[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I gdzie się znajduje, jeśli już o tym mowa?–Uważam, że to ostatnie pytanie nie ma sensu, nawet z czysto ludzkiego punktu widzenia.Czy wiesz, gdzie znajduje się twoja świadomość, Victorze?–Nie przepadam za metafizyką.A co do świadomości… gdzieś w mózgu, rzecz jasna.–Kiedy byłem młody – westchnął Michajłowicz, mający wyjątkowy dar sprowadzania wszystkiego na ziemię – moja świadomość znajdowała się o jakiś metr niżej.–Przyjmijmy, że Bowman gości teraz na Europie.Wiemy, że jest tam Monolit, a David z pewnością był z nim jakoś związany.Świadczy o tym choćby sposób przekazania ostrzeżenia.–Sądzisz, że to drugie ostrzeżenie jest także jego autorstwa? Myślę o „zakazie wjazdu”.–Który niedługo złamiemy…–…w dobrej wierze.Kapitan Smith, który zazwyczaj pozwalał na niczym nie skrępowaną dyskusję, tym razem wtrącił swoje trzy grosze.–Doktorze Floyd – zaczął – pańskie doświadczenie jest wyjątkowe i powinniśmy z niego skorzystać.Bowman w pana obecności przybrał ludzką postać specjalnie po to, by wam dopomóc.Jeśli wciąż tu jest, może znów zechce to uczynić.Bardzo martwi mnie ten zakaz lądowania.Gdyby ktoś… Bowman… zapewnił nas, że zakaz czasowo – powiedzmy – został zawieszony, byłbym znacznie spokojniejszy.Ze wszystkich stron dobiegły słowa aprobaty, po czym przemówił Floyd:–Tak, ja też o tym myślałem.Przekazałem nawet komunikat na „Galaktykę” nakazujący czujność w obliczu możliwych, powiedzmy, zjawisk nadnaturalnych… To znaczy prób nawiązania kontaktu.–A jeśli on już nie żyje? – spytała Yva.– Oczywiście, jeżeli duchy umierają… – poprawiła się.Nawet Michajłowicz nie potrafił skomentować tej uwagi.Yva wyczuła, że lekceważą jej twórczy wkład do dyskusji, ale nic sobie z tego nie robiąc, ponownie się odezwała:–Woody, mój drogi, czy pomyślałeś, żeby skontaktować się z nim przez radio? Przecież po to je wymyślono, prawda?Floyd faktycznie zastanawiał się nad tym, lecz pomysł wydał mu się zbyt naiwny, by potraktować go poważnie.–Spróbuję – odrzekł.– Myślę, że nie zaszkodzi spróbować…42.MinilitTym razem Floyd był pewny, że śni…Nigdy nie spało mu się dobrze przy zerowej grawitacji, a „Wszechświat” dryfował teraz z maksymalną prędkością – bez wsparcia silników.Za dwa dni rozpocznie się tydzień jednostajnego wyhamowywania; statek musi zwolnić, jeśli chce dotrzeć na rendez-vous z Europą.Heywood po dziesięć razy zmieniał długość pasów i zawsze były za ciasne albo za luźne.W pierwszym przypadku nie mógł oddychać, w drugim odpływał z koi.Kiedyś zdarzyło mu się obudzić w powietrzu dobre kilka metrów od łóżka i męczył się przez kilka minut, zanim dopłynął do najbliższej ściany.Później przypomniał sobie, że wystarczyło poczekać; system wentylacyjny kabiny sam by go przyciągnął do siatki klimatyzatora, wcale nie musiał się więc męczyć.Powinien o tym wiedzieć, stary kosmiczny wyga, a jedynym rozsądnym wytłumaczeniem tamtej sytuacji była panika, w którą wpadł wyrwany ze snu.Dziś jednak udało mu się zapiąć pasy bez większych kłopotów; zaczną się na nowo, kiedy powróci ciążenie.Leżał kilka minut, rozmyślając nad rozmową przy obiedzie, a potem usnął.Przyśniło mu się, że dalej prowadzi dyskusję przy stole, choć okoliczności uległy pewnej zmianie, czemu zresztą wcale się nie dziwił.Willis na przykład znów miał brodę, chociaż tylko na połowie twarzy.Miało to związek – tak przynajmniej uważał we śnie – z jakimś projektem badawczym, którego celu nie potrafił jednak ustalić.W tej chwili miał zresztą własne zmartwienia.Bronił się przed krytyką Millsona, przedstawiciela Administracji Kosmicznej, który nie wiedzieć czemu przyłączył się do ich towarzystwa.Floyd próbował dociec, w jaki sposób Millson znalazł się na pokładzie „Wszechświata” (czyżby podróżował na gapę?).To, że administrator nie żył już od czterdziestu lat, nie miało większego znaczenia.–Heywoodzie – oznajmił jego dawny wróg – Biały Dom jest bardzo zaniepokojony.–Nie rozumiem dlaczego?–Z powodu informacji radiowej, którą niedawno wysłałeś na Europę.Czy miałeś pozwolenie Departamentu Stanu?–Nie myślałem, że to konieczne.Nadałem tylko prośbę o zezwolenie na lądowanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]