[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał pojęcia, jakie dokładnie instrukcje mógł mu przekazać Grimaldi i czy instrukcje te nie wzbudziły niezdrowej ciekawości kelnera.Po trzydziestu sekundach otworzył drzwi, rozejrzał się na korytarzu, a potem znów spojrzał na stolik.Stwierdził, że nie ma na nim talerzy.Uniósł obrus i znalazł wbudowany pod blatem gazowy podgrzewacz.Zadowolony Karch wtoczył stolik do apartamentu.Dość ciężko było nim manipulować i Karch zanotował w pamięci, by zwrócić uwagę Grimaldiemu, że dywany w pokojach są za grube.Kopniakiem zamknął drzwi i popchnął stolik w kierunku sypialni, kładąc po drodze dwudziestkępiątkę na stoliku przy wejściu.Otworzył drzwi do sypialni i wwiózł kolację, ustawiając ją obok łóżka.- Chodź jeść - powiedział do dziewczynki.- Nie jestem głodna - odrzekła.Karch popatrzył na nią i powiedział:- Jak chcesz.Mnie kiszki marsza grają.Uniósł róg serwety, by otworzyć podgrzewacz.Zachęcająco buchnęło aromatyczne gorąco.W środku stały dwa talerze nakryte aluminiowymi kloszami.Karch wyciągnął talerz z dolnej półki i trzymając go w obu dłoniach, zorientował się, że parzy sobie palce.Szybko postawił talerz na stole.- KUUUUURWA, ale gorące!Machał rękami, chłodząc poparzone dłonie, po czym zajrzał pod obrus.Regulator palnika gazowego był nastawiony na maksymalną moc.- Co za skurwiele!Zerknął na dziewczynkę, sprawdzając, czy zajście nie wzbudziło jej wesołości.Ona jednak wpatrywała się w niego z wyrazem przestrachu na twarzy.Zorientował się dlaczego.- Wiem, wiem, brzydko mówię.Muszę włożyć ręce pod wodę.Kiedy tylko z łazienki dobiegł odgłos odkręconej wody, Cassie wyczołgała się spod drugiego końca stolika na kółkach.Klęcząc na podłodze obok niego, rozejrzała się szybko i sprawdziła, czy Karch nie zostawił gdzieś w pobliżu broni.Nie zostawił.- Hej!Zwróciła się w stronę Jodie i natychmiast pochyliła się nad łóżkiem.Nasłuchiwała szumu wody.Drzwi do łazienki były otwarte i Cassie widziała w lustrze plecy Karcha.Wiedziała, że kiedy tylko woda przestanie lecieć, będzie musiała się schować.- Jodie, przyszłam, żeby cię zabrać od tego człowieka - szepnęła do niej.- Dobrze, chcę do.Cassie położyła palec na ustach dziewczynki.- Mów szeptem, cichutko, żeby cię nie słyszał.Chcesz iść ze mną?Dziewczynka okazała się pojętna.Skinęła głową.- W takim razie musisz robić wszystko, co ci powiem, zgoda?Jodie znów pokiwała głową.Karch wyciągnął dłonie spod strumienia zimnej wody i obejrzał je.Na kciukach i palcach wskazujących obu dłoni miał czerwone ślady.Znów zaklął.Miał ochotę zejść do kuchni, dorwać osobę, która była za to odpowiedzialna i wsadzić jej łeb do podgrzewacza.Oczyma wyobraźni ujrzał tę scenę, a po chwili zorientował się, że w swojej fantazji trzyma w podgrzewaczu głowę Vincenta Grimaldiego.Zerknął na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnął się.Był pewien, że psychiatra miałby tu sporo do powiedzenia.Zakręcił kran i wrócił do sypialni.Dziewczynka stała obok stolika i zaglądała pod obrus.Karch podszedł do niej szybko, przypominając sobie równocześnie, że zostawił dwudziestkępiątkę w salonie.Włożył dłoń pod marynarkę, gdzie miał kaburę z sig-sauerem, ale nie chciał go wyciągać przy małej, gdyby to nie okazało się konieczne.- Na co patrzysz?- Na nic.Odsunął ją na bok i uniósł serwetę, trzymając drugą rękę na broni.Na półce z drugiej strony blatu nie było nic.- Patrzysz, gdzie by tu się schować, co?- Nie, tak sobie patrzę.Karch wziął ze stolika serwetkę i ponownie zbliżył się do podgrzewacza.Drugi talerz wyciągnął już przez serwetkę.- Zobaczmy, co tu jest.Również przez serwetkę zdjął pokrywę z pierwszego talerza, na którym obok puree ziemniaczanego spoczywał podłużny stek w jeziorku jeszcze skwierczącego masła.Stek był niedosmażony i czerwone soki mieszały się z gorącym masłem.- Fuj - powiedziała Jodie.- Co ty mówisz? To najpiękniejsza rzecz na świecie.Zobaczymy, co ty masz.Podniósł drugą pokrywkę, pod którą był rurkowaty makaron rigatoni z mięsnym sosem.- To nie „Spaghettio”.- Masz rację.Ale co za różnica? Przecież nie jesteś głodna, prawda?Podszedł do łóżka i zdjął poszewkę z jednej z poduszek.Złożywszy ją we czworo, położył ją na otwartej dłoni.Ujął swój talerz przez serwetkę i postawił na poszewce, a potem wsunął sztućce do kieszeni koszuli.- Wiesz co, zjem w tamtym pokoju, a ty sobie będziesz spokojnie oglądać swoje kreskówki.Zjesz, nie zjesz, nic mnie to nie obchodzi, mała.Wszystko mi jedno.- To nie zjem.- Świetnie.Tylko się nie oparz, kiedy zmienisz zdanie.Zaniósł talerz na biurko, a potem wrócił po colę i sól.Następnie wyszedł, ponownie obwiązując klamki sznurem telefonicznym.Wziął ze stolika pod lustrem dwudziestkępiątkę i położył ją na biurku.Zaczął kroić stek i wkładać do ust duże kawały gorącego mięsa.- Zajebiście dobre - powiedział z pełnymi ustami.Rozdział 44Cassie wyturlała się spod łóżka, położyła palec na ustach, by przypomnieć Jodie, żeby była cicho, i wzięła do ręki pilota.Bardzo powoli podkręciła fonię, by lepiej zagłuszała ich szepty i inne hałasy.Następnie podeszła do łóżka od tej strony, gdzie siedziała Jodie.Objęła mocno córeczkę, czując bicie jej serca, ale ręce dziewczynki nie odwzajemniły gestu.Jodie nie miała pojęcia, kim jest przytulająca ją kobieta.Cassie odsunęła się i położyła dłonie na ramionach dziewczynki, nachylając się nisko, by szepnąć:- Jodie, nic ci nie jest?- Chcę do mamusi.I do tatusia.Cassie od dawna myślała o tej chwili.Nie o sytuacji, w jakiej się obie znalazły, ale o bliskości córki i słowach, jakie do niej powie, próbując wszystko wytłumaczyć.- Jodie, ja.- zaczęła, lecz nie dokończyła.Uznała, że jeszcze na to nie pora.Dziecko było wystraszone i zagubione.- Jodie, mam na imię Cassie i chcę cię stąd zabrać.Ten człowiek zrobił ci krzywdę?- Wsadził mnie.Cassie szybko położyła palec na jej ustach, przypominając jej, że muszą mówić szeptem.Dziewczynka zaczęła jeszcze raz.- Wsadził mnie do samochodu.Powiedział, że jest czarodziejem i że tatuś urządza przyjęcie dla mamusi.- Kłamał, Jodie.Zabiorę cię stąd.Tylko musimy być bardzo.Cassie urwała, ponieważ usłyszała jakiś dźwięk, który dobiegł zza drzwi.Karch rozplatał kabel telefoniczny i otworzył drzwi sypialni.Wszedł i spojrzał na dziewczynkę leżącą na łóżku z głową podpartą na rękach.Wszedł dalej, by rozejrzeć się po pokoju, lecz stwierdził, że wszystko jest w porządku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]