[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadzwonimy do naszych ludzi, przypłyną po nas i zabiorą z pontonu.Obliczą, jak daleko mogło nas znieść.Dziesiątka sięgnął do kieszeni bluzy Świętego Mikołaja i wyciągnął pistolet Cratera.– Cała gotówka, którą ci daliśmy, płynie z nami.Eric spojrzał na pawlacz ponad ich głowami i zobaczył swoją walizkę, otwartą i pustą.– Szukaliśmy swoich ubrań – wyjaśnił Dziesiątka.– Szkoda, że nie pomyślałeś, żeby wpłacić zaliczkę, którą od nas dostałeś, do banku.Zapomnij o forsie.Łatwiej by było dopłynąć żabką, niż realizować twoje pomysły.I nie ruszę się stąd bez kart – dodał z granitową obojętnością.Eric podbiegł do biurka komandora, sprawdził długość i szerokość geograficzną statku i podał bandytom.– Kiedy wy będziecie dzwonić, ja pójdę po karty – obiecał desperacko.Zamknął szafę i drzwi do swojej sypialni, przebiegł przez salon i wypadł na korytarz.Już miał pukać do Meehanów, kiedy zerknął w stronę wind.Elwira i Willy właśnie wychodzili z jednej z nich.Zaczekał.Ku swojej niebotycznej uldze nie musiał nawet prosić o karty.– O, Eric – przywitała go Elwira.– Mamy karty twojego znajomego.– Powiedz koledze, że jeśliby zbierał chętnych do gry – wtrąciłWilly – z przyjemnością się przyłączę.Eric ścisnął talię w spoconych dłoniach.– Pewnie, pewnie.Przekażę mu.Jego wzrok zarejestrował plamy po syropie czekoladowym na koszuli Willy’ego, który się roześmiał.– Nie myśl, że jestem flejtuchem.Kelner był bardzo szczodry, niestety nie trafił do mojej salaterki z lodami, kiedy rozdzielał polewę czekoladową.Właśnie idę się przebrać.– Przepraszam za kelnera – powiedział Eric, ściskając karty tak mocno, że wrzynały mu się w skórę.– Do zobaczenia na ceremonii pożegnania pana babci – powiedziała Elwira na pożegnanie.Eric poczekał, aż wejdą do kajuty.Potrzebuję trzydziestu sekund na doprowadzenie Dziesiątki i Highbridge’a do schodów dla personelu, uznał.Prowadziły na dół prosto do miejsca, w którym ukrył ponton.Schody co prawda nie były bezpieczne, ale Eric uznał, że nawet jeśli miną się z którymś z członków załogi, nikt nie ośmieli się zastanawiać nad obecnością na nich siostrzeńca komandora ani towarzyszących mu osób.Jedynie Winston mógł przysporzyć im kłopotów – lokaj wuja chodził tymi schodami bardzo często do swojej kabiny i miał denerwujący zwyczaj pojawiania się znikąd.Eric musiał jakoś sprowadzić Dziesiątkę i Highbridge’a na najniższy pokład, do miejsca na rufie, gdzie przechowywano sieci, haki i tym podobny ekwipunek.Nie było tam żadnego schowka ani szafki, gdzie mógłby ukryć niewygodnych pasażerów, dlatego nie pomyślał wcześniej, żeby ich tam sprowadzić.Ale był przecież sufit, a to oznaczało, że nikt z wyższego pokładu ich nie dostrzeże.Ktoś mógłby jednak zauważyć ponton za burtą, skoro musieli opuścić statek w świetle dziennym.Eric przygotował płótno, którym mieli się nakryć.Każdy, kto zauważyłby ponton z pokładu, pomyślałby, że jest pusty.Miejmy nadzieję, że wszyscy będą żegnali babcię Weed.Eric wrócił do apartamentu i poszedł prosto do swojej sypialni.Wręczył Dziesiątce karty.– Idziemy! – warknął.Pinto przyciskał do piersi walizkę ukradzioną z pokoju Cratera, a Highbridge torbę podróżną wypchaną ubraniami i gotówką odebraną Ericowi.– No już – odwarknął w odpowiedzi Dziesiątka.Dobrnęli do schodów dla służby, nie wpadając na nikogo.Nie wiedzieli jednak, że Elwira czatuje w swoim pokoju z uchem przystawionym do lekko uchylonych drzwi.Usłyszała dźwięk zamykanych drzwi apartamentu komandora i wystawiła głowę akurat w chwili, gdy Eric z dwoma Mikołajami znikał za nieoznaczonymi drzwiami na końcu korytarza.Często widziała Winstona korzystającego z tego przejścia, najwyraźniej było przeznaczone tylko dla załogi.Wielkie nieba! pomyślała.To musieli być Dziesiątka i Mikołaj, który przede mną uciekał.Eric jest z nimi w zmowie! Nie było ani sekundy do stracenia.Willy brał prysznic, straciłaby za dużo czasu, tłumacząc mu sytuację.Jeszcze ich zgubię, pomyślała.Rzuciła się korytarzem tak szybko, jak tylko pozwalały jej zreumatyzowane kolana, i ostrożnie otworzyła drzwi, za którymi zniknęli.Usłyszała w oddali kroki odbijające się echem kilka poziomów niżej.Chwyciła się poręczy i ruszyła za uciekinierami.Na najniższym pokładzie trafiła na metalowe drzwi po swojej lewej stronie.Uchyliła je odrobinę.Dwóch mężczyzn w kamizelkach ratunkowych narzuconych na kostiumy Świętych Mikołajów pompowało ponton.Muszę sprowadzić pomoc, pomyślała gorączkowo Elwira
[ Pobierz całość w formacie PDF ]