[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nocny Cień jako Rydall; było w tym tyle samo sensu, co w innych wyobrażonych możliwościach.Albo raczej Nocny Cień jako okryty czarnym płaszczem towarzysz Rydalla, poprawił się.Przypomniałsobie, w jaki sposób zakapturzony jeździec przyglądał mu się, kiedy zszedł na most podnieść rękawicę, zapamiętał intensywność jego ukrytego spojrzenia.Przypomniał sobie, jak obaj jeźdźcy patrzyli na Mistayę, kiedy weszła na mury obronne.Poczuł ucisk w piersiach i żołądek podchodzący do gardła.Był już wieczór trzeciego dnia ich wędrówki, kiedy w zasięgu wzroku pojawił się Sterling Silver.Zamek wyłonił się z mroku nieoczekiwanie niczym stworzona przez dziecięcą wyobraźnię mara, która nagle nabrała realnych kształtów.Zbliżając się do wyspy, rozpoznawali migoczące od deszczu wieże przechodzące w solidne, kamienne mury obronne, dostrzegali szczegóły z drewna i metalu oraz nasiąknięte wodą flagi i proporce.Pokonali fosę, przedzierając się przez zasłonę z mgły, po czym przejechali pod uniesionymi kratami.Czeladź znalazła się natychmiast przy nich, aby zabrać konie i wprowadzić je do suchej stajni.Ben i Willow, nic nie mówiąc, udali się do komnaty sypialnej, ściągnęli przemoczone ubrania i weszli do wanny z parującą wodą, aby się rozciągnąć i wymoczyć.Gdy ból i zmęczenie po podróży częściowo ustąpiły, wyszli z wody, wytarli się i włożyli świeże ubrania.Następnie Ben zaprowadził Willow na dół do biblioteki, żeby się bliżej przyjrzeć egzemplarzowi wspomnianej przezeń książki.Znaleźli ją prawie natychmiast.Stała na półce w tym samym miejscu, gdzie ją zostawił.Wyciągnął ją i spojrzał na okładkę.Nie było wątpliwości: to był robot Rydalla.Przekartkował egzemplarz i w chwilę później znalazłrysunek przedstawiający olbrzyma.Zaraz potem był opis, w którym autor przedstawia demona potrafiącego uosabiać każdego przeciwnika.Pokazał książkę Willow.- Widzisz? Zupełnie takie same jak potwory Rydalla.Kiwnęła głową.- Ale jak on to zrobił? Skąd wiedział o tej książce i o tych właśnie potworach? Ben, nawet ja nic o niej nie wiedziałam.Nie wiedziałam nawet, że jest tutaj.Nigdy o niej nie rozmawialiśmy, ani razu.Skąd mógł zatem Rydall o niej wiedzieć’?Zdał sobie sprawę, że ona ma rację.Nigdy nie zabierał jej na dół i nie pokazywałżonie.Nigdy o niej nie rozmawiali.Nigdy nie było powodu, żeby to robić.Sprowadził ją ze sobą, przeniósł przez czarodziejskie mgły, wypakował, włożył na półkę w bibliotece i zapomniał o niej.Aż dotąd.Stał blisko sylfidy i patrzył na książkę w milczeniu.Na zewnątrz wciąż pada! deszcz, stukając o kamienie z ponurą, niezmienną monotonią.Ben poczuł dziwne ukojenie, jakby w każdej chwili mógł zasnąć.Był bardziej zmęczony, niż chciał się do tego przyznać, ale nie mógł sobie pozwolić, żeby iść do łóżka, dopóki nie rozwikła tajemnicy Rydalla i jego potworów.Dopóki nie znajdzie sposobu na sprowadzenie Mis tai do domu.Mistaya.Spojrzał ze zdziwieniem na Willow.- Powiedziałaś, że nie znałaś tej książki.A wiesz, kto o niej wiedział? Mistaya.Przyłapałem ją kiedyś, jak czytała ją i kartkowała strona po stronie.Nic wtedy nie powiedziałem, nie przerwałem jej.Myślę, że nawet nie wiedziała, że na nią patrzę.Była taka mała, że nie sądziłem, aby coś z tego rozumiała.- Zamyślił się nad czymś.- Willow -powiedział spokojnie - chcę, abyś czegoś wysłuchała i powiedziała mi, co o tym myślisz.Następnie opowiedział jej o swoim podejrzeniu, że to Nocny Cień mogła stworzyć Rydalla i że wiedźma z Wielkiej Czeluści może kryć się za wszystkim, co im się przytrafiło.Podał jej wszystkie argumenty, przedłożył wszystkie możliwości i przedstawił wszystkie podstawy swych domysłów.Willow słuchała z uwagą, nie przerywając mu, czekając aż skończy.- Chodzi o to - powiedział na zakończenie ze zmartwioną miną - że Mistaya mogła powiedzieć Nocnemu Cieniowi o tej książce, mogła opisać potwory, mogła nawet narysować obrazek.Jest na tyle bystra, żeby je zapamiętać.Prawdopodobnie rozumiała więcej, niż sądziłem.- Ale po cóż miałaby to robić? - chciała natychmiast wiedzieć Willow.- Dlaczego miałaby cokolwiek robić, żeby pomóc wiedźmie?Ben pokręcił głową.- Nie wiem.Próbuję to tylko ułożyć w jedną całość.W każdym razie ona widziała tę książkę i jeśli Nocny Cień jest Rydallem, to właśnie Nocny Cień ją uprowadziła.I ma ją w tej chwili.Willow patrzyła na niego długo i spokojnie, rozważając płynące stąd możliwości.- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o tym, kto jeszcze wie 0 więzi między medalionem i Paladynem? Powiedziałeś, że tylko ty i ja.Ale przecież Nocny Cień też wie.Była z tobą w kabałowej szkatule, kiedy używałeś medalionu.Ben wziął głęboki oddech.- Masz rację.Zapomniałem o tym.- Powiedziałeś, że sądzisz, iż posłużono się magią, aby ukryć medalion, kiedy robot zaatakował w Rhyndweir.Nocny Cień ma taką moc.- Twarz Willow ściągnęła się.- Ben, musimy udać się do Wielkiej Czeluści.Ben odłożył książkę z powrotem na półkę.- Wiem.Pojedziemy jutro, zaraz z rana.Jest za późno, aby wyruszać jeszcze dzisiaj.Jesteśmy wykończeni.Musimy chociaż jedną noc spędzić w suchym łóżku.- Zbliżył się do niej 1 objął ją w pasie.- Ale na pewno pojedziemy - obiecał.-1 jeśli Mistaya tam będzie, to ją odzyskamy.Willow oplotła jego szyję ramionami i oparła głowę na piersi.Obejmowali się w milczeniu, dodając sobie otuchy i czerpiąc siłę ze splotu ciał, uodparniając się na uczucie lęku drążące ich od środka.Cienie na zewnątrz wydłużyły się, zapowiadając zmierzch.Deszcz zaczął padać jeszcze mocniej.Obiad zjedli sami w mrocznej ciszy jadalnego holu, siedząc pochyleni blisko światła świecy, które odpychało od siebie ciemności.Nie mówili do siebie zbyt wiele, zbyt zmęczeni, żeby rozpoczynać rozmowę, głęboko pogrążeni we własnych myślach.Kiedy skończyli, udali się do sypialni, wsunęli pod pościel i szybko zasnęli.Była północ, kiedy Ben się obudził.Leżał cicho przez chwilę, próbując odzyskać orientację.Czuł delikatne mrowienie w miejscu, gdzie medalion spoczywał na jego piersi, ostrzeżenie, że coś jest nie tak.Usiadł powoli, wysilając słuch, aby rozpoznać odgłosy dochodzące zmroku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]