[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie–świa–mi podskoczyła i nieomal udławiła się kawałkiem cebuli.— Jak śmiesz! — krzyknęła.Pozostali odwrócili się w jej stronę, ale, mówiąc szczerze, nikt wtedy nie dostrzegał tragedii w jej sytuacji, wręcz przeciwnie — wszyscy uważali że to zabawne.I wtedy sierżant po raz pierwszy roześmiał się.— Koza! — powtarzał, a tłumacze nie rozumieli o co mu chodzi.— Koza! Skacze! Chodź tu, dam ci jeszcze! Nikomu nie dam, a tobie dam.Op–zwo pokornie przetłumaczył słowa Sato.Nie–świa–mi zakrywając piersi prawą ręką podeszła bliżej i wyciągnęła lewą.Sato dał kobiecie dziką cebulę.Nie mógł jednak powstrzymać się od żartu: gdy sięgała po cebulę spróbował złapać ją za podbrzusze, ale nie zdążył, bo ślicznotka była już przygotowana na jego wyskok i na czas uciekła, ale nie do kolegów, a w drugą stronę, na brzeg placyku, żeby z nikim się nie dzielić.Wrzucała do ust kawałek za kawałkiem, a głodni ludzie nie mogli oderwać od niej wzroku.Kapitan z ogromnym trudem kontynuował rozmowę z Po–bie:— Jest trzecie wyjście — powiedział w końcu niezbyt głośno.— Jakie?— Unieszkodliwimy go, zabierzemy mu nóż i, jeśli okaże się to konieczne, uwięzimy w jaskini.A wtedy nasi tłumacze postarają się wyciągnąć z niego wszystkie potrzebne informacje.Obejdzie się i bez przyjaźni, i bez morderstwa.Cicha Mi–ła nie wytrzymała i podeszła do ślicznotki Nie–świa–mi.— Przepraszam — powiedziała — ale na podstawie twoich uczuć wnioskuję, że jesz coś smacznego.Nie–świa–mi wsunęła do ust cebulę i zaczęła energiczniej przeżuwać.— Chciałam prosić o odrobinę — powiedziała Mi–ła, przełykając ślinę, bo przecież jej sytuacja była najgorsza — tak wyraźnie odczuwała doznania smakowe Nie–świa–mi, jakby jadła sama, tylko że niczego nie miała w ustach.— Czy nie widzisz — odparła Nie–świa–mi, nie przestając żuć ani na chwilę — jaką mam malutką cebulę! Nie mogę się podzielić.Ale mogę dać ci dobrą radę.— Jaką? — zapytała Mi–ła.Zadając pytanie już znała odpowiedź.— Podejdź do mężczyzny, który siedzi przed tobą i poproś go o cebulę — widzisz przecież, że ma jeszcze dwie.Widzisz?— Widzę — pokornie powiedziała Mi–ła nie ruszając się z miejsca.— W najgorszym wypadku cię uszczypnie — kontynuowała Nie–świa–mi.— Najwyraźniej na Ziemi to taki miejscowy obyczaj.Nic ci się złego nie stanie.Aby zakończyć tę poniżającą dla Mi–ły rozmowę, tłumacz Op–zwo zdecydował się na radykalne rozwiązanie: sam ruszył w stronę Sato.— Przepraszam — powiedział.— Był pan tak miły i ugościł Nie–świa–mi.— Op–zwo wskazał na ślicznotkę, która kończyła żuć ostatni kawałek, w myślach przeklinając Mi–łę za to, że ta zmusiła ją do pośpiechu.— Nie–świa–mi — niepewnie powiedział Sato.— Ale wśród nas są inne głodne kobiety.Czy nie mógłby pan wydzielić nieco żywności ze swych zapasów? Postaramy się odpłacić za to dobrem.— Hej! — zawołał Sato.— Niech sama poprosi.— Boi się — odpowiedział Op–zwo.— Kto się boi, ten chodzi głodny — powiedział Sato.Ci ludzie zainteresowali go.Najprawdziwsi dzicy — całkiem głupi i naiwni.Nie, nie zabije ich.Być może zabije tylko tego starego, któremu pokaleczył gardło.Ma bardzo złe spojrzenie.A pozostali będą pracować.— Niech się nie boi.— Idź — powiedział Op–zwo ze smutkiem.— Nie — powiedziała Mi–ła.— Boję się.— Trzeba działać teraz — powiedział kapitan do nawigatora.— Natychmiast.— Stanie pan na czele operacji? — zapytał Po–bie.— Niestety, muszę przekazać ci dowództwo — odpowiedział kapitan.— Widzisz, że jestem niedysponowany.Ale gdy tylko wrócę do zdrowia, zaraz wezmę na siebie obowiązek dowodzenia grupą.— Nic z tego nie będzie — powiedział Po–bie.— Nie mam na kim się oprzeć.— Jest was trzech zdrowych mężczyzn!— Op–zwo nie jest wojownikiem, boi się nawet lecącego motyla.A Po–be–be nie wierzyłem nawet za dawnych czasów.Jest typowym, rozpuszczonym egoistą, owocem naszego liberalnego systemu wychowania.Op–zwo popchnął Mi–łę w stronę Sato, który siedział po turecku i trzymał na dłoni cebulę.Mi–ła opierała się i kosztowało ją to wiele nerwów.W tej samej chwili, nieoczekiwanie dla wszystkich, Nie–świa–mi zrobiła kilka szybkich kroków, nachyliła się, złapała cebulę spoczywającą na dłoni Sato, ale on zdążył zacisnąć palce i ślicznotka została z niczym.Sato zaśmiał się jeszcze radośniej.Akurat wtedy Mi–ła poddała się naciskom Op–zwo i tracąc równowagę upadła na kolana przed Japończykiem.— Za późno — powiedział Sato, podniósł z ziemi trzecią cebulę i pomachał nią przed nosem tłumaczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]