[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgrane atu.Poszedłem z tobą do katedry i odegrałem swoją rolę* I to fantastycznie, muszę przyznać.To miało wyrównać nasze rachunki.- Wcale tego nie twierdziłem - zaprzeczył Burke uprzejmym tonem.- Powiedziałem, że je wyrównasz, jeśli zgodzisz się odegrać rolę ojca Gregory’ego.- Zrozumiałem, że mam się w niego wcielić tylko raz.- No to źle zrozumiałeś.Jutro o której?- Całkiem oszalałeś, Basile.- Pewnie tak.Miał rację.Jego plan był szalony.Dramatyczny, zgoda.Efektowny, z pewnością.Szalony - absolutnie.Powziął go, gdy usłyszał wyznanie pani Duvall i przeanalizował wszystkie jego aspekty.Było cholernie prawdopodobne, że coś pójdzie nie tak, ale zabezpieczył się, jak mógł, przed niepowodzeniem.Zwolnił wynajmowane mieszkanie i przeniósł się pod fałszywym nazwiskiem w miejsce cieszące się równie złą sławą.Wymienił toyotę na starszy model.Jeżdżąc nowym samochodem, prawie nie spuszczał oka ze wstecznego lusterka.Odkąd to się zaczęło, miał się bezustannie na baczności.Może Duvall odwołał swoje psy? Może go skreślił jako nieważnego pionka, gdy odtrącił ofertę pracy dla niego? Może był zbyt pewny siebie, żeby obawiać się zemsty bezrobotnego gliny o zszarganej opinii? A nawet jeśli spodziewał się odwetu, to z pewnością krwawego.I właśnie dlatego to mogło zagrać.- Dlaczego jakiś inny glina nie może odegrać księdza? - skamlał Gregory.- Niby dlaczego jakiś tajniak nie może być ojcem Gregorym? - dopytywał się, pewien, że bierze udział w tajnej akcji policji.- Bo jesteś lepszym aktorem niż ktokolwiek w wydziale.- Rezygnuję.Nie chcę więcej odgrywać ojca Gregory’ego.Wolę więzienie, niż żeby Pinkie Duvall dobrał mi się do dupy.Burke pochylił się nad nim.- Jeśli mnie teraz zawiedziesz, do twojej kościstej dupy będzie się dobierał z dziką rozkoszą każdy zboczeniec z okręgowego więzienia.Dopilnuję tego.- Młody człowiek stał przyparty plecami do poplamionej ściany męskiej toalety.Burke syknął przez zaciśnięte zęby: - Pytam ostatni pieprzony raz: jutro o której, ojcze Gregory?- Spotkanie z panią to prawdziwa przyjemność, pani Duvall.- Gregory James uśmiechnął się rozbrajająco, wymieniając uścisk dłoni z gospodynią.- Dziękuję, że zgodziła się pani nas przyjąć.Spojrzała ponad jego ramieniem na drugiego księdza.- Ehem.to jest ojciec Kevin - wymamrotał Gregory Mój kolega i współzałożyciel Domu dla Jenny.- To ja dziękuję obu ojcom, że zechcieli przyjść - powiedziała.- Czuję się zaszczycona, że znalazłam się na waszej liście.Ogród zimowy, do którego zaprowadził ich kamerdyner, wychodził na trawnik na tyłach domu, skąd rozciągał się widok na altanę.Patrząc na nią Burke zauważył:- Ma pani bardzo piękną posiadłość, pani Duvall.Nie obawiał się, że rozpozna jego głos.W konfesjonale mówił stłumionym szeptem i kilka razy udał napad kaszlu.Na pewno też nie powiąże schludnego ojca Kevina ze zwyczajnie odzianym mężczyzną z wąsikami, w czapce do baseballu na głowie, który oddał jej zapomnianą torebkę z pomarańczą.- Miło mi.Proszę, niech ojcowie siadają.Usiedli jeden przy drugim na wiklinowej kanapie.Zajęła miejsce na krześle stojącym naprzeciwko i spytała, czy napiliby się kawy.- Z przyjemnością - powiedział ojciec Gregory i uśmiechnął się do kamerdynera.- Bezkofeinową, proszę.- Ja też poproszę - odezwał się Burke.Kamerdyner wyszedł, zostawiając panią Duvall z księżmi.I ochroniarzem.Szerokie barki Errola wystawały poza oparcie krzesła, wydawało się, że wiklinowe pręty naprężyły się pod jego ciężarem.lego czarny garnitur zupełnie nie pasował do słonecznego, pełnego roślin pomieszczenia.Wyglądał dziwnie nie na miejscu, flik małpa przystrojona kwiatami.Basile’owi drgnęło serce, gdy zobaczył znajomą twarz ochroniarza.Pani Duvall wprawdzie go nie rozpoznała, ale ten człowiek przecież był wyszkolony do specjalnej czujności.Burke uśmiechnął się do niego uprzejmie i lekko skinął głową.Osilek mruknął coś w odpowiedzi na powitanie, w jego oczach nie pojawił się najlżejszy błysk wskazujący, że rozpoznał gościa.IlIkiekolwiek było jego wynagrodzenie, Duvall stanowczo przeplacał.Pani Duvall zwróciła się do niego po imieniu.- Nie musisz zostawać.Na pewno znudzi cię ta rozmowa.Namyślał się przez chwilę, a zanim wstał, posłał każdemu z nich groźne ostrzegawcze spojrzenie.- Dobrze.Będę stał zaraz przy drzwiach, jakby pani mnie potrzebowała.- Zawsze taki jest? - zwrócił się do gospodyni oJciec Gregory, kiedy ochroniarz wyszedł.- Czy tylko czasami bywa nachmurzony?Roześmiała się spontanicznie.Burke podziękował w duchu Gregory’emu za to, że ją rozluźnił.Jak do tej pory, wcielał się w rolę znakomicie.Gawędzili pogodnie z gospodynią, dopóki nie wrócił kamerdyner - ten nosił imię Roman - z wielką srebrną tacą.Ustawił ją na barku na kółkach i pani Duvall zaczęła ich osobiście częstować kawą i małymi ciasteczkami pokrytymi pastelowym lukrem.Ruchy miała płynne, niewymuszone, naturalne.Podnosiła ciężki srebrny dzbanek z równą gracją i lekkością, jak łyżeczkę do kawy, którą rozmieszała w filiżance odrobinę śmietanki.- Nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę coś więcej o Domu dla Jenny.Ojciec Gregory odchrząknął i przesunął się odrobinę na brzeg kanapy.- Wpadłem na ten pomysł, kiedy.Burke wyłączył się na czas, gdy Gregory z zaangażowaniem i swadą opowiadał o nie istniejącym schronisku dla bezdomnych dzieci.Udając, że bacznie przysłuchuje się każdemu słowu ojca Gregory’ego, przyglądał się twarzy Remy Duvall.Słuchała uważnie, reagując na słowa klucze, które Burke polecił Gregory’emu wpleść do opowiadania, tak jak przewidywali.Zadawała wnikliwe, inteligentne pytania.Kiedy Gregory przeszedł do fikcyjnej historii życia małej Jenny, łzy napłynęły jej do oczu.- To naprawdę tragiczne.Jej smutek wyglądał na tak szczery, że można było się poczuć paskudnie.Ale Burke natychmiast pomyślał o tym, jak poufale poczynała sobie z Bardem w altanie.Kobieta, która z własnej woli zadawała się z Bardem, nie zasługiwała na współczucie.Odstawił filiżankę na stolik i wstał energicznie.- Przepraszam, że przerywam, ojcze Gregory, ale muszę wyjść.Gregory skręcił głowę tak gwałtownie, że aż chrupnęło mu w szyi.Spojrzał na Burke z wyraźną paniką.Tego nie było w scenariuszu.Burke celowo ominął tę część planu, żeby nie r>odsycać zdenerwowania młodego człowieka.Gregory odgrywał, jak do tej pory, swoją rolę tak swobodnie, że można go było zostawić z panią Duvall samego na tych kilka minut, których potrzebował.- Łazienka jest tuż za schodami, przy wejściu - powiedziała gospodyni.- Dziękuję*- Może Errol ojcu pokaże?- Nie, dziękuję, sam trafię.Wyszedł swobodnym krokiem, ale ledwie zamknął za sobą drzwi, stanął w miejscu i rozejrzał się za ochroniarzem.Nie było go tuż przy wyjściu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]