[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zaczekaj.W³aœnie przypomnia³ sobie o misce.Carolinus narobi³by rabanu, gdyby zosta³azgubiona lub skradziona, chocia¿ najwidoczniej by³a stara i niepotrzebna.Pozatym Jim mo¿e jej jeszcze potrzebowaæ.Nie tylko miski, ale i krystalicznieczystej DŸwiêcz¹cej Wody.– Ty – wskaza³ na ni¹ – masz zostaæ przy mnie, niewidoczna i nies³yszalna,i masz nie uroniæ kropli.To magiczne polecenie.Miska znik³a.– No – rzek³ Jim, obracaj¹c siê do Hoba.– O co pyta³eœ?– Przepraszam, milordzie – odpar³ pokornie Hob.– Ja tylko pyta³em, kim onjest.Ju¿ mi odpowiedzia³eœ.To Edgar.– Och tak – przypomnia³ sobie Jim.– Nazywa siê Edgar.S³uchaj, póŸniejwszystko ci wyjaœniê.Znajdujemy siê w królewskim pa³acu pod Londynem.Tobardzo du¿y budynek, ale jeœli znajdziemy jakiœ kominek, mo¿esz do niego wejœæi przelecieæ po kominach, a¿ znajdziesz jakieœ sekretne przejœcia w murach?– Oczywiœcie, milordzie – odpar³ Hob.– Przecie¿ milord wie!– No có¿, w³aœnie tego od ciebie oczekujê.Zaniosê ciê jak najbli¿ej tegomiejsca.Pamiêtaj, ¿e jesteœmy teraz niewidzialni i mo¿emy rozmawiaæ, a niktnas nie us³yszy.Nagle znów znaleŸli siê w szerokim korytarzu pe³nym s³u¿by.– Naprawdê jestem niewidzialny, milordzie?– Tak, naprawdê, i mo¿esz nie œciskaæ tak mojej szyi.– Bardzo przepraszam, milordzie.– Ruszaj – doda³ Jim.– Gdzieœ tutaj s¹ pokoje earla Cumberlanda.Koñcz¹ siêœcian¹ za któr¹ znajduj¹ siê królewskie komnaty.Jestem pewien, ¿e w rym murzemusi byæ jakieœ ukryte przejœcie.S¹dzisz, ¿e zdo³asz je znaleŸæ?– Och tak, milordzie – odpar³ Hob.– Jeœli tylko bêdê móg³ zacz¹æ.powiedzmy,od kominka?– Có¿.Jim rozejrza³ siê i szczêœliwym trafem opodal w³aœnie przechodzi³ s³uga z pe³n¹tac¹.By³a tak ciê¿ka, ¿e musia³ trzymaæ j¹ obur¹cz i balansowaæ na jednejrêce, kiedy zapuka³ do drzwi.Zaczeka³, a w tym momencie dotar³ do niego Jimz Hobem na ramieniu i depcz¹cym mu po piêtach Edgarem.S³uga otworzy³ drzwi i przeszed³ przez nie bokiem, usi³uj¹c ³okciem zamkn¹æ jeza sob¹.Zaczê³y siê zamykaæ, lecz Jim przytrzyma³ je i przeœlizn¹³ siê przeznie razem ze skrzatem i dworakiem.– Zamknij te drzwi! – warkn¹³ ktoœ.Jim s³ysza³ ju¿ ten g³os – we Francji, kiedy usi³owa³ nie dopuœciæ do krwawejbitwy miêdzy angielskimi a francuskimi wojskami, co uda³o mu siê dziêki pomocyfrancuskich smoków, ksiêcia Edwarda i Carolinusa.Chocia¿ potyczka i tak by³adoœæ krwawa.W wyniku tego Jim zyska³ wroga w earlu.Mówi¹cy by³ krêpym mê¿czyzn¹ o okr¹g³ej siwej g³owie i kwadratowej szczêceporoœniêtej krótko przystrzy¿on¹ brod¹.Jego cia³o wygl¹da³o niezgrabniew kaftanie z czerwonego aksamitu, a twarz wykrzywia³ niechêtny grymas, podwp³ywem którego broda nastroszy³a mu siê jak szczecina.Robert de Clifford,earl Cumberland – ten sam cz³owiek, który nie pozwoli³ Jimowi i Brianowipochowaæ ich przyjaciela Gilesa w morzu, zgodnie z wol¹ zmar³ego.Najwidoczniej, pomyœla³ Jim, earl wcale siê nie zmieni³.S³uga, za którym tu weszli, ostro¿nie postawi³ pó³misek na stole przed earlem.Jim i dworzanin poszli dalej przez komnatê ku uchylonym drzwiom, które mog³yprowadziæ do komnaty przylegaj¹cej do królewskich pokojów.Jim szed³ pogr¹¿onyw myœlach.Agatha Falon nie lubi³a Angie i Jima – spokojnie mo¿na by³o stwierdziæ, ¿eg³êboko ich nienawidzi³a – poniewa¿ pokrzy¿owali jej plany zaw³adniêciaogromnymi dobrami Falonów.Nie uda³o jej siê porwaæ lub zamordowaæ ma³egobratanka – Roberta.Teraz, jako faworyta króla, by³a trudnym przeciwnikiem.Jeszcze gorzej, jeœli w jakiœ sposób sprzymierzy³a siê z jednym z królewskichdoradców – chyba najwa¿niejszym z nich, w dodatku wrogo nastawionym do Jima.Mimo to Jim wci¹¿ nie rozumia³, jak Agatha zdo³a³a namówiæ króla sêkatych, abyporwa³ dla niej Roberta, ani jak zdo³a³a dostaæ siê do Liones i zastawiæpu³apkê na Jima oraz jego towarzyszy.Zastanawiaj¹c siê nad tym, Jim min¹³ dwa kolejne pokoje i nadal nie dotar³ doœciany pozbawionej drzwi, co wskazywa³oby na mur dziel¹cy dwie kwatery.Kiedyskierowa³ siê do kolejnych drzwi, te nagle siê otworzy³y.Pojawi³ siê w nich król we w³asnej osobie, zdecydowanym krokiem zmierzaj¹cyprosto na intruzów – lecz oczywiœcie nie widz¹cy ich.Jim podejrzewa³, i¿monarcha spieszy na spotkanie z earlem Cumberlandem.Rozdzia³ 28Nie by³o w¹tpliwoœci, ¿e to król.Edward Plantagenet – z bo¿ej ³aski królAnglii, diuk Akwitanii, diuk Brytanii, diuk Carabelli, ksi¹¿ê Tours, ksi¹¿êobojga Sycylii, a tak¿e wielu innych miejsc, których Jim w tym momencie niemóg³ sobie przypomnieæ – w kwiecie wieku by³ wysokim, prosto trzymaj¹cym siêmê¿czyzn¹.Z biegiem lat skurczy³ siê i obrós³ sad³em.Nie nosi³ korony, lecz choæ jegobroda, w¹sy oraz morwowej barwy szata by³y niechlujne i poplamione winem, toz³oty pas na brzuchu, nawet bez miecza i sztyletu, œwiadczy³ o wysokimurodzeniu.Nadal kroczy³, aczkolwiek trochê niepewnie, z godnoœci¹ cz³owiekabêd¹cego w³aœcicielem ziemi, po której st¹pa.Nie tylko tej, ale ca³ej ziemiw królestwie.Jim z Hobem na ramieniu i Edgar cicho zeszli w³adcy z drogi, patrz¹c, jakodchodzi w tym kierunku, z którego w³aœnie przyszli.Potem przeszli przez drzwii znaleŸli siê w œlepo zakoñczonej komnacie.Zobaczyli kominek z resztkami p³on¹cego na nim drewna, wielkie ³o¿ez baldachimem i dwoma nocnymi stolikami oraz parê foteli.Na œcianach wisia³ygobeliny, a zas³ony przy ³o¿u by³y z grubego ciemnoniebieskiego aksamitu.W tymmomencie by³y odsuniête i ukazywa³y skot³owane, nie pos³ane ³Ã³¿ko z co najmniejszeœcioma wielkimi poduszkami oraz licznymi przeœcierad³ami i kocami.– Och, spójrz, milordzie! – powiedzia³ Hob, wskazuj¹c na kominek.– Widzê – rzek³ Jim.Polana na palenisku spali³y siê na wêgle i tylko cieniutkasmu¿ka dymu unosi³a siê z ich s³abo ¿arz¹cych siê koñców.– Czy niepotrzebujesz wiêcej dymu?– Tyle mi wystarczy, milordzie! – zawo³a³ radoœnie skrzat i skoczy³ z ramieniaJima do kominka, przelatuj¹c tu¿ nad pe³gaj¹cymi p³omykami.– Zaczekaj! – krzykn¹³ Jim.Hob ju¿ znik³ w kominie, ale teraz ponownie siê pojawi³ – g³ow¹ w dó³ –badawczo zerkaj¹c spod okapu paleniska na Jima.– Tak, milordzie?– Co zrobisz, jeœli napotkasz innego skrzata, który tutaj mieszka?– Och, pozdrowiê go! – rzeki skrzat.– A on mnie.– Przecie¿ ciê nie zobaczy – przypomnia³ Jim.– Zaraz zmieniê czar, ¿eby innyskrzat móg³ ciê widzieæ.Ju¿! A jeœli nie bêdzie przyjaŸnie nastawiony?– Och, milordzie, wszystkie skrzaty s¹ do siebie przyjaŸnie nastawione.Mynigdy nie.no, jak niektórzy z was, du¿ych ludzi.– Dobrze – powiedzia³ Jim.– Pamiêtaj tylko, ¿e sam mi mówi³eœ, i¿ doœæ ostropotraktowa³eœ skrzata w zamku earla, kiedy tam przyby³eœ.– Naprawdê? – odwrócona twarz Hoba wyra¿a³a niek³amane zdziwienie.– Pewnie – przytakn¹³ Jim.– Rozkazywa³eœ mu i rozstawia³eœ go po k¹tach.– Naprawdê? – powtórzy³ Hob.Z jego twarzy zniknê³o zdziwienie.– Och, tam by³ozupe³nie inaczej, milordzie.Widzisz, wtedy nada³eœ mi to wspania³e imiê,którego nie mog³em zatrzymaæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl