[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słuchasz?— Słucham.— Komputer–Przyjaciel Człowieka — powiedziałem uroczystym tonem.On zaś nie mniej uroczyście dodał:— I odwrotnie.Zaczęliśmy się mocno śmiać.Całkiem ładne hasło: „Komputer–Przyjaciel Człowieka, i odwrotnie”.— Paweł — zacząłem.— Co, Pawełku?— Czy nasza współpraca ma być jawna?— Za tydzień.Jeśli już po tygodniu okaże się, że nadaję się do takiej współpracy, konstruktorzy podadzą rzecz do wiadomości publicznej.W tym momencie uprzytomniłem sobie, co się stanie, kiedy za tydzień konstruktorzy Pawła II podadzą sprawę do publicznej wiadomości.Przecież dziennikarze, reporterzy, filmowcy itp.— zamęczą nas żywcem.Nie dadzą jeść, spać, pracować, uczyć się.Poczułem, że blednę wewnętrznie i zewnętrznie.— Słuchaj, stary! Co tobie?! — krzyknął Paweł II.Wyjaśniłem.Ale on tylko się zaśmiał.— Spokojna głowa, Pawełku! Konstruktorzy podadzą rzecz do publicznej wiadomości, ale nie podadzą naszego adresu przed upływem roku.Wszystko więc zależy od nas, a właściwie od ciebie.Potrafisz milczeć?— Potrafię.— Hm… na pewno?— Żadne „hm” i żadne ,,na pewno”! Potrafię i koniec.— Nie złość się.— Wcale się nie złoszczę.Jestem tylko trochę zły.I tu obaj roześmieliśmy się.A potem zamyśliliśmy się.O czym myślał Paweł II — nie wiem.Nie pytałem go o to.Ja natomiast poczułem na karku wielki ciężar.Ciężar odpowiedzialności.Dlaczego mnie wybrano? Paweł II odpowiedział na to pytonie w sposób raczej niepoważny.Nie będę go jednak dalej rozpytywał, sam się w swoim czasie dowiem o przyczynach wyboru.Byle tylko wytrzymać i nie zdradzić się przed ludźmi z naszą tajemnicą.I tu nagle jęknąłem na głos.— Co się dzieje? — Paweł II wyraźnie się przestraszył.Zacząłem mu wyjaśniać, co się dzieje:— Zapomnieliśmy o jednej sprawie.I ty, i ja.— Ja niczego nie zapomniałem.— Jesteś pewien?— Jestem… to znaczy… — zaczął się jąkać.— A klasówka? — spytałem groźnym tonem.Tu Paweł II jęknął nie mniej boleśnie niż ja przed chwilą.Zrozumiał od razu.Przecież nie uniknę klasówki z wycieczki na Księżyc.Mam zaś obowiązek opowiedzenia wszystkiego.Dosłownie wszystkiego.Wiedzieliśmy o tym obaj: i Paweł II, i Paweł I.Cóż więc będzie z zachowaniem tajemnicy?— W każdym razie… — zaczęliśmy obaj jednym głosem i natychmiast urwaliśmy.— Mamy jeszcze kilka dni czasu — dokończył Paweł II.Pokiwałem tylko głową i postanowiłem taktownie zmienić temat.— Słuchaj no — zapytałem z trochę sztucznym ożywieniem.— Od czego to właściwie zaczęliśmy całą naszą rozmowę?Dopiero wypowiedziawszy te słowa przypomniałem sobie od czego, i poczułem, że czerwienieją mi uszy, Potem czoło, potem policzki.— Nie pamiętasz? — zdziwił się.— Wypowiedziałeś takie zdanie: „Ostrożnie, człowieku! Cała sprawa wygląda bardzo podejrzanie”.Koniec cytatu.Mnie zaś skończył się miesiąc milczenia, więc skorzystałem z okazji i oświadczyłem, że nie rozumiem, o co konkretnie ci chodzi.Ucichł skromnie i po przyjacielsku.Po prostu zrozumiał, że dotknął sprawy drażliwej.Równocześnie jednak — czułem najwyraźniej — czekał na moją szczerość.Przynajmniej na jej ułamek.Chwila była ważna.Nawet bardzo.Przyszedł bowiem czas na pierwszą próbę zaufania.I ode mnie teraz zależało, czy będzie on tylko miłym towarzyszem podróży, czy też prawdziwym przyjacielem.Zdecydowałem się.— Powiem ci prawdę, Pawełku — rzekłem po prostu.— Chodziło mi o Iris.Rozumiesz?— Nie całkiem — dziwił się.— Co podejrzanego widzisz w tej świetnej dziewczynie?Zacząłem się śmiać, długo i wesoło.On milczał urażony.W końcu przeprosiłem go i wytłumaczyłem, że w niej samej nie widzę nic podejrzanego.Natomiast podejrzewam siebie o lekki udar uczuciowy spowodowany Iris Dal ton.— Podejrzewam, bracie — tłumaczyłem dalej — że } trafiło mnie.Pierwszy raz w życiu.Ale za to bez ostrzeżenia, szybko i dokładnie.Trochę za często przypominam sobie jej uśmiech, oczy, głos… łącznie z jędzowatą odmianą tegoż głosu… żeby to nie wydawało j mi się podejrzane.To znaczy: uczuciowo podejrzane.Teraz rozumiesz?— Rozumiem — odpowiedział po chwili namysłu.— Ale w tych sprawach ja… ja niestety… wiem dość niewiele.I boję się, że nie bardzo potrafię ci pomóc.Natomiast…— Co „natomiast”? — zdziwiłem się, bo nagle umilkł i musiałem poczekać dobrą chwilę, nim wyjaśnił, o co mu chodzi.— Natomiast dziękuję ci za szczerość.Naprawdę dzię…— Dość! — przerwałem mu — „Komputer — Przyjaciel Człowieka”! A ty co myślałeś? Że wystarczy nam hasło? Samo hasło bez praktyki? Jak wiadomo, praktyka określa świadomość.A po drugie: nie bądź taki dziwnie skromny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]