[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skończyłam kazanie i nigdy już do niego nie wrócę.Może pan robić ze swą powierzchownością, co się panu żywnie podoba.Choćby zjawił się pan na moim proszonym obiedzie w stroju tureckiego baszy, nie pisną ani słowa!- Wielka szkoda! - mruknął.- Przywykłem już do pani kazań.Komplement był tak podejrzany, że postanowiła go zignorować.- Pyszne te ciastka.Nieprawdaż, milordzie? - zmieniła temat.Prawdę mówiąc, John nie bardzo wiedział, co je.Jedynym źródłem radości była dla niego obecność Mariannę.Bez względu na to, czy prawiła mu morały z otwartością i taktem, czy opowiadała o nowych londyńskich ekspozycjach, które powinien zwiedzić, radował się po prostu tym, że ma ją obok, wyłącznie dla siebie, że może skoncentrować się na jej słowach, twarzy, postaci.Czas upływał zbyt szybko.Gdy wracali do tego groteskowego powozu, który wynajął, by zrobić przyjemność Louisie, a następnie jechali do domu Mariannę, czuł przepełniającą go radość.Wiedział jednak, że obowiązek nakazuje mu wejść do środka i złożyć obiecaną wizytę pannie Crookshank.Młoda dama zbiegła ze schodów, usłyszawszy ich głosy we frontowym holu.- Jesteś już, cioteczko! Miałam właśnie.O, lord Gillingham! Jak miło znów pana widzieć! - Dygnęła, a John złożył ukłon.- Prosimy do salonu, milordzie! Jaki pan dobry, że nas odwiedził! Louisa była przekonana, że spotkali się przypadkiem z panią Hughes u drzwi frontowych.John czuł na sobie spojrzenie Mariannę.Bez cienia zmowy, nawet bez świadomej intencji wprowadzenia kogokolwiek w błąd, oboje powstrzymali się od relacji ze wspólnej wyprawy do miasta.Kiedy jednak panna Crookshank żartobliwie wypomniała markizowi, że zjawił się tak późno, wyjaśnił jej, że postanowił odwiedzić krawca.Wzdrygnął się lekko, widząc, że na tę wieść aż się rozpromieniła.Brnął jednak dalej:- Chciałem zamówić strój wieczorowy na proszony obiad u pań.Louisa obdarzyła go olśniewającym uśmiechem.- A więc zaszczyci nas pan? Cudownie! Jaki termin wybrałaś, najdroższa cioteczko?- Przyszły piątek - odparła spokojnie pani Hughes.- Muszę niezwłocznie rozesłać zaproszenia.Jeśli państwo wybaczą, zaraz się do tego zabiorę.Zasiadła przy stoliku w drugim końcu pokoju i markiz był zmuszony skupić uwagę na pannie Crookshank.Być może zachęcona wieścią o jego wizycie u krawca Louisa zaczęła drobiazgowo opisywać toaletę, w której zamierzała wystąpić na tym przyjęciu - suknię oraz wszelkie dodatki.Temat był w zasadzie ten sam co podczas rozmowy z jej ciotką, ale tym razem John czuł, że ogarnia go coraz większa nuda.Nie wiadomo dlaczego, zamiast gruchać z piękną Louisa, wolał po stokroć przekomarzać się z panią Hughes.W jej towarzystwie nigdy się nie nudził.Ona nigdy nie spoglądała na niego w oszołomieniu - co pannie Crookshank czasem się zdarzało - nie mając pojęcia, o czym on mówi.Jej nigdy nie trzeba było tłumaczyć, na czym polegał dowcip.Może dlatego, że pod jej łagodnym spokojem wyczuwał głębię uczuć, skomplikowaną naturę i bogactwo myśli, z których sienie zwierzała, rosła w nim pewność, że prócz uroku osobistego Mariannę Hughes ma znacznie więcej zalet, tylko się z nimi nie obnosi.Pragnął poznać ją bliżej i był pewien, że nie dozna przy tym rozczarowania.Czyż ona nie powiedziała czegoś podobnego o nim? Jej przychylna ocena jego charakteru sprawiła mu ogromną radość.Prawdę mówiąc, przejęła go do głębi.I gdyby nie to, że zbyt pochopnie związał się już z jej siostrzenicą, z pewnością rozważałby właśnie.Nagle uświadomił sobie, że spogląda tępym wzrokiem na pannę Crookshank, która przestała szczebiotać i wyraźnie oczekuje od niego odpowiedzi.Nie miał zielonego pojęcia, o czym mówiła!- Tak pani sądzi? - odpowiedział na chybił trafił.- A pan nie sądzi, milordzie, że następna wyprawa do Vauxhall byłaby uroczą rozrywką? - spytała z nadzieją w głosie.- Ależ tak! - przytaknął z zapałem, starając się usilnie wynagrodzić jej swe niewybaczalne roztargnienie.Louisa rozpromieniła się.Mariannę starała się nie zwracać uwagi na swobodę i bezpośredniość, z jaką Louisa i markiz odnosili się do siebie.Zacisnęła zęby i pochyliła się znów nad pisaniną, koncentrując się na planowanym obiedzie i liście zaproszonych gości.Wpisała już nazwiska kilku przyjaciółek i postanowiła wysłać zaproszenie hrabinie Sealey, choć wiedziała, że zajmuje ona znacznie wyższą pozycję w towarzystwie i jest tak rozrywana, że wszystkie niemal wieczory ma zarezerwowane z dużym wyprzedzeniem.A poza tym trzeba zwrócić uwagę na to, by do stołu nie zasiadło zbyt wiele pań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]