[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pewnie sądzisz, że najlepiej byłoby z niego zrezygnować, ale wówczas nie wiem, co miałabym zrobić z rzeczami.Poza tym podoba mi się ten dom, także miejsce, i chciałabym, żeby czekał na mnie.Właściciel domaga się pieniędzy za wynajem na rok z góry.No i oczywiście trzeba opłacić służbę, a także podtrzymać tradycję, powierzając to rządcy, spotkań towarzyskich, którą z trudem stworzyłam.Niestety, Abigail, nie wiem, jak mogłabym wyruszyć na kontynent.- Westchnęła.- Ale może tak lepiej.Lato z córkami da mi chyba więcej radości.Abigail patrzyła na parę przechodniów, którzy szli wolno ulicą, chociaż właściwie wcale ich nie widziała.- Ile? - zapytała.Macocha się roześmiała.- Byłaś taka dobra, Abigail.Nie mogę nadużywać twojej dobroci.Potrzebowałabym nie mniej niż dwóch tysięcy funtów, a o tyle bym cię nie poprosiła.Abigail odwróciła się od okna.- Prosisz - stwierdziła.- Ale odpowiedź brzmi: nie, Rachel.Byłam głupia, ulegając ci za pierwszym razem.Powinnam wiedzieć, że żądania nigdy się nie skończą, że nie zapewnię w ten sposób bezpiecznej przyszłości dziewczynkom.Miałam takie obawy, ale wmawiałam sobie, że są bezpodstawne.Lubiłam cię i było mi ciebie żal.Myślałam, że jesteś uczciwa, że tylko pijaństwo i okrucieństwo papy skłoniło cię do tego, co zrobiłaś.Może tak było, ale teraz jest inaczej.Stałaś się bezwzględną kobietą, która wykorzystuje dwoje bezradnych dzieci, własne córki, żeby zdobyć pieniądze i luksusy, których pożądasz.- Abigail! - Macocha założyła ręce na piersi.- Jak możesz tak mówić? Czy prosiłam o pieniądze, które mi dałaś? Czy nie powiedziałam właśnie, że nie poproszę o więcej? Jestem bezwzględna? Sądzę, że niespodziewane bogactwo pozbawiło cię współczucia wobec innych.Byłaś kiedyś dobrą dziewczyną.Zawsze cię lubiłam.- Porozmawiam z Milesem.Z pewnością będzie wiedział, co zrobić, żeby Bea i Clara dorastały bezpiecznie.Będę z tobą o nie walczyć, Rachel.Ale nie dam więcej pieniędzy.- Nie powiedziałaś mu o mnie? - Pani Harper się uśmiechnęła.- Dlaczego, Abigail? Wstydzisz się mnie i tego, że jestem z tobą związana? Przypuszczam, że masz swoje powody, czyż nie? Mąż od tygodnia mógłby doznać szoku, dowiadując się czegoś takiego o rodzinie żony.Czy wie o twoim ojcu?Abigail podeszła do drzwi.Położyła rękę na klamce.- To bezskuteczne pogróżki, Rachel.Zamierzam wszystko mu powiedzieć.Nie będziesz miała władzy nade mną.I nie sądzę, żebyś mogła wykorzystać dziewczynki.Porzuciłaś je sześć lat temu, pamiętasz? - Nacisnęła klamkę.- Czy twój mąż wie o tobie? - zapytała pani Harper.Abigail zamarła.- O mnie?Macocha się roześmiała.- To byłby smakowity skandal, nieprawdaż? Oczywiście, mogę sobie wyobrazić, że ty i ja jesteśmy jedynymi osobami na świecie, które wiedzą.Twój sekret jest u mnie bezpieczny, Abigail.- Jaki sekret? - Puściła klamkę.To chyba koszmarny sen.Pani Harper zaśmiała się znowu.- Twój ojciec mi powiedział, zaraz po naszym ślubie, kiedy spił się pewnej nocy i zaczął użalać nad sobą.Naprawdę zastanawiałam się, co ja takiego najlepszego zrobiłam, wchodząc w taką rodzinę.- Nie wiem, o czym mówisz - odparła Abigail, ale słowa brzmiały żałośnie nawet w jej uszach.- Beau monde z pewnością zachwyci się tą historią.Jakże interesujący temat do rozmów na długie tygodnie.Tylko twój mąż nie będzie z tego zadowolony!Abigail nie wiedziała, co powiedzieć.- Może Severn ma za dużo o dwa tysiące funtów - ciągnęła macocha.- Jestem pewna, że nie odczuje braku tak skromnej sumy, a będą to pieniądze dobrze wydane.żeby chronić dobre imię jego i nowej hrabiny, nieprawdaż? Abigail odwróciła się twarzą do niej.- Pewnie go lubisz - stwierdziła pani Harper.- Nie jest tak? Trudno się dziwić, rriuszę przyznać.Mógłby spędzić noc w mojej sypialni, kiedy tylko miałby ochotę.Tak, po całym tygodniu z pewnością bardzo go lubisz.Szkoda by było stracić jego łaski tak szybko, czyż nie? Dwa tysiące funtów, Abigail, żeby zachować jego względy trochę dłużej? Czy to za wielki majątek?- Jesteś podła.Kiedy dostaniesz dwa tysiące funtów, ile zażądasz następnym razem?- Ach, Abigail.Nie jestem chytra.Dwa tysiące funtów i na tym koniec.Nic nie mówiłam przez te wszystkie lata, prawda? Dalej będę milczeć.Abigail odwróciła się i otworzyła drzwi.- Tydzień - oświadczyła pani Harper.- Jeśli w tym czasie nie będę miała przyjemności znowu gościć cię u siebie, możesz zawiadomić Severna, że złożę mu wizytę.Abigail wyszła bez słowa, nie oglądając się za siebie.14Cóż, Ger.- Hrabia Severn uśmiechnął się do przyjaciela.- Czy ten czerwony nos to skutek kataru, czy boksu? Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem cię dziś na ringu.- Gdyby Dibbs nie skakał tyle dookoła, jak jakiś piekielny tancmistrz - odparł sir Gerald, dotykając ostrożnie nosa - można by się skupić na tym, gdzie za chwilę trafi jego pięść.Wściekle niesportowe zachowanie, powiedziałbym.Hrabia się roześmiał.- Spodziewasz się, że wyjawi swoją strategię? Lewy sierpowy w szczękę już za moment? Uwaga na cios z prawej, z góry teraz?- Lubisz ze mnie żartować.- Wyszli od Jacksona i udali się w stronę White’a.- Nie wszyscy jesteśmy prawdziwymi Koryntyjczykami, jak ty, Miles.Lord Severn popatrzył w niebo.- Wciąż słonecznie.Bałem się, że po wczorajszym deszczu pogoda okaże się nieodpowiednia na piknik Abby.Ale jest doskonała.Nie zapomniałeś, Ger?- Nie.Jak mógłbym zapomnieć, skoro ciągle mi o tym przypominacie, albo ty, albo twoja żona, niczym grecki chór?Hrabia się uśmiechnął.- Abby też ci przypominała? Widziałeś się z nią?- Wczoraj.Spacerowała w parku mimo sporych kałuż i ponurej pogody.- Ach, tak.Spotkała się z lady Beauchamp.Zaprzyjaźniły się dość blisko.Nie mogę twierdzić, że mi przykro.Lubię tę damę.Niewątpliwie oswoiła poczciwego Rogera.- Była sama, kiedy ją zobaczyłem.To jest, lady Severn.Szła ze spuszczoną głową i wydawała się przebywać gdzieś o milion mil stąd.- Nie czuła się dobrze zeszłego wieczoru, chociaż nalegała, żebyśmy poszli na koncert Seftona.Rano też była nieswoja, choć przysięgła, że na pikniku będzie w świetnym humorze i zdrowa jak ryba.Zamierza przypuścić szturm do twojego serca, Ger.Wyobrażam sobie, że kasztanowe włosy panny Seymour będą pięknie lśnić w świetle słońca, nie sądzisz?Przyjaciel jednak nie podjął żartu.Sir Gerald szedł obok niego, z marsem na czole, i wydawał się błądzić myślami gdzieś bardzo daleko jak, jego zdaniem, Abby poprzedniego dnia.- Posłuchaj, Miles - odezwał się w końcu.- To nie moja sprawa.Już mi to mówiłeś i ja też to rozumiem.Myślę, że ją lubisz, i ja też postanowiłem polubić.- Nie może cię zmusić, żebyś stanął przed ołtarzem.- Hrabia poklepał go po plecach.- Nie pozwolę jej, Ger.Pomogę ci zachować wolność za cenę własnego życia.Czujesz się lepiej?- Hę? - Sir Gerald spojrzał na niego niewidzącym wzrokiem.- Ach, to.Słuchaj, Miles, nie wiem, czy powinienem ci to powiedzieć, czy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]