[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrafię zamienić je w energię.To, rzecz jasna, prosta fizyka.W każdym razie mam pod paroma względami nieco większe możliwości wrodzone niż ty.To, co widziałeś, to tylko mała ich próbka.Ben wolno pokiwał głową, czując się trochę nieswojo.– Wierzę ci na słowo.Kot podszedł nieco bliżej do ognia i znowu siadł.Dźwięki nocy ustąpiły miejsca ciszy.W powietrzu czuć było dziwne napięcie.– Byłem w miejscach, o których innym się tylko śniło, i widziałem ukryte tam rzeczy.Znam wiele sekretów – głos kota stał się szeptem.– Chodź bliżej ognia, panie.Ogrzej się.Tak też Ben uczynił.Kot obserwował go.Szmaragdowe oczy znowu wydawały się płonąć.– Wiem o czarownikach i o zaginionych księgach magii.Wiem o białych i czarnych jednorożcach, o tych które zaginęły i o tych, które odnaleziono.Wiem coś nawet o sztuczkach, sprawiających, że wygląda się na kogoś innego, niż w rzeczywistości się jest.Ben chciał mu przerwać, lecz kot syknął ostrzegawczo.– Nie, proszę – tylko słuchaj, panie.Zazwyczaj nie mam okazji na tak swobodną rozmowę, więc wypadałoby, byś pozwolił mi skończyć.Koty rzadko mówią, chociaż zawsze wiele wiedzą.Tak jest i w moim wypadku.Wiem o wielu rzeczach przed tobą ukrytych.Część mojej wiedzy może być użyteczna, część nie.Wszystko jest kwestią odnalezienia odpowiednich informacji.Lecz doszukanie się czegoś wymaga czasu, a czas wymaga zaangażowania.Czasami angażuję się w pewne sprawy, choć zaiste rzadko mi się to zdarza.Jednakże ty, jak powiedziałem, intry-gujesz mnie.Zastanawiam się nad zrobieniem dla ciebie wyjątku.Co o tym myślisz?Ben wcale nie był pewien, co o tym myśleć.Skąd ów kot mógł wiedzieć o czarnych i białych jednorożcach i o zaginionych księgach magii? Jak wiele znał szczegółów? Chciał zapytać, lecz był pewny – tak jak tego, że jest noc – że kot nie zamierza mu odpowiedzieć.Czuł, jak wszystkie te pytania cisną mu się do gardła.– Czy pójdziesz ze mną? – zapytał w końcu.Kot mrugnął.– Myślę o tym.Ben wolno pokiwał głową.– Masz jakieś imię? Kot mrugnął jeszcze raz.– Mam wiele imion, podobnie jak jestem wieloma rzeczami.Imię, które preferuję teraz to Dirk ze Skraju Lasu.Możesz mi mówić po prostu Dirk.– Miło mi ciebie poznać, Dirk – rzekł Ben.– Zobaczymy – niejasno odpowiedział Dirk.Odwrócił się i zbliżył się jeszcze krok lub dwa do ognia.– Noc męczy mnie.Wolę dzień.Chyba pójdę spać.– Kilkakrotnie obszedł kępkę trawy i zwinął się w puszysty kłębek.Jeszcze raz otoczyła go łuna i znowu stał się w pełni kotem.–Dobrej nocy, wasza wysokość.– Dobrej nocy – Ben odpowiedział mechanicznie.Nadal czuł poruszenie, którego przyczyną był Dirk.Analizował jego słowa, próbując wywnioskować, ile to stworzenie wie naprawdę, a na ile to, co mówi, nie wykracza poza ogólniki.Ogień strzelał i skrzył się w ciemnościach.Ben zbliżył się do jego ciepła.Niezależnie od wszystkiego, Dirk mógł mu się do czegoś przydać.Wyciągnął ręce w kierunku płomieni.Gdyby tylko to dziwne stworzenie nie było takie sprytne.Nagle wpadła mu do głowy niespodziewana myśl.– Dirk, czy ty mnie szukałeś? – zapytał.– Aha! – odpowiedział miękko kot.– Naprawdę? Zamierzałeś mnie odnaleźć?Ben czekał, lecz Dirk nie powiedział już nic więcej.W ciszę, jaka panowała tu jeszcze przed paroma minutami znowu zaczęły wkradać się dźwięki.Napięcie opadło.Płomienie lizały szczapy drewna i rozjaśniały cienie lasu.Ben zapatrzył się w śpiącego kota i doświadczyłdziwnego uczucia pogody.Nie czuł się już tak samotny.Wciągnął głęboko nocne powietrze i westchnął.Nie jest już sam? Czyżby myślał, że sam da się sobie oszukać?Zastanawiając się nad tym, w końcu zasnął.WODNIK-UZDROWICIELBen Holiday obudził się o świcie.Nie wiedział, gdzie jest.Był tak zdezorientowany, że przez kilka chwil nie mógł nawet przypomnieć sobie wydarzeń ostatnich trzydziestu sześciu godzin.Leżał na leśnej polanie, w trawie wilgotnej od porannej rosy, dziwiąc się, dlaczego nie śpi we własnym łóżku w Sterling Silver.Obmacał się ze zdziwieniem: skąd wzięły się te szmatławe ubrania? Wpatrywał się w otulone mgłą drzewa i zastanawiał się, co u licha się tu dzieje.Wtedy zauważył, że na zwalonym pniu leży lśniący i gładki Dirk.Kot z zadowoleniem i wystudiowaną uwagą muskał swe futerko, zupełnie ignorując towarzysza-człowieka.Ben w jednej chwili przypomniał sobie wszystko, co go spotkało, i zrozumiał swoją sytuację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl