[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagłe pojawienie się kobiety z raną ciętą nad okiem i połowątwarzy zalaną krwią, z rysami zniekształconymi przez spękaną szybę, wstrząsnęło Pittem.Szybko się jednak opanował i przyjrzał nietkniętej części twarzy.Wysokie kościpoliczkowe, długie ciemne włosy i oliwkowobrązowe oko świadczyły, Ŝe była to bardzopiękna kobieta.Przysunął twarz do okna i krzyknął:- Czy moŜe pani otworzyć klapę wyj ścia awaryjnego?Wyskubana brew uniosła się leciutko, lecz oko nie przejawiło zrozumienia.- Słyszy mnie pani?W tej samej chwili ludzie Simona włączyli agregat prądotwórczy i zabłysły światłarozstawionych reflektorów, oświetlając kadłub samolotu.Szybko podłączyli nagrzewnicę iSimon przeciągnął przez lód giętką rurę dmuchawy.- Tutaj, na skrzydło! - zamachał do niego Pitt.- I przynieś coś do przecięcia okna.Ekipa do usuwania awarii technicznych była specjalnie wyszkolona i wzięła się doroboty z kompetencją, jakby ratowanie pasaŜerów rozbitych odrzutowców było jejcodziennym zajęciem.Kiedy Pitt znów spojrzał w okno, kobiety juŜ nie było.Simon i jeden z ludzi z jego ekipy wdrapali się na skręcone skrzydło i z trudem się ponim posuwając wlekli za sobą grubą rurę dmuchawy.Pitt poczuł podmuch gorąca.- Potrzebna mi siekiera, Ŝeby wybić okno - powiedział.Simon spojrzał na niego z wyŜszością.- Marynarkę Stanów Zjednoczonych stać na lepsze sposoby.My nie posługujemy siętak prymitywnymi metodami.- Wyjął z kieszeni jakieś urządzenie na baterię.Przycisnąłguzik i umieszczone z boku kółko z materiału ciernego zaczęło się obracać.- Wchodzi wpleksiglas i aluminium jak w masło.- Więc do roboty - rzekł Pitt sucho, usuwając się z drogi.Simon w niespełna dwie minuty wyciął swoim niewielkim przyrządem zewnętrzneokno.Wycięcie cieńszego, wewnętrznego, zajęło mu ledwie trzydzieści sekund.Pitt schylił się, włoŜył do środka rękę i zapalił latarkę.Po kobiecie ani śladu.W blaskulatarki lśniła zimna fiordowa woda.Chlupotała o brzegi pobliskich pustych foteli.Simon i Pitt włoŜyli koniec rury dmuchawy w okno i pospieszyli do przedniej częścisamolotu.Marynarze sięgnęli pod powierzchnię wody i odryglowali zamek głównych drzwiwyjściowych, lecz jak przewidywali, były zablokowane.Szybko wywiercili otwory i wkręciliw nie haki z nierdzewnej stali, które następnie zamocowali do lin przyczepionych do skutera.Kierowca włączył sprzęgło i skuter zaczął się posuwać cal po calu, aŜ liny sięnapręŜyły.Wówczas dodał gazu.Stalowe kolce gąsienic wryły się w lód.Przez kilka sekundnic się nie działo.Słychać było tylko ryk silnika i chrzęst dartego gąsienicami lodu.Po pełnej wyczekiwania chwili dał się słyszeć inny dźwięk - zgrzyt opierającego sięmetalu - i nagle dolna część drzwi kabiny uniosła się nad wodę.Odczepiono liny i cała ekiparatownicza przykucnęła, zaparła się barkami w drzwi i dźwignęła je prawie do samej góry.Wnętrze samolotu było mroczne i złowróŜbne.Pitt schylił się nad wąskim pasmem wody i spojrzał w nieznane.Jego postać rzucałacień na wodę w głównej kabinie i początkowo nie widział nic prócz połyskującej ścianykuchenki.Było zupełnie cicho, brak było jakichkolwiek oznak ludzkiej obecności.Pitt zawahał się i spojrzał za siebie.Za nim stał doktor Gale i jego ekipa medyczna,wszyscy pełni ponurych przeczuć.Ludzie Simona rozwijali kabel, aby oświetlić wnętrzekadłuba.- Wchodzę - rzekł Pitt.Skoczył przez półotwarte drzwi do samolotu.Wylądował w wodzie, która ochlapałago aŜ nad kolana.Poczuł w nogach jakby ukłucie tysiąca igieł.Obszedł przepierzenie i wszedłmiędzy rzędy foteli kabiny pasaŜerskiej.Pełna grozy cisza działała mu na nerwy.Jedynymdźwiękiem był chlupot jego kroków.Nagle zastygł wstrząśnięty: zobaczył przed sobą mnóstwo widmowo bladych twarzy.śadna z nich nie poruszyła się, nie mrugnęła, nie wydała dźwięku.Ludzie siedzieli zapięcipasami w fotelach i wpatrywali się w niego niewidzącymi oczyma umarłych.10.Przez grzbiet Pitta przeszedł zimny dreszcz.Z zewnątrz, spoza okienek przenikałblask, rzucający na ściany niesamowite cienie.Pitt spoglądał na fotele jakby w oczekiwaniu,Ŝe któryś z pasaŜerów machnie mu na powitanie ręką albo coś powie, lecz wszyscy tkwilinieruchomo jak mumie w grobowcu.Pochylił się nad męŜczyzną o przylizanych rudawoblond włosach przedzielonych naśrodku przedziałkiem.Na twarzy męŜczyzny nie było wyrazu cierpienia.Oczy były na wpółotwarte, jakby się miały za chwilę przymknąć we śnie, usta zamknięte.Uniósł bezwładną dłoń, dotknął koniuszkami palców podstawy kciuka i przycisnąłbiegnącą pod skórą arterię po wewnętrznej stronie przegubu.Nie wyczuł pulsu - serce niepracowało.- śyje? - zapytał doktor Gale brodząc w wodzie i badając innego pacjenta.- Nie - odparł Pitt.- Ten teŜ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]