie więcej.Annabelle mocno dźgnęła go placem w pierś.- Nie chodzi o pieniądze.Kiedy przedstawiam plan, ty masz się go trzymać.Jeśli nie, stracisz nasze zaufanie.Nie każ mi żałować, że cię wybrałam, Tony.- Gdy pod wpływem jej spojrzenia młody człowiek spuścił oczy, zwróciła się do pozostałych: - Dobra, przechodzimy do drugiego numeru.- Jeszcze raz popatrzyła na Tony’ego.- Teraz w grę wchodzą kontakty osobiste.Jeśli nie będziesz przestrzegał instrukcji i grał perfekcyjnie, trafisz do pierdla, bo margines błędu wynosi zero.Tony odchylił się na krześle z miną daleką od entuzjastycznej.- Wiesz, Tony, nie ma nic lepszego niż spotkanie z celem twarzą w twarz i ocena jego i siebie - dodała Annabelle.- Spoko, dam sobie radę.- Na pewno? Bo jeśli to jakiś problem, muszę to wiedzieć teraz.Zerknął nerwowo na pozostałych.- Nie mam żadnych problemów.- Dobrze.Jedziemy do San Francisco.- A co tam jest? - zapytał Freddy.- Listonosz - odparła Annabelle.* * *Pojechali do odległego o dwie godziny drogi San Francisco, Leo i Annabelle jednym wozem, Tony i Freddy drugim.Wynajęli na dwa tygodnie mieszkanie w bloku na przedmieściach z widokiem na Golden Gate.Przez cztery dni na zmianę obserwowali kompleks biurowy w eleganckiej części miasta.Celem obserwacji były skrzynki pocztowe, przez większość dni przepełnione, ze stosami listów piętrzącymi się na ziemi.Każdego z tych czterech dni furgonetka pocztowa przybywała pomiędzy siedemnastą a siedemnastą piętnaście.Piątego dnia, dokładnie o wpół do piątej, Leo w stroju listonosza podjechał do skrzynki pocztową ciężarówką.Annabelle zdobyła ją dzięki znajomości z pewnym człowiekiem, który prowadził działalność godzinę jazdy na południe od miasta.Gość specjalizował się w dostarczaniu różnego rodzaju pojazdów, od furgonów opancerzonych po ambulansy, na zamówienie mniej niż uczciwej klienteli.Annabelle siedziała w samochodzie naprzeciwko skrzynki i patrzyła, jak Leo nadjeżdża w ciężarówce.Tony i Freddy stali przy wejściu do kompleksu.Mieli uprzedzić Leo przez radio, gdyby prawdziwy listonosz pokazał się wcześniej.Leo miał zabrać tylko pocztę leżącą na ziemi, ponieważ nie miał klucza do skrzynki.Mógłby bez trudu otworzyć zamek wytrychem, ale Annabelle uznała, że nie jest to konieczne.Gdyby ktoś go przyłapał, zostałaby narażona cała operacja.- Wystarczy to, co leży na ziemi albo wystaje ze skrzynki - zadecydowała.Gdy Leo wrzucał paczki do ciężarówki, usłyszał w słuchawkach głos Annabelle.- Biegnie do ciebie dziewczyna, wygląda na sekretarkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]