[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo jeszcze dalej, w czasy rozkwitu nieopodatkowanego kapitalizmu.Nie potrzebujemy wielkiego bogactwa.Wystarczy przyzwoita sumka na szwajcarskim koncie, z którego w dowolnym momencie będziemy mogli pobierać fundusze.– Debora cię przeszkoliła – domyślił się antropolog Wheaton.– Nic nie wiedział – powiedziała Debora.– Przynajmniej tyle mogłam zrobić.Filolog Wheaton poszedł do sklepu z listą zakupów od Debory, a tymczasem pozostali zajęli się przeglądaniem książek na półkach i przerzucaniem publikacji swojego gospodarza.– Bardzo dobrze pisze – zauważył antropolog Wheaton.– Klarownie, subiektywnie, ale opierając się na tekstach źródłowych.– Dlaczego brzmi to jak pean na własną cześć? – mruknął Ram.– Nie jest nim – zapewnił antropolog.– A gdybym postanowił zająć się filologią, mam nadzieję, że powstrzymałbym się przed jego co dziwniejszymi spekulacjami.– Bo sam nigdy nie spekulowałeś jako antropolog? – mruknęła Debora.– Tak, ale teraz potrafię udowodnić, że miałem rację.Chociażby samemu sobie.Pitekantropy plotły kosze! Sznury i liny! Sadziły i uprawiały słodkie ziemniaki! Między skupioną wokół samca alfa grupą leśną a monogamiczną grupą z sawanny przebiegała nieustanna komunikacja.– Nie monogamiczną – poprawiła Debora.– Nie przebywaliśmy tam tak długo, żeby to stwierdzić.– Zatem gotową do monogamii – zgodził się jej ojciec.– Nie masz swoich publikacji na karcie pamięci? – spytał Ram.– Mam.– Ja też – dodała Debora.– Pomyślałam, że nie będzie chciał się z nimi rozstawać.– Moja kochana córeczka – rozczulił się antropolog.– Naprawdę jesteś kochana – potwierdził Noxon bez odrobiny ironii.– Potrzebuję niewidomej asystentki z dobrą pamięcią.– A ja potrzebuję twarzomaski – odparła Debora.– Może się dogadamy.– Zobaczmy, co przyniesie przyszłość – podsumował Ram Odyn.Po kilku dniach Noxon i Ram postąpili zgodnie z sugestią gospodarza, przeskakując po parę miesięcy z rzędu.Debora i jej ojciec zostali, rzekomo po to, żeby badać opinię publiczną na całym świecie oraz decyzje rządu, ale tak naprawdę – jak podejrzewał Noxon – dlatego, że profesorowie Wheatonowie chcieli czytać swoje prace i krytykować je w najbardziej przyjazny naukowy i sarkastyczny sposób.Noxon i Ram zostali nieco dłużej po starcie statku Rama, a potem znowu, gdy wystartował statek Gości.Ram z fascynacją badał, czego naukowcy dowiedzieli się po jego pierwszym przejściu przez zagięcie.Nie mieli pojęcia o rozszczepieniu na dziewiętnaście zmierzających w przód statków i jeden cofający się – choć pewien matematyk zgłosił hipotezę, że mikroróżnice wśród komputerów pokładowych mogłyby doprowadzić do różnych wyników.By tego uniknąć, statek Gości zaprojektowano tak, że używał tylko jednego komputera do nawigacji i zdobywania informacji.Pozostałe miały być wyłączone podczas skoku przez zagięcie.Przez kilka miesięcy po starcie statku Gości Noxon i Ram przeskakiwali tylko po parę dni z rzędu.Potem Noxon w ogóle przestał skakać w przyszłości.Poruszał się wyłącznie dzięki bardzo szybkiemu cięciu czasu, by widzieć mijające dni.I tak właśnie cięli czas w gościnnej sypialni Wheatona, gdy nagle ujrzeli oślepiający błysk i palący żar.Podłoga zniknęła, zniknął cały dom.Runęli w dół, ale Noxon zapamiętale ciął czas, więc kiedy wylądowali, ogień dawno już zgasł.Budynek zniknął.Tnąc czas, nie mogli rozmawiać o tym, co się wydarzyło, ale wkrótce okazało się, że wybuch zburzył wszystkie budynki w okolicy.Lasy na pobliskich wzgórzach spłonęły, a tu i tam wciąż tlił się ogień, od którego nocą biła czerwona łuna.Noxon zwiększył odstępy w cięciu czasu, więc pędzili naprzód, na coraz krócej zatrzymując się w poszczególnych minutach czy godzinach.Pożary w końcu zupełnie wygasły.Wydawało się, że wszędzie panuje spokój.Noxon miał już zakończyć proces, gdy nagle ujrzał parę jednostek latających o dziwnych bezskrzydłych sylwetkach.Leciały niedaleko, niezbyt wysoko.Dopiero gdy znikły, Noxon sprowadził Rama do normalnego strumienia czasu.– Musimy stąd uciekać – rzucił Ram natychmiast.– Zdaje się, że to był wybuch nuklearny.Za chwilę promieniowanie pożre nas żywcem.– Chodźmy gdzieś, gdzie nie było wielu budynków ani samochodów, żeby bezpiecznie skoczyć wstecz.Noxon zaczął się rozglądać w poszukiwaniu ścieżek, by wybrać odpowiedni moment na dyskretny powrót.Usiłował nie zauważać, gdzie wszystkie ścieżki kończyły się gwałtownie w wyniku wybuchu.– Nie wiedziałem, że jakieś państwo jest na krawędzi wojny – stwierdził Noxon po drodze.– Żadne nie było.Żadne na Ziemi.– Jak to?– Te jednostki latające, które właśnie nas minęły… Nie słyszałem o takiej technologii.A słyszałem o wszystkich.– Nie stworzyli ich ludzie? Czy jakiś kraj miał tajny program?– Nie stworzyli ich Homo sapiens.I zakładam, że pitekantropy także nie.Noxon dopiero po chwili zrozumiał, o czym mówi Ram.To nie byli ludzie.Nie Ziemianie.– Co robimy?– Wracamy natychmiast w przeszłość.– To promieniowanie… Wiesz, że byliśmy na nie wystawieni także podczas cięcia czasu.Przyjęliśmy tylko małą dawkę, ale wygląda na to, że nie byliśmy zbyt daleko od centrum wybuchu.– Czyli prawdopodobnie już zaczęliśmy umierać – dokończył Ram.– Jakieś lekarstwa? Skuteczne terapie?– Może twoja maska zdoła to uleczyć, ale moje ciało nie da rady.– To znaczy, że musimy wrócić i ostrzec samych siebie.Ram natychmiast zrozumiał.– Czyli się powielimy.– Skoro mamy umrzeć, to zostawimy nasze kopie.W tej chwili jesteśmy jeszcze bardziej niezbędni dla przetrwania ludzkiego gatunku.– A jeśli nie umrzemy? – spytał Ram.– Im nas więcej, tym weselej.Niczego się nie dowiedzieli.Gdy następnym razem dotarli do tego momentu w czasie, przynajmniej znaleźli się poza miastem, daleko na południu.Mieli sprzęt komunikacyjny, ale nie zdołali złapać żadnych sygnałów.Za trzecim razem Ram i Noxon odwiedzili jednego ze znajomych Rama z programu kosmicznego.Po wielu wyjaśnieniach i demonstracjach otrzymali połączenie, dzięki któremu mogli słuchać rozmów międzynarodowej agencji badań kosmicznych.Tym razem wyłapali niewielkie ostrzeżenie.Tuż za orbitą Jowisza dostrzeżono jakiś statek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]